Leve z fascynacją przyglądał się niesamowitej sali treningowej, którą Kelyoth Grey i Micheal Zurskyn oraz kilku innych weteranów Rycerzy Mroku skombinowało dla Riley.
Pomieszczenie to, mimo iż znajdowało się głęboko pod Dolmurdelle, wypełniało światło dzienne sprawiające, że niektóre ściany błyszczały. Sala była pół gotycka, a pół romańska. Ogromne przestrzenie, rozety przepuszczające kolorowe światło oraz bardzo charakterystyczne rzeźby, przypominające kształtem wielu znamienitych Rycerzy Mroku, przywodziły na myśl styl gotycki, jednak nie sposób było nie dostrzec masywnych murów, filarów i absyd, fragmentów stylu romańskiego. Sklepienie było raczej koliste, a i nie sposób było pominąć wzrokiem całej masy filarów i przypór, podpierających ściany.
Ku zdumieniu Leve'a, całe to pomieszczenie nawet przyozdobiono. Poza kolorowymi rozetami i rzeźbami przywodzącymi na myśl zmarłych przodków, wszędzie roiło się wręcz od obrazów ze staroświeckimi malowidłami z dawnych czasów, ręcznie rzeźbione świeczniki oraz wiele innych, mniej bądź bardziej widocznych detali. Ściany zrobiono z granitu, ale gdzie nie gdzie dało się dostrzec opalowe ślady. Na ogół całe to pomieszczenie wypełniała błękitna poświata.
Leve jednak nie zwracał większej uwagi na zdobienia, skupiał się na fortyfikacji i wytrzymałości tego miejsca.
Plusem było przede wszystkim to, że sala ta znajdowała się głęboko pod ziemią, co już w pewien sposób gwarantowało bezpieczeństwo tym z góry. Ponadto było tu bardzo dużo wolnej przestrzeni oraz zamocowanych w górnej części pomieszczenia platform i sztucznych stalaktytów, co umożliwiało treningi na SDMP. Najlepsze jednak było to, że całe to miejsce starannie obłożono talizmanami, które miały zapewniać bezpieczeństwo w razie napadu na twierdzę; w razie nagłej potrzeby, wszyscy mieszkańcy Dolmurdelle mogliby się tu schronić. W tym celu miejsce to połączono z kilkoma większymi rurami wentylacyjnymi a także z podziemnym jeziorem, aby umożliwiać szukającym schronienia dostęp do wody i tlenu.
Z zamyśleń wyrwał Leve'a głos Kelyotha.
- Ufortyfikowane, zabezpieczone i dobrze strzeżone przez Milczących Braci. W razie ataku, który teraz może być wręcz nieunikniony, będziemy mogli zgromadzić tu dużo zapasów i zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom Dolmurdelle.
Leve z uznaniem przytaknął.
- Zauważyłem tu sporo absyd. Po co tu one? - spytał z ciekawości.
Kelyoth od razu udzielił mu odpowiedzi.
- Te mniejsze robią za składziki dodatkowego sprzętu, narzędzi i innych tego typu gratów. Natomiast w tych większych chowamy broń i księgi, które mogą się przydać księżniczce. Są to swego rodzaju biblioteczki, w których będzie ona spędzała większą część czasu na studiowaniu przeszłości swojej i swego rodu.
Kapitan przetarł czoło ramieniem, po czym zapytał:
- Czy są to te księgi z Pierwszej Biblioteki, które nasi zwiadowcy znaleźli w zeszłym tygodniu?
- Tak. Rękopisy, dokładnie opisujące przeszłość i największe sekrety rodu Revenshield. Ponadto opisują czasy mroku, których nie pamięta nawet Karina Revenshield. A także moce, których nie zgłębiono w całej naszej historii. Ufam, że dzięki nim, księżniczka poradzi sobie w czasie misji w dniu przesilenia.
- Ja też - odparł Leve.
Zapadło uciążliwe milczenie.
Leve zastanawiał się nad możliwościami, którymi dysponowała w tej chwili Riley. Jakby na to nie patrzeć, już w tej chwili umiejętnościami przewyższała wielu starszych weteranów Rycerzy Mroku, ale z drugiej strony - wciąż była bardzo młoda. Nie nabrała tylu doświadczeń ile powinna, w dodatku dopiero niedawno dowiedziała się o swojej prawdziwej historii. Na dodatek zaraz miała zająć się najgroźniejszym zadaniem, jakie Mangun mógł jej przydzielić.
Ciszę pomiędzy nimi przerwał dopiero Micheal.
- Skończyłem sprawdzać umocnienia - powiedział. - Wszystko sprawdzone, zabezpieczone i obłożone talizmanami. Dziewczyna będzie miała co do roboty, kiedy wreszcie zajmiemy się jej treningiem.
Leve w zamyśleniu spuścił wzrok.
Czyli, jak do tej pory, prawdziwą tożsamość dziewczyny znali tylko Czarnoksiężnicy, on, Kelyoth, Micheal, Zoe i Milczący Bracia. Czyli razem dwudziestu ludzi. Nie tak źle. Grupa wtajemniczonych była na tyle nieliczna, że sekret Riley powinien pozostać sekretem jeszcze przez dłuższy czas.
Nagle coś innego zaczęło zaprzątać mu myśli.
- Czy nie powinniśmy zastanawiać się nad naborem nowych rekrutów do Czarnych Zabójców?
Kelyoth nagle spoważniał.
- Myślałem nad tym, ale nabór rekrutów do Zabójców rozpoczniemy dopiero za miesiąc, jak nie później. Przecież ci z Instytutu Breyne'a muszą znać Riley. Jeżeli przyjmiemy ich teraz, ktoś może zauważyć zniknięcia dziewczyny. A wolałbym utrzymać nasze przedsięwzięcie w sekrecie jeszcze na trochę czasu.
Leve przytaknął.
Naturalnie pomysł Kelyotha nie był pozbawiony sensu. Wiadomo przecież, że Riley musiała znaleźć tam jakichś przyjaciół lub przynajmniej znajomych. Gdyby przyjęto ich teraz, nie dałoby się przed nimi ukryć ani jej niknięć ani samej obecności dziewczyny. Najpierw musieli ją odpowiednio wyszkolić Milczący Bracia. Miesiąc powinien być wystarczającą ilością czasu, a potem dziewczyna będzie mogła zajmować się tym samym, czym reszta rekrutów.
W tej samej chwili Micheal zmienił temat.
- Słyszałem, że zamierzacie wysłać Wendy i pozostałych na misję poza Irlandię. Po jakie licho?
Leve obrócił się ku niemu powoli, a Kelyoth - jak to na niego przystało - zabrał się za wyjaśnienia.
- Przecież nie chcemy, aby ktokolwiek zauważył zniknięcia Riley. Jak dotąd jedynymi osobami, które znają jej prawdziwą tożsamość są: Milczący Bracia, Zoe, Mangun Breyne, pozostali Wielcy Czarnoksiężnicy, ja, Leve oraz ty, Michealu. Razem jest nas dwudziestu. Najlepiej będzie, jeżeli przez pewien czas grono wtajemniczonych pozostanie tak nieliczne jak dotąd. Nie możemy przecież ryzykować, że któreś Dziecko Chaosu pozna prawdę. Nie zrozumcie mnie źle - powiedział Leve'owi. - Ufam Wendy, Marcusowi, Arco i Ovlakowi, ale wiecie jacy bywają otwarci i gadatliwi. Zwłaszcza Ovlak. Lepiej by na razie pozostali nieświadomi. Gdy przyjdzie na to czas, wtedy oczywiście poznają prawdę.
Leve już miał coś powiedzieć, ale nagle do pomieszczenia wpadł jeden z Rycerzy, którzy pomagali przy budowie.
- Generale Grey, szybko! Pani pułkownik wzywa na górę!
Tak więc rozmowa pomiędzy nimi zakończyła się i już po chwili wszyscy trzej biegli przez długie korytarze Cichego Miasta, aby dowiedzieć się tego z czym znowu mają do czynienia. Mieli nadzieję aby nie było to coś pilniejszego niż misja Zrównania. Woleli aby nie spadł im na głowę kolejny problem wagi państwowej.
CZYTASZ
Czarna Zabójczyni
FanfictionRiley uchodzi za zmarłą, ale tak na prawdę pobiera nauki u mistrza czarnoksięstwa, by móc stać się członkinią Rycerzy Mroku. Jednak by tego dokonać, musi przezwyciężyć największy koszmar... który powoli przeistacza się w prawdę. Dziewczyna nie może...