Podróż do twierdzy Dolmurdelle okazała się być o wiele dłuższa, niż Riley się na początku tego spodziewała. Po pierwsze dlatego, że zabroniono otwierać portali, więc całą drogę musieli przebyć konno. W dodatku droga była na tyle wyboista, że trzeba było nadkładać drogi, tak w charakterze bezpieczeństwa. Po drugie, co pewien czas robili postoje na siusiu; jeden z członków oddziału, Ovlak Slack, miał wyjątkowo "wylewny" pęcherz.
Przynajmniej towarzysze podróży okazali się wspaniałymi ludźmi. W prawdzie jeszcze nie wiedzieli o podwójnej tożsamości Riley, ale i bez tego szybko ją zaakceptowali.
Najmilsza okazała się Wendy.
W innym niż bitewnym świetle, była to dbająca o swoją urodę dwudziestosześcioletnia kobieta, lubiąca przyodziać odważną suknię. Bardzo odważną. Odkrywała chyba pół jej biustu. Miała jednak bardzo skomplikowany krój, całą masę zdobień i szerokie rękawki, dodające jej jeszcze więcej uroku. Większość sukni wykonano z czarnego jedwabiu, jednak niekiedy dało się wyłowić okiem błękitne fałdy. Miała na sobie również delikatny płaszczyk, z aksamitu - chyba. Włosy natomiast, poskręcane były w jasnobrązowe warkoczyki. Przy oczach musiała nałożyć całe mnóstwo podkładu, gdyż twarz miała aż nadto gładką, a oczy okolone były granatowymi esami i czarnymi floresami.
Wyglądała przepięknie.
Ale nie była zadufaną w sobie lalunią, za jaką mogłaby się wydawać.
Już wcześniej udowodniła, że ma wielkie serce i niezmierzone poczucie obowiązku, wobec swoich kamratów na polu bitwy. Ponadto, skoro wybrała karierę Rycerza Mroku zamiast choćby uzdrowicielki albo kogokolwiek innego w świecie czarnoksięstwa, musiała być wielce odważna. I szalona przy okazji. Jednak to z nią dało się najwięcej porozmawiać. W pierwszych godzinach podróży, Riley miała okazję wymienić się z nią wieloma uwagami co do użyteczności Krucsów oraz jakości SDMP.
Przez cały ten czas Wendy była jednak uzbrojona, co świadczyło o tym, że nie ignorowała wciąż czającego się wokoło niebezpieczeństwa.
Riley była gotowa iść o zakład, że Wendy ma przy sobie broń i SDMP. Dziewiętnastolatka była całkowicie pewna, że Rycerka ukrywa sprzęt pod suknią, której dół z pewnością można było odpiąć w razie ataku. Zresztą nie było możliwości, aby członkini osobistego oddziału Leve'a podchodziła do zagrożenia życia jak do zwykłego problemu.
Leve też musiał być tego pewien, jednak nie uszło uwadze Riley, że wciąż nie spuszczał wzroku z Wendy. Albo się o nią martwił, albo również dał się ponieść męskiemu pożądaniu, wywołanemu przez tę suknię. Nie! Zdecydowanie kapitan Leve nie należał do tego typu mężczyzn. Martwił się o nią i tyle.
Riley uśmiechnęła się do siebie.
W czasie ich ostatniej wspólnej misji, Kanda spoglądał na nią podobnie.
Rozejrzała się.
Marcus Bott i Arco Vinsse również podarowali sobie mundury. Zastąpili je zwykłymi skórzanymi spodniami, czarnymi kurtkami i zupełnie zwyczajnymi, białymi koszulami. Nie było widać by mieli przy sobie jakąkolwiek broń, ale Riley dałaby sobie uciąć głowę, że cały arsenał ukryli pod czarnymi pelerynami, których kaptury starannie zakrywały ich oblicza. Jedynie ich SDMP rzucało się w oczy, przez wzgląd na rozmiar i obszerność.
Dziewczyna zdążyła już poznać tych dwóch.
Byli to w gruncie rzeczy dobrzy mężczyźni, starsi od Wendy zaledwie o kilka lat. Obydwaj mieli ponure miny, ale co jakiś czas, kiedy dochodziło do wymian słownych, wykazywali się niezmierzonym sarkazmem. A przy tym byli tak ironiczni, że głowa mała! Jednak dla Riley byli życzliwi.
CZYTASZ
Czarna Zabójczyni
FanfictionRiley uchodzi za zmarłą, ale tak na prawdę pobiera nauki u mistrza czarnoksięstwa, by móc stać się członkinią Rycerzy Mroku. Jednak by tego dokonać, musi przezwyciężyć największy koszmar... który powoli przeistacza się w prawdę. Dziewczyna nie może...