Rozdział 10.

7.5K 566 230
                                    

Dippet jak zwykle ogłaszał podstawowe informacje i prosił o przyjazne zachowanie wobec nowo przybyłych. Dyrektor usiadł około dwudziestu osób ubranych w bordowe płaszcze, na ich czele kroczył starszy mężczyzna ubrany w czarną szatę, niestety nie zdążył mu się przyjrzeć. Zbiorowisko stanęło naprzeciwko ich stołu, prezentowali się dumnie, z dziwną emocją Harry zauważył, że wśród uczniów z innej szkoły znajdowały się tylko dwie dziewczyny.

Oderwał wzrok od czarodziejów i spojrzał w stronę wejścia, gdzie właśnie wkroczyła grupa osób. Mieli na sobie czerwono niebieskie mundurki, szli raczej nie pewnie, a na ich czele szedł młody mężczyzna o brązowych włosach i opalonej skórze.

Gdy skończyła się „prezentacja" Dyrektor wstał ze swego miejsca, aby przemówić.

- Dziś przywitamy dwie szkoły – Zaczął – Oto Instytut magiczny Durmstrang, który przybył z Północnej Europy, aby spędzić tu resztę roku, a oto dyrektor Harfang Munter. – Dippet wskazał dłonią na starszego mężczyznę, który podniósł rękę i w elegancki sposób pomachał dłonią.

Na Sali rozległy się oklaski, każdy był pod wrażeniem nowo przybyłych.

- Odwiedziła nas jeszcze Szkoła Magii i Czarodziejstwa Ilvermorny, której dyrektorem jest Agilbert Fontaine – Znowu rozległy się oklaski, ale tym razem głośniejsze prawdopodobnie, dlatego że czarodziej był niezwykle przystojny – Mam nadzieje, że przyjmiecie ich ciepło. A teraz proszę gości o zajęcie miejsc i zapraszam na ucztę.

Harry spodziewał się, że Durmstrang usiądzie przy ich stole, byli najbliżej, natomiast uczniowie z Ilvermorny rozdzielili się, aby usiąść przy różnych.

Oczywiście los chciał, aby jeden z uczniów usiadł koło niego, na początku czuł się niezręcznie, szczególnie gdy uświadomił sobie, że Tom zniknął z wielkiej Sali razem z Malfoy'em i Averym, ale potem, gdy obserwował ruchy chłopaka czuł się zaciekawiony. Pierwszy raz na oczy widział dziwny mlecznobiały napój, który pił uczeń.

- Nazywa się Baza – Podskoczył, gdy usłyszał głęboki głos – Mam na imię Wiktor Krum.

Harry znał to imię... Ale skąd?!

- Harry Potter – Odparł zagubiony, to był pierwszy raz, gdy starszy na niego spojrzał. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, ale nie była to jakaś walka, tylko ostrożne badanie się nawzajem.

- Mam wrażenie, że skądś cię znam – Powiedział powoli odkładając przezroczysty kubek.

- Ja też – Harry nie przestawał się mu przyglądać, chłopak był przystojny, każda dziewczyna się za nim oglądała. Był... szeroki, umięśniony, miał ciemne oczy oraz równie ciemnie włosy - Co to Baza? – Zapytał wreszcie.

- Napój, który moja matka dawała mi, gdy byłem mały – Powiedział po chwili ciszy, z tęsknotą spoglądając na kubek – Jest on z pszenicy.

- Och... To skąd pochodzisz?

- Z Bułgarii.

- Czy ty grasz w Quidditcha jako szukający – Zapytał niepewnie.

- Ja... Tak – Potwierdził powoli, jego spojrzenie wróciło na twarz ślizgona jednak teraz było intensywne i zaciekawione – Jesteś wyjątkowy, nie wiem, dlaczego, ale jesteś.

Potter chciał odpowiedzieć, ale zamknął buzię widząc, jak Dyrektor wstaje z miejsca.

**********

Wrócił do dormitorium myśląc o Wiktorze, jego myśli tak były zajęte chłopakiem, że nie zauważył, że Riddle wślizgnął się do opustoszałego dormitorium. Zareagował, dopiero gdy chłopak położył dłonie na jego ramionach.

- Tom – Zapytał, a gdy poczuł jak chłopak go ciągnie dał się zaprowadzić do jak się okazało pustego pokoju z jednym łóżkiem. Nie zdążył nic powiedzieć, bo został zamknięty w uścisku. Ramiona starszego oplotły go niczym dwie stalowe liny, nawet nie zauważył, kiedy znalazł się na jego kolanach.

- Słyszałem, że rozmawiałeś z jakimś chłopakiem z zagranicy – Stwierdził sucho i spojrzał mu w oczy – Wolałbym, abyś nie zbliżał się do tych ludzi, są niebezpieczni, mogą ci coś zrobić malutki.

- To był Wiktor Krum, on... Był miły – Powiedział, lekko przekrzywiając głowę w bok.

- Harry...

- Posłuchaj, ja mam wrażenie, że go znam, nie wiem skąd, ale tak jest. On też tak ma! To jest dziwne... mam wrażenie, że obydwoje jesteśmy inni. Jakby nie stąd – Wyszeptał młodszy, chciał, aby Tom zrozumiał, jak się czuję, objął dłońmi jego bladą twarz, aby chłopak przestał uciekać wzrokiem od niego – Gdzie byłeś?

- Porozmawiać i innymi uczniami – Ślizgon nie spodziewał się tego pytania było widać to po jego twarzy.

- Tom... Jeśli ty masz prawo się o mnie martwić to ja o ciebie też – Harry miał dość ukrywania przed nim prawdy czuł jakby jego krew zaczęła wrzeć.

- Jeszcze nie czas...

- Nie! Posłuchaj mnie! Jak możesz tak mówić, ja się boje! Boje się, że oni ci coś zrobią, że nie wrócisz, że mnie zostawisz – Wykrzyczał mu to w twarz, naprawdę się bał.

- Nie zostawię cię głupiutki ani nic mi się nie stanie, obiecuje  – Wyszeptał, tym razem to on trzymał jego twarz w dłoniach. Harry przymknął oczy czując ten delikatny jednak zdecydowany dotyk, cała złość, jak i strach wyparowały z niego, chociaż gdzieś z tyłu jego głowy cichy głosik podpowiadał mu, aby drążyć dalej – Zamknij oczy.

Harry usłuchał, pozwolił powiekom opaść, gdy poczuł, jak starszy ciągnie go delikatnie dał się przesunąć. Teraz czuł oddech na swoich ustach, był gładki, ale dość szybki.

Potem tylko poczuł miękkie i ciepłe usta na swoich.

Riddle złapał go za pas i pociągnął na łóżko, teraz leżeli na nim razem.

- Tom – Zapytał i uchylił powieki – Wszystko w porządku?

- Owszem, wszystko jest dobrze. Podobało ci się – Wyszeptał do ucha chłopca.

Nie minęła minuta, a szyja i policzki Harry'ego pokryły się różem.

Wyglądał przesłodko, Tom zawsze uważał, że jego mały współlokator jest uroczy.

- Zamknij oczy i otwórz buzię – Zawahał się, nie do końca wiedział co czuje do chłopaka. Nigdy takich uczuć nie miał, do nikogo, dopiero gdy Harry pojawił się w sierocińcu zaczął je odczuwać.

Radość... Troska...

Gdy ślizgon posłusznie wykonał polecenie, znowu się zawahał.

Czy to było normalne? To był jego przyjaciel prawda? Jednak czy na pewno?

Gdy młodszy się poruszył znów nałożył swoje usta na jego tym razem językiem zaczął bada drugi mniejszy język, zęby oraz policzki. Mimo iż robił to już z kilkoma dziewczynami to nigdy nie było tak... Idealnie. Czuł Harry'ego, truskawkę i mięte, a po jego ciele rozchodziły się fale przyjemności. Gdy oderwali się od siebie Potter wcisnął głowę pomiędzy jego szyje, Tom dłonią pogłaskał po głowie chłopca.

- Wszystko w porządku – Tym razem to był on, który zapytał, miał zachrypnięty głos od pocałunku, nie wiedział dlaczego.

- Tak, tylko to było zawstydzające.

Prawdziwa Rzeczywistość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz