X

25 2 0
                                    

Czułam się, jakby przejechała po mnie ciężarówka. W koło było strasznie głośno. Jęknęłam. Ucichło. Delikatnie podniosłam powieki. Nie poznawałam tego miejsca.

- Gdzie jestem?

Spytałam ledwo przytomnym głosem.

- W organizacji. Odkąd udało ci się tu wczoraj przybyć.

Spojrzałam w stronę głosu. To był Michał. Nagle moją głowę zalały wspomnienia ze wczorajszego dnia. Cała walka. Nieźle oberwałam.

- Jestem głodna.

- Już ci coś przynoszę.

Michał pobiegł do kuchni, a ja próbowałam usiąść. Nie czułam już bólu, ale byłam mocno rozkojarzona. Dostałam na tacy sałatkę, kanapki, parówki i jajko. Nie ma to jak dawać mi wybór, gdy ledwo myślę.

- Coś mnie ominęło?

- Ciebie nic, w przeciwieństwie do mnie. Gdybym wiedział, że ciągle jesteś na terenie balu, to nie musiałabyś walczyć sama. Przepraszam.

- Oj daj spokój.

Odpowiedziałam rozdrażniona.

- Żyję i to się liczy, a do tego rozwijam się, więc następnym razem będzie lepiej.

- Nie będzie następnego razu.

Widelec z parówką zawisł w połowie drogi do moich ust. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Słucham?

- Usłyszałaś. To była ostatnia misja w jakiej brałaś udział.

- Tylko dlatego, że zostałam lekko pokiereszowana? Sam nie spodziewałeś się, że to będzie, aż tak trudne zadanie.

- Prawie zginęłaś!

- Żyję! Doceń to w końcu.

- Doceniam i dlatego nie pozwolę ci więcej ryzykować.

- Dupek.

Burknęłam pod nosem i zaczęłam dalej jeść.

- Żałuję, że przekazałam ci informacje.

- A ja jestem ci za nie wdzięczny. Dzięki temu wiemy, że w najbliższym czasie będą mieli spotkanie. W okolicach dnia dzisiejszego miał się dowiedzieć gdzie i o której.

- Ale się nie dowie, bo jest trupem.

- Więc my też się nie dowiemy.

- Chcesz mi powiedzieć, że wolałbyś, abym go nie zabijała, byśmy mogli się dowiedzieć gdzie i o której?

- To nie jest teraz ważne. Liczy się to, by się dowiedzieć i zebrać siły. Nasza trójka może nie wystarczyć.

- Czwórka.

- Nie idziesz.

- Dlaczego chcesz pozbawić siebie potężnej broni. Zabiłam gościa z którym nie mogliście sobie poradzić od wieków!

- Ale sama prawie przy tym zginęłaś!

- Mam tego dość. Wracam do domu. Miło było. Żegnam.

Wkurzona tupiąc wyszłam stamtąd. Wciąż nie czułam się najlepiej, ale adrenalina robiła swoje. Wciąż miałam wczorajszą sukienkę, a przy udzie cztery kołki. Moja torebka do niczego się już nie nadawała, ale miałam w niej potrzebne drobiazgi. Zdążyłam tylko jeszcze usłyszeć kpiące słowa Antoniego.

- Jak na początku ci tego odradzałem, bo to człowiek, to ty chciałeś ryzykować jej życiem, ale gdy sobie uświadomiłeś, że może zginąć to odsunąłeś ją od wszystkiego, mimo, że mogłaby nam pomóc. Nie lekceważ tego. Ona jest naprawdę potężna jak na człowieka.

Obiecaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz