Rozdział 1 - Ptactwo

438 18 1
                                    


Pov Draco

No i znowu w tym syfie, świetnie. Nie dość że otaczają mnie szlamy to jeszcze ten Grzmotter i jego paczka. No po prostu żyć nie umierać. Obecnie siedzę w Wielkiej Sali, czekając na przemówienie tego starego pryka zwanego naszym dyrektorem.  

- Szanowna młodzieży - przymówił. Ooo na grubo - Ten rok pełen będzie niespodzianek - a żebyś się nie zdziwił - Nowym nauczycielem od Obrony Przed Czarna Magią będzie pani Dolores Umbridg - zaczął klaskać tak samo jak cała sala. Miała brązowe włosy spięte ni to w kok ni to w kitkę, ubrana na żygogenny róż. Kiedy landryna łaskawie usiadła Dambledore znów przemówił, a ja przestałem słuchać. Niedługo potem pojawiły się potrawy na stolę. Świetnie ile można było czekać.

- Witaj Draco. - ooooo nieeeee, litości. Obok mnie usiadła Astoria. Świetnie, pijawka przyszła. 

- Po jaką cholerę tutaj przyszłaś? - spytałem jak na razie grzecznie.

- Nie cieszysz się że mnie widzisz? - spytała udając smutny ton głosu

- Nie kurwa skacze pod sufit, a teraz wypierdalaj na drugi koniec stołu.

- Ale...

- Ale kurwa już! - krzyknąłem. Ile można powtarzać jedno i to samo w kółko? Brunetka niechętnie wykonała moje polecenie. Nałożyłem sobie kawałki kurczaka na talerz. 

Kiedy uczta powoli się rozkręcała, przez okno wleciała ptak i to nie byle jaki. Ogromny czarny jak smoła sokół. Okrążył pomieszczenie i wylądował na ramieniu dyrektora, na co ten się uśmiechnął. Stworzenie wydało dźwięk, jakby radości. Wskoczył na stół, a oczy wszystkich obecnych zwrócone były na tą scenkę. Ptak wygłupiał się, no bynajmniej tak to wyglądało. Prostował się, giął, piszczał i machał skrzydłami. Dumbledore uśmiechał się od ucha do ucha. Szepnął coś do zwierzęcia, a te kiwnęło głową i wzbiło się w powietrze. Jeszcze raz okrążyło salę. Zatrzymał się przy mnie. Wylądował na stole i przyjrzał się mi, zresztą ja też to robiłem. Nad oczami miał białe plamki, a same oczy były koloru szmaragdu. Przechylił lekko głowę w prawo, a potem, znów wzbił się w powietrze, ale tym razem wyleciał z sali przez główne drzwi.

No nie powiem, byłem lekko zdziwiony, w sumie lekko to za małe słowo. Ten ptak, był dziwny, wydawał się być...ludzki.

- Co Smoczku, taki zdziwiony? - spytał rozbawiony Zabbini, na co przewróciłem oczami. 

Po skończonym posiłku wróciliśmy do swoich dormitoriów. Jak zwykle pokój dzieliłem z Diabłem i Teo. Zająłem swoje łóżko.

- Co myślicie o tym sokole? - spytał Nott

- A co cię to interesuję? - i tak rozgorzała się dyskusja w której Theodorem rządziła ciekawość, a Bleasem taki totalny wyjebizmy na tą sytuacje, ja natomiast słuchałem ich rozmowy. Przypomniałem sobie wzrok tego ptaka. Wydawał się naprawdę ludzki. Dobra przesadzam, postanowiłem się przewietrzyć. 

Poszedłem na błonie. Mało było ludzi, pewnie większość się przepakowywała. Nagle usłyszałem znajomy pisk. Wydobywał się ze zakazanego lasu. Poszedłem w jego kierunku. Parę krzaków i gałęzi, a dźwięki stawały się coraz głośniejsze. Pod drzewem leżał ten sam sokół, który wleciał do wielkiej sali. Zwierzę szybko mnie dostrzegło i momentalnie umilkło. Jego oczy wyrażały strach i ból. Podniósł lekko skrzydło, a ja zauważyłem sporą ranę. Coś mnie tknęło. Zbliżyłem się do ptaka i delikatnie go podniosłem. Psiknął z bólu.

-  Spokojnie, nic ci nie zrobię - szepnąłem, a zwierzę trochę się uspokoiło. Wyjąłem swoją różdżkę i przeteleportowałem się do swojego pokoju. Na szczęście nie było chłopaków, więc mogłem spokojnie zająć się swoimi sprawami. Odłożyłem ptaka na stole. Udałem się do pani Pomfrey po jakieś lekarstwa i bandaże. Szybko poszło, a ja wróciłem do pokoju. Sokół grzecznie czekał, a szkarłatna plama, lekko się powiększała. Opatrzyłem mu rany.  Okazało się że ma też złamane skrzydło. Unieruchomiłem je. Kiedy skończyłem odłożyłem ptaka na moje łóżko i wyczyściłem biurko. 

Sokół zaczął piszczeć. Odwróciłem się do niego. Stał na szponach patrząc na mnie.

- O co ci chodzi? - spytałem podchodząc do niego. Wskazał głową na swoje złamane skrzydło - Przykro mi, ale w najbliższym czasie nigdzie nie polecisz. - jego szmaragdowe oczy zabłysły smutkiem. - Ciesz się że na mnie trafiłeś. Mogło to się skończyć gorzej - ptak kiwnął głową na znak że rozumie, no właśnie...rozumie...przykucnąłem obok łóżka i z zaciekawianiem patrzyłem na sokoła, ten podszedł do mnie i... otarł się o mnie głową, jak kot. Zdziwiony pogłaskałem go po niej na co chyba ze zadowoleniem lekko się napuszył.  - Najwidoczniej znalazłem sobie kolegę - szepnąłem sam do siebie, a ptak tylko wskoczył mi na rękę i usadowił się na moim ramieniu. - To twoje ulubione miejsce, co? - spytałem na co ptak znów otarł się o mnie. Zapowiada się ciekawy rok.

Wilk I Ptak | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now