Rozdział 3 - Zwierzenia

279 17 0
                                    

Stałem tam jeszcze parę minut. Spojrzałem na gwizdek. Srebrny z wyrzeźbionymi ptakami. Schowałem go do kieszeni i wróciłem do dormitorium. W salonie wspólnym siedział nie kto inny jak Astoria, pieprzona pijawka. Czemu mnie to spotyka, no czemu?

- W końcu jesteś, bo już się bałam że mojemu smoczkowi coś się stało - wstała i rzuciła mi się na szyje. 

- Greengrass, weź wkurwiaj kogoś innego - odepchnąłem ją i ruszyłem do swojego pokoju. Jedyne co usłyszałem to jej szept "Jeszcze będziesz mój", ta jasne w jej snach. W środku siedział Blease. W sumie nic ciekawego, gdyby nie fakt że siedział na Teo.

- O co znowu się pokłóciliście? - spytałem zrezygnowany, kładąc się na łóżku.

- Nie twoja sprawa Malfoy - warknął ciężko Theodor. Uuuuuu poważnie. 

- Daje sobie łeb odciąć że znowu poszło o Pancy, prawda? 

- Jak wiesz to o po co się pytasz? - spytał Diabeł wstając z kolegi. 

- Chciałem się upewnić. - odpowiedziałem. Wyjąłem gwizdek i zacząłem się nim bawić. O co jej mogło chodzić? Ale nie powiem mogła się przydać.

Następnego dnia po zajęciach postanowiłem się przejść. Poszedłem na błonie. Coś mnie tam ciągnęło. Nie miejscu znowu usłyszałem jej śpiew. Na Merlina, czemu? 

Siedziała pod drzewem nieopodal domu Hagrida. Szybko mnie dostrzegła i zamilkła.

- Witaj Draco - przywitała się wstając. Podszedłem do niej. 

- Cześć. Znowu się spotykamy. 

- Tak. 

- Co ci się stało? - spytałem, a ona popatrzyła na mnie pytająco - No wtedy kiedy cię znalazłem, jako sokoła.

- Aaaaa...w sumie nie wiem. Leciałam sobie i nagle poczułam ogromny ból. Spadłam i chyba wtedy złamałam skrzydło, a potem znalazłeś mnie ty... - spojrzała mi w oczy. 

- Jesteś...

- Albinosem. Przynajmniej tak to nazywają mugole, a ty?

- Nie nie jestem. Czemu nie chodzisz na zajęcia?

- Bo nie muszę. 

- Jak to? - spytałem z niedowierzaniem 

- A tak to. Jeśli chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć to mam pomysł.

- Jaki?

- A taki że będziemy sobie zadawać pytania i tak dowiemy się o sobie więcej. No co? Chyba nie myślałeś że nie jestem ciekawa twojej osoby. -  i teraz wewnątrz mnie rozpoczęła się wojna. Ciekawość kontra rozum.

- Dobra  - wygrała ciekawość. Cholera. Uśmiechnęła się i usiadła pod drzewem. Klepnęła ręką miejsce obok siebie, a ja usiadłem obok - Ty zaczynasz. 

- Kim jesteś? 

- Jestem Draco Malfoy, czarodziej czystej krwi i dziedzic nie małej fortuny, a ty? - wzdrygnęła się. Podwinęła kolana pod brodę i wzięła głęboki wdech

- W sumie...nie wiem...nie znam swoich rodziców. Wychowywałam się na ulicy, a potem znalazł mnie Dumbledore. Zaopiekował się mną i od tamtej pory jest moim przybranym dziadkiem. - analizowałem jej odpowiedź. Jak to jest nie znać rodziny? Jak udało jej się przeżyć? I co najważniejsze...ile ona przeżyła?

- Trudno było? 

- Czasami, a potem było już z górki. Albus nauczył mnie większości rzeczy. Dlatego nie muszę uczęszczać na zajęcia. Wracając, wydać było że coś cię gryzie. Co to jest? - no i co ja mam jej powiedzieć? Skłamać, powiedzieć prawdę, a może pół na pół. Postawiłem jednak na te drugą opcję. Coś mówiło mi że mogę jej ufać.

- Moja zjebana rodzina...mój ojciec zawsze karcił mnie za pokazywanie jakichkolwiek emocji, a matka ukazywała mi okazyjnie i jeszcze ten Grzmotter. Taki wspaniały, taki wyjątkowy, wybraniec, ten który ni chuja nie chcę zdechnąć...

- Spokojnie Draco... - przysunęła się do mnie i pogłaskała mnie po włosach - Przy mnie nie musisz ukrywać emocji -  przesunęła rękę na mój policzek. Jej dotyk był taki...kojący i delikatny...przymknąłem lekko oczy. 

- Dziękuję Eris - to jedyne co udało mi się wykrztusić. 

Po tych zwierzeniach bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Czasami jak byłem na lekcjach, Eris zamieniała się w sokoła i latała za oknami. Raz nawet udało jej się wlecieć do sali, siedziała wtedy na moim ramieniu. Blease i Teo ciągle mnie o nią pytali, ale ona jest moja...dobra, źle to zabrzmiało. Jest po prostu bardzo mi bliska.  Nie chcę jej stracić.

Wilk I Ptak | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now