Rozdział 2 - Przyjazna niespodzianka

332 14 2
                                    


Oczywiście Blease i Theodor pytali się mnie skąd go mam i po co to zrobiłem. Kazałem im zamknąć mordy i zakazałem im dotykania sokoła. Zawsze kiedy wracałem z zajęci ptak podskakiwał i piszczar radośnie na przywitanie, a kiedy jego skrzydło się zagoiło to jeszcze do mnie podlatywał i skubał delikatnie moje blond włosy. Tak minął pierwszy miesiąc. Umbrige powoli się rozkręcała, szurnięta baba. Niestety po tym czasie rana sokoła zagoiła się. Zdoiłem mu opatrunek, a ten pomachał skrzydłami. Usiadł mi na ramieniu i teleportowałem się na błonie. - No to chyba musimy się pożegnać. - ptak otarł się o mnie. Przeniósł się na moje przedramię, rozłożył skrzydła i wyrwał sobie jedno z piór, po czym położył mi je na dłoni. - Rozumiem że to na pamiątkę - uśmiechnąłem się na co ptak znowu się o mnie otarł. Wzbił się w powietrze i poleciał w stronę zakazanego lasu. Szkoda trochę, przyzwyczaiłem się do niego.

Następnego dnia na śniadaniu usiadłem jak zwykle między Diabłem, Teo. Dumbledore był ostatnio jakby nieobecny, ale teraz wydawał się znowu radosny i normalny. Kiedy jak zwykle skończył przemowę, pojawiły się dania. Jakoś nie byłem zbytnio głodny.

- Czemu nie jesz? - spytał Teo, który siedział po prawo ode mnie, nagle jego wzrok spoczął gdzieś za mną. Też spojrzałem w tamtą stronę. W wejściu stała dziewczyna, na oko w naszym wieku. Długie białe włosy z czarnymi końcówkami i pasemkami sięgały do kostek. Grzywka zaczesana na bok lekko zasłaniała jej oczy, szmaragdowe oczy. Miała bardzo bladą cerę z piegami na nosie i pod oczami. Miała czarna pomadkę na ustach. Ubrana była w czarną bluzkę, czarne dżinsy ze srebrnym paskiem, czarne koturny z ćwiekami na przodzie i ramoneskę sięgającą trochę powyżej bioder. Wszystkie oczy zwrócone były w jej kierunku. Weszła niepewnie do sali. Teraz zauważyłem jej na czarno pomalowane paznokcie. Miała również rękawiczki bez palców. Jej wygląd był...ciekawy i interesujący. Kiedy szła do dyrektora jej długie włosy bujały się lekko. Zatrzymała się na środku sali. Dyrektor wstał i podszedł do niej.

- Dobrze cię widzieć całą i zdrową Eriso - zaczął Dumbledore przytulając dziewczynę, ta odwdzięczyła uścisk. Kiedy została uwolniona z uścisku starca uśmiechnęła się pokazując rząd białych rębów.

- Ciebie też dobrze widzieć - zaraz, czy ona nie powinna zwracać się do niego per dyrektorze, profesorze albo panie? Takie moje niewinne pytanie.

- Napędziłaś mi stracha, a teraz choć - dyrektor zaprowadził Ersę do wyjścia. Dobra, czy coś mnie do jasnej cholery ominęło czy co?

- Stary, widziałeś ją? - spytał Blease z wzrokiem utkwionym w miejscu gdzie stała tajemnicza dziewczyna

- Nie kurwa oślepłem - powiedziałem sarkastycznie

- No ja prawie oślepłem. - przyznał Teo.

Po skończonym posiłku udaliśmy się na zajęcia, ale chyba żaden osobnik mojej płci nie mógł się skupić na lekcjach. Jej oczy wydawały mi się dziwne znajome. Ten intensywny szmaragd.

Kiedy wracałem do dormitorium usłyszałem jakiś śpiew. Piękny śpiew.

Tell me why you're putting pressure on me
And every day you cause me harm
That's the reason why I feel so lonely
Even though you hold me in your arms
Wanna put me in a box of glitter
But I'm just trying to get right out
And now you're feeling so so bitter
Because I've let you down

Nie wiem co mnie skłoniło do podążania na tym głosem. Tak trafiłem na drugie piętro. Na oknie siedziała tajemnicza białowłosa. Była tyłem do mnie.

And the storm is rising inside of me
Don't you feel that our worlds collide
It's getting harder to breathe
It hurts deep inside*

W tym momencie odwróciła się do mnie. Jej szmaragdowe oczy hipnotyzowały mnie. Nie Draco, nie wolno, piźnij się w łeb.

- Witaj Draco - przywitała się. Miała bardzo melodyjny i spokojny głos.

- Eeeee...cześć? - W sumie nie wiedziałem co odpowiedzieć. Białowłosa zaśmiała się. Muszę przyznać że uroczo.

- Nazywam się Erisa. Miło mi - uśmiechnęła się do mnie

- Skąd znasz moje imię? - bądź twardy, nie pokazuj że zmiękłeś.

- Zauszmy że o tobie słyszałam - przekręciła lekko głowę w prawo.

- A wiec wiesz jaki jestem - bardziej stwierdziłem niż spytałem.

- Tak, ale to wiem już po swoim doświadczeniu. - co? I jeszcze jej uśmiech.

- A mogę wiedzieć skąd? - spytałem krzyżując ręce na piersi. W tym momencie Erisa zamieniła się w dobrze znanego mi sokoła. Szybko jednak wróciła do swojej normalnej formy.

- To ty jesteś tym ptakiem? - Nie no pomogłem komukolwiek, no po prostu się nie poznaję.

- Tak. Moje rany mnie osłabiły, dlatego nie mogłam się znowu przemienić. - zeszła z okna i podeszła do mnie - Chciałam ci podziękować że się mną opiekowałeś. Wiem, wiem myślałeś że jestem zwierzęciem, ale jednak...dziękuję ci. Nie przeżyła bym gdyby nie ty - szok, zdziwienie i Merlin wie co jeszcze. Czy ktoś właśnie mi dziękuję? Co się dzieję? - Gdybyś czegoś potrzebował - wyciągnęła z kieszeni mały srebrny gwizdek i podała mi go - gwizdnij. - uśmiechnęła się po czym znów przybrała formę sokoła i odleciała.

Co. Się. Właśnie. Stało?


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

* Tekst piosenki autorstwa Anny Blue "Silent Scream"

Wilk I Ptak | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now