Prolog

846 25 2
                                    

Wycieczka do opuszczonego miasta nie dała nam nowych informacji na temat Stilesa, więc wracaliśmy do domu w ponurych humorach. Większość drogi panowała cisza co prawdopodobnie spowodowane było bitwami prowadzonymi w naszych myślach. Pamiętaliśmy już trochę o tym kim był chłopak i strasznie nam go brakowało. Lydia miała jednak większy problem niż tęsknotę, gdyż właśnie dowiedziała się, że jeśli nam się nie uda pokonać dzikiego gonu ona zostanie jedynym człowiekiem w Beacon Hills.

Dojechaliśmy do domu. Zapalone światło w salonie oznaczało że mamy gości, gdyż mama miała nocną zmianę w pracy. Otworzyłam drzwi i jako pierwsza weszłam do pomieszczenia, gdzie chwilę później znaleźli się Lydia, Malia i Scott. Reszta stada stała w naszym domu uważnie przyglądając się chłopakowi który siedział oparty o futrynę drzwi do kuchni. Mój brat zdenerwowany odciągnął stado (Głównie Liama) na bok przez co ja miałam chwilowo wolną drogę do tajemniczego chłopaka.

- Jestem Susan McCall, a ty? - zapytałam chłopaka i wysunęłam w jego stronę rękę. Przyjrzałam mu się dokładnie. Jego brązowe włosy były podniesione do góry dzięki czemu idealnie widziałam jego zielne oczy i ten zadziorny uśmiech. Był cholernie przystojny.

- On może nas zabić - usłyszałam głos mojego brata i zmarszczyłam brwi nie mając pojęcia o co im chodzi.

- Odpowiadam za niego. Noshiko dała mi ten miecz. - Liam odparł, a ja powoli zaczęłam łączyć fakty.

- To tak niezręczne, gdy mama i tata się kłócą - odparł tylko na co reszta krzyknęła by się zamknął, a chwilę później wyciągnął rękę w moją stronę - Theo Raeken  - odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie, a ja cofnęłam rękę i  odwróciłam się w stronę brata, który zaraz znalazł się obok mnie.

- Czy to naprawdę on? - zapytałam jednak nie potrzebowałam odpowiedzi. Byłam pewna, że patrzyłam właśnie na mordercę. Na chłopaka który zrobił tak wiele złego i zdradził mojego brata. Znałam go tylko z opowieści, ale każda z nich przepełniona była taką nienawiścią, że przesiąkłam nią od stóp do głowy. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się mojej reakcji.

- Tak - Ta krótka odpowiedź padająca z ust mojego brata mi wystarczyła na tyle by stracić kontrolę i uderzyć chłopaka z pięści w twarz, a chwilę później poczułam obejmujące mnie w pasie ręce brata, który odciągnął mnie od mojej niedoszłej ofiary. 

- Widzę, że nauczyłeś kuzynkę jak się bić McCall. - powiedział nastawiając sobie nos, który najprawdopodobniej mu złamałam i usiadł z powrotem na ziemi dalej się uśmiechając. Chłopak był cholernie przystojny i to był chyba mój największy problem, bo mimo że posiadałam jednego z najlepszych chłopaków w mieście nie mogłam zaprzeczyć, że on dorównuje mu wyglądem. Jednak w tej chwili moim marzeniem było sprawić, że przestanie się uśmiechać.

- To moja siostra Raeken - odparł mój brat i mnie puścił. Nadal byłam zdenerwowana. Dosłownie czułam jak szybko bije moje serce, ale nie mogłam przemienić się w nerwach. Oni nie mogli wiedzieć, że ja też byłam inna. Tak byłam wtedy początkującym wilkołakiem, ale już po swojej pierwszej pełni tak, więc kontrola emocji działała dla mnie coraz łatwiej.

- Siostra? - Theo był bardzo zdziwiony. Ja też bym taka była na jego miejscu, bo przecież spędził tu prawie rok z czego dużo czasu jako udawany przyjaciel mojego brata, a nigdy o mnie nie słyszał - Gdzie ją chowałeś tyle czasu? - chłopak świetnie się bawił miał, więc wyśmienity humor co tak strasznie działało nam na nerwy. Prawdę mówiąc przeżywaliśmy żałobę z powodu utraty przyjaciela, a on uznał, że może się tu pojawić i się śmiać działając nam wszystkim na nerwy.

- To nie twoja sprawa Raeken - odparłam powtarzając w głowię mantrę, gdyż moje ciśnienie było już za wysokie. Tak bardzo chciałam wyjść i udać się do mojego pokoju by tam się uspokoić, ale nie mogłam tego zrobić bez zakończenia rozmowy. Musiałam zachowywać się jak normalna nastolatka.

- Wyszczekana, już ją lubię - powiedział ocierając krew z twarzy i puścił do mnie oczko. Był już kompletnie zdrowy co sprawiało mi jeszcze większe problemy z nerwami. Chciałam by cierpiał tak samo jak mój brat kiedy umierał.

- Nienawidzę cię - powiedziałam najbardziej przekonująco jak umiałam i przerzuciłam wzrok na mojego brata - Co on tu robi? Kira go przecież zabrała miał siedzieć pod tą cholerną ziemią do końca swoich dni.

- Liam go wyciągnął za pomocą jej katany, bo uznał, że Theo nam się przyda - na wzmiankę o swojej byłej zrzedła mu mina, ale po chwili znów przybrał swój normalny wyraz twarzy. Kira musiała wyjechać, bo była zagrożeniem nie tylko dla nas, ale też dla samej siebie. Scott miał pecha do kobiet to już druga która odeszła od niego tak niespodziewanie co bardzo musiało go ranić, gdyż obie tak bardzo kochał.

- Kogoś chyba zabolało serduszko - Raeken został skarcony za śmiech przez spojrzenia całego stada, a ja naprawdę musiałam iść się uspokoić daleko od nich.

- On pamięta Stilesa - na te słowa Liama, aż się we mnie zagotowało.

- No i co z tego Liam? Co nam to da?  - zbliżała się pełnia, a ja nadal nie byłam mistrzem poskramiania agresji - Ja, Scott, Lydia i Malia też go pamiętamy.

- Uspokój się, bo ci żyłka pęknie -zgromiłam go tylko spojrzeniem i ruszyłam do pokoju po drodze kopiąc go w nogę, którą zastawiał mi drogę. Prawie zabił Scotta. Nie jest warty życia na ziemi. To zwykły morderca.


Mój brat AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz