Rozdział 7

2.9K 349 42
                                    

Kiedy wrócili do obozowiska, Pidge już spała. Hunk został na warcie, jednak za zgodą Keitha także się położył. Lance wahał się, czy zostawić tak mężczyznę, jednak jego ciało odmówiło posłuszeństwa i usnął gdy tylko się położył.

Wyruszyli następnego dnia. Hunk prowadził powóz, siedząc z Keith'em na przedzie. Lance siedział z tyłu razem z Pidge i Alexem.

W trakcie podróży, Lance dowiedział się, że Hunk też posiadał moc. Także ziemi, jednak nie mógł władać roślinnością. Władał za to dosłowną ziemią; skałami i piaskiem. Lance uznał to za imponujące i wymusił na nim obietnicę małego pokazu gdy dotrą.

- Hunk! - zawołał znudzony chłopiec. - Mogę poprowadzić? Proszę?

- Alex, może lepi...

- Jasne! - uciął Lance'owi mężczyzna. Brunet nie mógł już niczego zrobić, ponieważ ucieszony chłopiec już pognał na przód.

- To się nie skończy dobrze - westchnął.

- Lance - odezwała się Pidge. Chłopak spojrzał na nią i od razu zrozumiał o co chciała zapytać. Widział to w jej oczach. I rozumiał wybór sytuacji. Siedzieli w miejscu najbardziej oddalonym od woźnicy. Keith i Hunk byli zajęci Alex'em. Idealna okazja.

- To długa historia - powiedział, obserwując jak Alex wziął w swoje dłonie lejce. Jednak nadal był asekurowany przez Keith'a.

- Więc ją skróć. Nie poddam się, wiesz o tym, prawda?

Lance westchnął. Wiedział, że nie wygra. Dlatego postanowił jej powiedzieć. Starał się mówić cicho, aby jego słowa nie dosięgły mężczyzny z przodu. Skrócił historię jak tyko mógł. Pidge nie przerywała mu ani nie komentowała. Była dobrym słuchaczem.

Pomimo tego, że wahał się na początku, cieszył się gdy skończył. Poczuł pewnego rodzaju ulgę, że nie musiał już tego w sobie trzymać.

- Rozumiem - dziewczyna pokiwała głową. - Dlatego kierowałeś się do Altei? Chciałeś wrócić do ojca i siostry.

- Tak, wiem, że oni by mi pomogli - Lance uśmiechnął się na wspomnienie rodziny.

- Wiesz, że to jest pierwsze miejsce, w którym rycerze szukają poszukiwanych, prawda?

- Co masz na myśli? - brunet posłał jej zdziwione spojrzenie.

- Nie domyśliłeś się?! - zapytała z niedowierzaniem. - Rodzina. To tam przychodzą. Gdy kogoś szukają, idą do rodziny. Jeśli by cię tam znaleźli, mogłoby to wywołać kolejną wojnę. Nawet teraz musisz uważać. Lotor może posądzić twojego ojca o oszustwo.

Lance spojrzał ślepo przed siebie. Dlaczego on o tym nie pomyślał?! W tamtym momencie nie było mowy o powrocie do Altei. Coś zabolało go w klatce piersiowej. Pidge chyba zauważyła to, ponieważ po chwili się odezwała.

- To nie jest na zawsze, wiesz? Za rok lub dwa będziesz mógł tam wrócić, kiedy sprawa ucichnie. Kiedy szum powojenny minie. Wystarczy, że poczekasz - posłała mu lekki uśmiech. - Jak my wszyscy tutaj.

- Co masz na myśli? - powtórzył.

- Myślisz, że znaleźliśmy się tutaj, razem z własnego wyboru? Poznaliśmy się przed przypadek. Wszyscy czekamy, aby powrócić do naszych rodzin. Ja też czekam.

- Co się stało? Znaczy... Jak tu trafiłaś? Jeśli mogę zapytać - zapytał niepewnie.

- Dzięki mojemu bratu. Mój ojciec został wysłany na wojnę sześć lat temu. Od tamtej pory mój straszy brat pomagał matce. I mi. Pomagał mi opanować moją moc. Pewnego dnia pewna staruszka zauważyła nas. Matka była na bazarze, więc nie mogła nic zrobić. Przyszli rycerze. Matt, mój brat, próbował ich zatrzymać i kazał mu uciekać. Ja uciekłam. Jednak on został zabrany przez galrańskich rycerzy. Nie odważyłam się zbliżyć do domu od tamtego czasu. Nawet nie wiem co się teraz dzieje z moją matką.

✔ Water To My Fire || Klance ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz