Gdy umiera dzisiaj
Część druga
Rozdział szesnasty
- Musi istnieć coś, co mógłbyś zgłosić – wycedził niskim głosem Riddle.
Siedzący naprzeciwko podsekretarza mężczyzna opuścił brodę w szybkim wyrazie uległości.
- Wybacz mi – wyszeptał. Jego jedynym zbawieniem była ich obecna lokalizacja. Ministerstwo. Czarny Pan najprawdopodobniej zachowa swój temperament na inną okazję, gdy będą bardziej oddaleni od sceny politycznej. – Ale nałożył bariery.
- Ale nałożył bariery? – powtórzył za nim mężczyzna z suchym rozbawieniem. – I nie potrafiłeś ich złamać?
- Nie, proszę pana – powiedział całkowicie szczerze Mark. Wiedział, że łganie Czarnemu Panu nie przysporzy mu niczego dobrego. Ten czarodziej potrafił wyczuć kłamstwo niczym wąż dybiący na swoją ofiarę. – Jego osłony były niesamowite. I to jeszcze nałożone niewerbalnie. Niesłychana robota... - Blada dłoń uniosła się w powietrze, powstrzymując jego słowa, gdy wyrażał swój zachwyt nad umiejętnościami magicznymi Izara Blacka.
- Specjalnie wysłałem właśnie ciebie, bo możesz przełamać każde zaklęcie i barierę. Czy to nie tym się właśnie zajmujesz? Łamaniem klątw?
Mark postanowił na to nie odpowiadać, wiedząc, że było to bardziej stwierdzenie niż prawdziwe pytanie. Przeklinał się za to, że nie próbował bardziej zaciekle złamać barier Izara Blacka. Mark miał zaledwie dwadzieścia lat, dopiero co zakończył Hogwart i był bliski ukończenia kursu łamacza klątw. Był bardzo zdziwiony, gdy Czarny Pan zwrócił się do niego po pomoc. A jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że zapamiętał go i jego talenty.
Było to zarówno niezwykle pochlebne, jak i przytłaczające. Ledwo potrafił unieść nieco w jego obecności brodę. A Czarny Pan nie znajdował się przecież nawet w swojej prawdziwej postaci! Minął rok, może trochę więcej, odkąd skusił go do przyłączenia się do jego armii. Wydawało mu się, jakby nie był w centrum jego zainteresowania już od wieków, jednak wspomnienie towarzyszącego temu uczucia wciąż było dla niego bardzo żywe. I to sprawiło, że ślinił się na samą myśl, iż mógłby znowu skupić na sobie uwagę Czarnego Pana i się do niego zbliżyć.
Dostał swoją szansę i całkowicie ją zrujnował. Chociaż... teraz może Czarny Pan zapamięta go właśnie z tej porażki. Być może tak zapadnie mu ona w pamięć, że w przyszłości za wszelką cenę będzie unikał zlecania mu jakichkolwiek misji. I całkowicie bez znaczenia pozostanie to, że jego Pan będzie miał o nim takie złe mniemanie. Liczyło się tylko, że Mark będzie miał jakieś miejsce w jego umyśle. Wówczas pozostanie mu już tylko bardziej się postarać, aby zaimponować swojemu Panu.
Zrobi wszystko. Wszystko.
Zamknął oczy, na próżno próbując wziąć spokojny wdech i zapisać sobie w pamięci zapach tego mężczyzny.
- Chociaż wcale nie powinno mnie to tak dziwić – mruknął jedwabiście jego Pan. Na różowej skórze Marka pojawiła się gęsia skórka. – Izar Black to naprawdę utalentowany, młody człowiek.
Jego żołądek ścisnął się w gorącej, gęstej i spaczonej zazdrości. Otworzył oczy i ostrożnie podniósł wzrok, ale nie napotkał spojrzenia swojego Pana.
- Pomimo swojego niepowodzenia, proszę pana, zauważyłem, że wydawali się sobą dość mocno pochłonięci. Niemal obsesyjnie. – Nie mógł zwrócić się do podsekretarza Riddle'a „mój Panie", bo najzwyczajniej w świecie Mroczny Znak na jego ramieniu zabraniał mu odnosić się do Riddle'a i Czarnego Pana jako jednej i tej samej osoby.
CZYTASZ
Gdy umiera dzisiaj
FanfictionOpis: Wychowany w mugolskim sierocińcu Harry (Izar) przybywa do Hogwartu jako dość zgorzkniały chłopiec, który dzięki niespotykanej inteligencji w młodym wieku zostaje Niewymownym oraz Śmierciożercą. Dorastając, zmuszony jest do zmagania się z tym...