Gdy umiera dzisiaj
Część druga
Rozdział osiemnasty
Minuty spędzone na siedzeniu na sterylnym, sztywnym krześle zamieniły się w godziny. Nieruchomy jak posąg Izar pogrążony był głęboko w myślach, próbując zablokować dźwięk tykania wywieszonego w poczekalni zegara. Nie wiedział, co było gorsze – zegar przypominający mu, jak długo operują już Regulusa, czy może nieustanne oddychanie Severusa i Lucjusza.
Izar doskonale wiedział, że byli zwyczajnymi strażnikami. Voldemort rozkazał im, aby go pilnowali. Być może po to, by powstrzymać go od wtargnięcia na salę operacyjną i podzielenia się z Regulusem klątwą nieśmiertelności. Albo by poskromić jego gniew.
- Zaatakowano go w czasie bitwy? – odezwał się spokojnie, patrząc przed siebie, a nie na towarzyszących mu mężczyzn. Wcześniej próbowali wytłumaczyć mu, co się stało, jednak on wyłapał z potoku ich słów jedynie: „on żyje".
Ubrany w pogniecione spodnie i czarną koszulkę, wyglądał równie nieporządnie, co siedzący obok niego dwaj śmierciożercy z Wewnętrznego Kręgu. Przybyli do niego prosto z rajdu we Francji. Najwyraźniej, wnioskując z tych ułamków informacji, którym udało się dotrzeć do jego zamroczonego umysłu, Voldemort wziął swoją armię do Francji i w gniewie wymordował niezliczoną ilość czarodziei oraz czarownic, po czym sprowadził ich do Wielkiej Brytanii, by tam kontynuować swój atak. Czarny Pan miał temperament. Wybuchowy temperament. I czasami robił rzeczy, które nie zostały porządnie przemyślane. Zainicjowanie rajdu we Francji nie było czymś, co Izar uważał za rozsądne. Nie tylko pchnie to Marjolainę do zaatakowania Wielkiej Brytanii, ale także wywoła w innych krajach Europy strach.
- Głupiec – syknął Izar, zapominając o swoim otoczeniu. – Jesteś cholernym głupcem.
Kiedy kraje Europy usłyszały o rosnącym w Wielkiej Brytanii Czarnym Panu, postanowiły trzymać się od tego konfliktu najdalej, jak to tylko możliwe. Teraz jednak, gdy Voldemort zrobił tak idiotyczny błąd i zaatakował inne państwo, bardzo możliwe było, że pomiędzy Ministerstwami innych krajów Europy i Wielką Brytanią nawiąże się sojusz. Z powodu strachu. Strachu, że śmierciożercy w każdej chwili mogą ich zaatakować. A jeśli tak się właśnie stanie, Izar wiedział, że Ciemna Strona nie będzie miała najmniejszych szans.
Lucjusz i Severus wymienili spojrzenia, po czym spokojnie odwrócili się, jak gdyby nie zauważyli jego wybuchu. Zanim którykolwiek z nich mógłby odpowiedzieć na zadane przez niego pytanie na temat Regulusa, drzwi do poczekalni otworzyły się z rozmachem i do pomieszczenia wkroczył pieprzony podsekretarz Riddle.
Izar nie zwrócił na niego uwagi. Zamiast tego siedział dalej pochylony do przodu i, uparcie patrząc przed siebie, na przemian zaciskał i rozluźniał pięści. Był wczesny ranek, gdzieś między trzecią a czwartą. Aidena zostawił na Grimmauld pod opieką Stworka. Dzieciak obudził się z płaczem po wizji z udziałem Regulusa. Jakaś część umysłu Izara wiedziała, że powinien uspokoić chłopca przed wyjściem, ale jego zmartwienie o ojca przytłoczyło odczuwane przez niego poczucie winy z powodu zostawienia Aidena samego z jego łzami.
Ciepława dłoń owinęła się wokół jego karku, ściskając go. Zapach używanego przez Riddle'a mydła rozniósł się mocno po sterylnej poczekalni.
- Co z nim? – zapytał cicho mężczyzna, pamiętając o towarzyszących im w pokoju osobach.
- Nie wiem – odparł krótko Izar. – Wciąż go operują.
- Od ostatnich dwóch godzin – dopowiedział z pewnym znużeniem Lucjusz.
Izar strząsnął dłoń ze swojej szyi, nie mogąc znieść dotyku Riddle'a, dopóki nie dowie się dokładnie, co spowodowało obecny stan jego ojca. Nie mówiąc o tym, że już przed tym wydarzeniem jego stosunki z Czarnym Panem nie miały się najlepiej.
CZYTASZ
Gdy umiera dzisiaj
FanfictionOpis: Wychowany w mugolskim sierocińcu Harry (Izar) przybywa do Hogwartu jako dość zgorzkniały chłopiec, który dzięki niespotykanej inteligencji w młodym wieku zostaje Niewymownym oraz Śmierciożercą. Dorastając, zmuszony jest do zmagania się z tym...