Gdy umiera dzisiaj
Część druga
Rozdział trzydziesty ósmy
Czuł się trochę, jakby byli na miesiącu miodowym – wyruszyli na pustkowie i zdecydowali się na romantyczny spacer po trawiastych wzgórzach. Izar wciskał ręce głęboko do kieszeni, idąc posępnie za Voldemortem niczym jakiś wierny sługa. W ich przechadzce z pewnością nie było nic romantycznego. Powietrze było ciężkie od nadchodzących zmian i obaj to wyczuwali, choć żaden z nich niczego na ten temat nie powiedział.
- Little Hangleton – mruknął Izar, w końcu odzywając się do idącego przed nim mężczyzny. Zbliżali się do szczytu wznoszącego się nad małym miasteczkiem wzgórza. – Dlaczego właśnie to miejsce? Jakie ma znaczenie? – Voldemort przerwał swoją wędrówkę i spojrzał na niego oceniająco przez ramię. Obaj mieli na sobie mugolskie ubrania, przez co Izar domyślał się, że nie znajdowali się w miejscu, które witałoby czarodziejów z otwartymi ramionami.
- W tym miasteczku mieszkał mój mugolski ojciec oraz wyizolowana matka z rodziną – odparł chłodno Voldemort, po czym ruszył ponownie ku szczytowi wzgórza.
Ach, to by wyjaśniało jego zamkniętą w sobie postawę. Merlinie... wydawało się, jakby minęły od tego czasu całe wieki, ale Izar pamiętał doskonale swoje pierwsze spotkanie z Bellatriks Lestrange, podczas którego ciotka okrutnie i sadystycznie wytknęła mu jego pochodzenie. Będąc wówczas jeszcze młodym chłopcem, Izar uciekł i ukrył się w małej alkowie, próbując poradzić sobie jakoś ze świadomością bycia niechcianym dzieckiem. Voldemort znalazł go wtedy i pocieszył, mówiąc, że sam także jest bękartem i zabił swojego mugolskiego ojca.
Była to jedna z niewielu rzeczy, jakie Izar wiedział na temat jego dzieciństwa. Biorąc jednak pod uwagę, jak wiele było między nimi podobieństw, wcale go nie zaskoczyło, że najwcześniejsze lata Voldemorta przebiegły bardzo podobnie do jego. Obaj byli półkrwi, mieli dysfunkcyjnych rodziców i życie pełne męki spowodowanej dorastaniem w sierocińcu...
- I Dumbledore wie, że to stąd pochodził twój ojciec?
- Nie on, tylko moja matka i jej rodzina, Gauntowie – poprawił go sztywno Voldemort, jak gdyby było to ostatnie miejsce, w jakim pragnął się teraz znajdować. – Tom Riddle mieszkał jakąś milę stąd. Naszym celem jest chata, w której żyli Gauntowie. Dumbledore będzie prawdopodobnie zakładał, że przybędę tu, aby ukryć mojego ostatniego horkruksa.
Oczywistym było, iż Voldemort nie jest zadowolony z wrócenia do tego miejsca i Izar nie musiał nawet spoglądać na jego niespokojną aurę, aby o tym wiedzieć. Czarny Pan nigdy nie mówił o swojej rodzinie, matce oraz dzieciństwie... Izar czułby się nawet z tego powodu urażony, gdyby nie fakt, że doskonale rozumiał, jak to jest mieć burzliwą przeszłość. Znał Voldemorta i wiedział, że jest on po prostu zawstydzony swoim pochodzeniem.
- Dlaczego mnie tu ze sobą wziąłeś? – zapytał niewinnie.
- Jesteś moim kochankiem – odparł prosto Czarny Pan. – Jeśli ma mi przy tym ktokolwiek towarzyszyć, mogłeś być to tylko ty.
- Wzruszające – zakpił cicho Izar, doskonale świadomy, że mężczyzna i tak na pewno go usłyszy. – Szkoda tylko, że twoje namiętne wyznania nie idą w parze z czynami. Nie wiem zupełnie nic na temat twojej przeszłości.
Voldemort zatrzymał się gwałtownie i odwrócił, wskazując palcem w jego twarz.
- Wiesz więcej niż ktokolwiek inny, za wyjątkiem Albusa Dumbledore'a. I zobacz, dokąd zaprowadziła go ta wiedza. Używa jej przeciwko mnie.
CZYTASZ
Gdy umiera dzisiaj
FanfictionOpis: Wychowany w mugolskim sierocińcu Harry (Izar) przybywa do Hogwartu jako dość zgorzkniały chłopiec, który dzięki niespotykanej inteligencji w młodym wieku zostaje Niewymownym oraz Śmierciożercą. Dorastając, zmuszony jest do zmagania się z tym...