18.Ideały nie istnieją

795 45 10
                                    

Marinette bardzo cicho udała się do kuchni zaparzyć herbatę. Na szczęście, jej rodzice byli jeszcze w piekarni, co pozwoliło uniknąć jej dodatkowych pytań. Już po chwili zabrała dwa kubki i wróciła na górę. Czarny Kot siedział na łóżku. Na pierwszy rzut oka, widać było, że jest bardzo smutny. Granatowowłosa podała towarzyszowi gorący napój, a następnie sama usiadła na krzesło.

-Ej, Czarny Kocie. Na pewno wszystko jest w porządku?- zapytała z troską.

-Nic nie jest w porządku. Chciałbym cofnąć czas i naprawić wszystkie moje błędy, tak samo jak błędy osób przez których, jestem taki.- powiedział.

-Ale błędy także są nam potrzebne. One pozwalają nam zrozumieć, co robimy źle i w jaki sposób możemy to naprawić. 

-Wybacz, ale nie zawsze, wszystko można naprawić. Za niektóre rzeczy musimy zapłacić dużą cenę, a to i tak nie pomaga. Czasem wystarczy jedna, mała pomyłka, jeden ułamek sekundy, jedno słowo za dużo, aby wywrócić nasze życie do góry nogami.

-Może i masz rację, jednak to nie kształtuje to kim jesteśmy.-dodała.

-Ludzie kształtują to kim jesteśmy. Inni chcą zrobić z nas ideały. Ideały nie istnieją, to tylko pozory, które odbierają nam szczęście i okłamują otoczenie. Wiem co mówię. Czarny Kot. Niezwyciężony super bohater, idol wielu nastolatek, najlepszy z najlepszych. A tak naprawdę, jestem tylko zwyczajnym chłopakiem, który robi wszystko, co mi każą. Żadnych marzeń, ambicji, planów. Odkąd pamiętam otaczała mnie pustka.- z jego oczu znów poleciały pojedyńcze łzy.

Dziewczynę poruszyły słowa bohatera. Bez namysłu usiadła obok niego na łóżku, a głowę oparła o jego ramię. 

-Nie wiedziałam, że jesteś taki.- rzekła po chwili.

-Taki? Czyli jaki?

-Wrażliwy, pełen współczucia, prawdziwych uczuć, a nawet tak inteligentny. Myślałam, że jesteś typowym, rozpieszczonym nastolatkiem, który flirtuje każdą, napotkaną dziewczyną. Strasznie mi teraz przykro.

W tym momencie chłopak zaczął gładzić jej miękkie włosy, na co Marinette objęła go w talii. Gdy jednak spojrzała na niego, zapanowała chwilowa cisza. Wpatrywał się w jej piękne, fiołkowe oczy. Przepełniało je ciepło i troska.

-Przepraszam.- wyszeptał, przerywając ten moment.

-Za co?

-Za to, że marnuje Twój cenny czas i za to, że musisz słuchać moich narzekań.

-Nawet tak nie mów, bo nigdy bym tak nie pomyślała. Ten wieczór, który spędziłam z Tobą, nauczyły mnie, że nie można oceniać innych po pozorach, a poza tym dzięki Tobie nie czułam się dziś samotnie.- lekko się uśmiechnęła. 

Nagle blondyn spojrzał na zegar, który wskazywał już dość późną godzinę.

-Niestety, muszę już iść. Za chwilę zaczną się o mnie martwić.

-Jasne, ale musisz mi coś obiecać. Następnym razem, gdy będziesz mieć problem przyjdziesz do mnie, zamiast siedzieć na dworze pod jakimś murem.

-Obiecuję. W sumie, będę Cię odwiedzał, nie tylko w razie złego humoru. Na Twoim miejscu spodziewałbym się częstych wizyt.

-W takim razie, będę czekać z niecierpliwością. 

-Do zobaczenia, Marinette.- dodał na pożegnanie i opuścił budynek.

-Do zobaczenia, Kocie.- szepnęła pod nosem. 

Ten wieczór był niesamowity, ale jutrzejszy dzień zapowiadał się równie fantastycznie. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Z góry przepraszam za błędy.

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i zachęcam do zostawiania na jego temat opinii w komentarzach;)

Pozdrawiam wszystkich!

Miraculum: Zaufaj miWhere stories live. Discover now