014 "Drugie drzwi po lewo"

720 30 27
                                    

Czym prędzej po wyjściu z wanny ubrałam się w dresy, zwykłą bluzkę, a włosy związałam w kitkę z przodu zostawiając kilka kosmyków wolno. Byłam zestresowana i odruchowo sięgnęłam do szuflady, w której leżały.. papierosy. Wyciągnęłam jednego z pudełka, a następnie wyszłam na balkon po drodze chwytając zapalniczkę. Odpaliłam papierosa, a następnie przyłożyłam go do ust i zaciągnęłam się nikotyną, pomieszaną z miętowym filtrem.

Ja wiem, że nie powinnam palić bo to do niczego dobrego nie prowadzi, ale to moje zdenerwowanie, zestresowanie uspokaja i już taka nie jestem. Kupiłam je przedwczoraj w kiosku i kiedy czuję potrzebę to wyciągam jednego i palę.

Po niecałych dwóch minutach wracam do środka, a następnie biorę dwie gumy do żucia i delikatnie psikam się jednym z moich perfum, które używam na co dzień kiedy nigdzie nie wychodzę.

Kilkanaście sekund później słyszę pukanie do drzwi, a więc ostatecznie poprawiłam swój wygląd w lustrze i ruszyłam otworzyć drzwi Jorge. Odkluczyłam zamek, a następnie otwarłam drzwi. Chłopak stał ubrany w normalne ubrania i uśmiecha się delikatnie.

- Wejdź - otworzyłam szerzej drzwi. Wszedł do środka, a ja zamknęłam z powrotem drzwi - Przepraszam jeżeli popsułam twoje plany, ale czułam potrzebę spędzenia z kimś wieczoru

- Nie ma sprawy, i tak byłem sam - spojrzałam na jego twarz. Stał się bardziej męski jeżeli mogę to tak nazwać, cały czas u niego widzę delikatny zarost, chodzi w garniturach. A przez jego szarą bluzkę było widać bardzo dobrze wyrobione mięśnie - dlaczego się tak na mnie patrzysz?

- Przepraszam, zamyśliłam się - spuściłam głowę w dół i ruszyłam do kuchni - chcesz coś do picia? - spytałam.

- Może być alkohol? - odwróciłam głowę w jego stronę, kiedy on stał oparty o framugę i obserwował co robię. Przytaknęłam i podeszłam do barku, w którym znajdowały się wszelakiego rodzaju alkohole. Chwyciłam butelkę z Jack Daniel's i podeszłam z powrotem do blatu kuchennego, na którym postawiłam trunek.

- Z lodem? - spytałam, nie patrząc na niego.

- Tak - odpowiedział, a ja spojrzałam na niego. Chodził po salonie i badał wszystko wzrokiem, tak, jakby chciał wiedzieć co działo się u mnie przez te pół roku jego nieobecności, za pomocą zdjęć czy przedmiotów. Westchnęłam cicho i wlałam napój do szklanek, a następnie wrzuciłam do nich po dwie kostki lodu. Chwyciłam przedmioty do rąk i jeden podałam Blanco. Usiadłam na kanapie naprzeciwko niego, a on po drugiej stronie na skórzanym fotelu.

- Jak się czujesz? - odezwał się kiedy między nami zapadła cisza, tak, że słyszałam swój własny oddech.

- Lepiej, dziękuje - odparłam i posłałam mu delikatny uśmiech. Obserwowałam lód w szklance, ruszając nią dzięki czemu lód odbijał się od ścian - a jak z kwiatkiem? - uniosłam wzrok na jego twarz, a on zaczął się cicho śmiać.

- Stoi na swoim miejscu - posłałam w jego stronę ponownie delikatny uśmiech i wzięłam łyk napoju - gdzie jest toaleta?

- Drugie drzwi po lewo - odpowiedziałam, a on odłożył picie i poszedł do toalety. Siedziałam i czekałam na szatyna, ale długo nie wracał. Wstałam i poszłam zobaczyć czy czasem coś się nie stało. Idąc do łazienki spojrzałam na sypialnię, a tam spostrzegłam Jorge. Westchnęłam i po cichu weszłam do środka.

- Nie miałeś być w toalecie, hm? - odezwałam się i skrzyżowałam ramiona, a on odwrócił głowę w moją stronę i dzięki temu dostrzegłam, że trzyma w dłoniach ramkę ze zdjęciem moim i Pepe i się jemu przygląda.

- Jesteś z nim szczęśliwa? - zapytał. Spojrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem, co go to obchodzi? Właściwie to mógł być po prostu życzliwy.

- Tak - odparłam cicho. Podeszłam i usiadałam na lewej stronie łóżka. Obserwowałam co robi. - Czemu pytasz?

- Nie wiem co działo się przez te miesiące. Jestem po prostu.. ciekawy - odłożył zdjęcie na miejsce i spojrzał w moje oczy - a ty?

- A ja co? - przełknęłam ślinę nie zaprzestając kontaktu wzrokowego z szatynem.

- Nie jesteś ciekawa? - podszedł bliżej.

- Przestało mnie to interesować od momentu, w którym ze mnie zrezygnowałeś - odpowiedziałam. Prawda jest taka, że często zadawałam sobie pytanie co robi i czy o mnie myśli.

- Nadal w to brniesz? Myślałem, że sobie już wszystko wyjaśniliśmy i to już jest za nami - nie spuszczał wzroku z moich oczu.

- Ja nie zapomniałam o naszej relacji i o tym wszystkim, zresztą po co cię to wszystko interesuje skoro sam chciałeś zakończyć ten rozdział? - zmarszczyłam brwi. Podszedł blisko mnie, a następnie pochylił się i położył dłonie na moich udach. Nabrałam powietrza do płuc i obserwowałam jego oczy.

- Zakończyłem to co było kiedyś, ale nie zaprzeczyłem tej relacji. Wszystko można zacząć od nowa, z nową kartą - spuściłam wzrok. Serce biło mi niewyobrażalnie szybko.

- Proponujesz mi romans? - powiedziałam dosyć niepewnie i uniosłam ponownie wzrok na jego oczy.

- Jeżeli to sprawi, że znów będę mógł posmakować twoich ust to tak - odpowiedział i zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Przełknęłam ślinę i odruchowo podparłam się rękoma z tyłu, pochylając się do tyłu, kiedy Jorge w dalszym ciągu zbliżał się do mnie.

W końcu moje ręce tego nie wytrzymały i runęłam plecami na łóżko. Chłopak wykorzystał to i splótł swoje dłonie z moimi, a następnie położył je nad moją głowę. Przyssał się do moich ust. Już chciałam się mu oddać jednak w porę odzyskałam rozum i wyrwałam swoje ręce, a następnie odepchnęłam go od siebie i szybko wstałam z łóżka.

- Nie mam zamiaru zdradzać Pepe z tobą i to jeszcze wtedy kiedy jest w śpiączce - mówiłam - nie wiem za kogo ty mnie uważasz, ale to co robisz jest wręcz bezczelne - spojrzałam na niego i on patrzył na mnie niewzruszony - lepiej będzie jak pójdziesz - on dalej stał i mnie obserwował. Zbliżył się do mnie i dłonią dotknął mojego policzka.

- Wyjdź, proszę - odezwałam się ciszej. Łzy zebrały się do moich oczu pod wpływem jego dotyku, bardzo mi go brakowało.

- Czego się boisz? - spytał, a ja spojrzałam na niego niezrozumiale - boisz się zdrady czy tego, że znowu mnie pokochasz? - gładził kciukiem mój policzek. Obserwowałam jego oczy i rozchyliłam wargi aby odpowiedzieć

- Boje się cierpienia - odpowiedziałam szeptem - bo wiem, że to wszystko nie ma prawa istnieć i wszystko źle się skończy. Znowu pojawiłeś się w moim życiu i tylko namieszałeś.

- W twoich uczuciach, prawda? - dokończył za mnie.

- W moim świecie - namieszał we wszystkim. W moich uczuciach, postanowieniach, związku, życiu, wszystkim. On jest wszystkim - musisz odejść.

- Nie chcę odchodzić - zaprzeczył.

- Musisz. Nasze drogi idą w innym kierunku i każdy musi iść swoją, żyć inaczej. Musisz odejść stąd zanim zacznie się to co nie może się nigdy zdarzyć.

- Ale w pewnym momencie te drogi krzyżują się ze sobą, dając skrzyżowanie i to właśnie tam znowu łączymy się ze sobą i dalej przez życie razem iść jest nam dane - przygryzłam wargę, a on widząc to kciukiem wyciągnął ją spomiędzy moim zębów. Pochylił się i pocałował mnie, tym razem nie sprzeciwiałam się i pozwoliłam mu na to.

To jednorazowe, więcej razy nie będzie. Nie może i nie pozwolę na to. Już i tak wyrabiam wielkie świństwo Pepe kiedy on jest w śpiączce niczego nieświadomy, w naszej sypialni. Ale każdy dobrze znający pana Blanco dobrze wie, że na jednym razie to się nie zakończy.

***

my stupid love | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz