008 "Tam gdzie powinnam"

755 23 21
                                    

- Przestań gadać - warknął, a ja momentalnie się przymknęłam - doskonale wiesz, że obydwoje na to czekaliśmy. W końcu mogłem przypomnieć sobie jak twoje usta idealnie komponują się z moimi - powiedział. Moje serce zaczęło bić znowu dwa razy szybciej.

Nie wierzę w to co właśnie usłyszałam.

- Nie wiesz co w tym momencie do mnie mówisz - odsunęłam się do tyłu - to twoja wina! - podniosłam głos.

- Moja wina? - przybliżył się bliżej mnie. Zeskanował szybko moją twarz, a jego usta ponownie wylądowały na moich. W oczach zebrały mi się łzy i odepchnęłam szatyna. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem, a następnie zaczęłam biec, pozwalając moim łzom lecieć jak chcą.

Pomimo wszystko właśnie zdradziłam mojego narzeczonego. Jednak nie mogę zaprzeczyć, bo to co stało się pomiędzy mną, a Jorge przywróciło zastygłe w ruchu motylki w brzuchu. Na nowo mogłam posmakować jego ust. Jednak wiem, że teraz będę pragnąć go dwa razy bardziej.

W końcu znalazłam się w okolicy, którą rozpoznaje - przedmieścia Chicago. Świetnie. Na szczęście miałam przy sobie pieniądze i zatrzymałam taksówkę, która akurat jechała. Podałam adres kierowcy i ruszyliśmy.

Pod budynkiem, w którym mieszkam znalazłam się po dwudziestu minutach. Zapłaciłam kierowcy należytą sumę i stanęłam przed drzwiami. Wyciągnęłam telefon z torebki, na którym było dwadzieścia nieodebranych połączeń od Barroso. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka, a następnie do windy, która zawiozła mnie na czwarte piętro. Z lekkim zawahaniem otworzyłam drzwi od mieszkania i weszłam do środka.

Weszłam do salonu, gdzie zastałam Pepe, który pił whisky. Nadal mnie nie zauważył, ale widziałam jego czerwony oczy - płakał. Poczułam ukłucie w sercu. W momencie, w którym przyglądałam się mu on odblokował ekran telefonu i wybrał numer. W tym samym momencie mój telefon zaczął dzwonić, a on gwałtownie odwrócił się w moją stronę, zakańczając połączenie.

- Martina - wstał i nie spuszczając ze mnie wzroku podszedł do mnie - gdzie ty do cholery byłaś?

- Tam gdzie powinnam - odparłam oschle i wyminęłam go, kierując się w stronę sypialni.

- Porozmawiajmy, proszę. Dobrze wiesz, że nie chciałem cię zranić..

- Ale to zrobiłeś - odwróciłam się gwałtownie w jego stronę, a on jedynie westchnął. Widziałam smutek w jego oczach, ale halo od kiedy narzeczona jest mniej ważna? - i ja głupia jeszcze ci dzisiaj wyznałam, że cię kocham - w moim gardle pojawiła się gula, która uniemożliwiła mi kontynuowanie.

- Przepraszam, ja naprawdę przepraszam. Nie chcę i nie chciałem żeby to tak wyglądało. Zdaje sobie sprawę, że cię zraniłem i jest mi źle z tym. Jeśli mam być szczery to zapomniałem, po prostu - patrzył na mnie z wyczekiwaniem. Ja jedynie patrzyłam na niego z wielkim bólem. Przygryzłam wargę i odwróciłam wzrok od chłopaka. Widzę, że cierpi, a ja pod wpływem tego się zaraz złamie, a tak nie chcę. Nie dam sobie w kaszę dmuchać.

- Myślę, że lepiej będzie jak dzisiaj będziesz spał na kanapie - powiedziałam twardo. Spojrzał na mnie i przytaknął. Kiedy wyszedł z pokoju, ja runęłam na łóżko i pogrążyłam się w płaczu. Wszystko coraz bardziej się komplikuje.

***

Następnego dnia rano nie rozmawiałam z Pepe, przechodziliśmy obok siebie jakbyśmy się nie znali, jakbyśmy byli powietrzem. Naszykowałam się i bez żadnego słowa ruszyłam na plażę, gdzie odbędzie się sesja zdjęciowa. Tym razem udałam się tam samochodem, nie miałam ochoty po drodze spotkać kogoś znajomego. Kompletnie nie mam humoru, a ten tydzień rozpoczął się fatalnie. W nocy nie potrafiłam spać, ciągle się kręciłam, bo dręczyła mnie kłótnia z Pepe, a kiedy już udawało mi się zasypiać mój mózg zaczął odtwarzać obrazy z wczorajszego dnia. Jorge i jego usta.

Równo o godzinie dziewiątej zawitałam na plaży, gdzie czekał na mnie już fotograf i inne osoby. Przywitałam się tak jak należy, a następnie zostały mi wręczone stroje, w których będę miała robione zdjęcia. Przebrałam się w pierwszy i podziękowałam sobie w duszy, że nie zrobiłam rano makijażu, bo całkowicie zapomniałam o tym, że miałam się nie malować.

Cała sesja zdjęciowa zajęła ponad trzy godziny, a ja byłam niemalże wykończona. Przebrałam się w swoje ciuchy i umówiłam się z Mercedes do naszej ulubionej kawiarni na latte. Po dwudziestominutowej jeździe znalazłam się pod kawiarnią. Weszłam do środka i zamówiłam dwie kawy, przy okazji zajmując miejsce. Kilka minut później blondynka przekroczyła próg budynku.

- Hej, jak ci poszła dzisiejsza sesja? - przywitała się i usiadła naprzeciwko mnie - zamawiałaś coś?

- Trzy godziny to wszystko zajęło, jestem wykończona - westchnęłam - tak, zamówiłam dwie kawy latte - przytaknęła w odpowiedzi.

- Spałaś coś w nocy? Jesteś blada  - zmarszczyła brwi. Przygryzłam wargę.

- Obiecaj, że nie będziesz piszczeć, wrzeszczeć ani cokolwiek innego - spojrzałam na nią z podniesionymi brwiami. Lekko się zawahała ale przytaknęła.

- Wczoraj pokłóciłam się z Pepe, bo jutro mam koncert i to w dodatku mój pierwszy w Chicago. Powiedziałam mu o tym tydzień temu żeby miał czas na załatwienia dnia wolnego, a on jak zwykle stwierdził, że praca jest ważniejsza ode mnie. Po raz kolejny się na nim zawiodłam - mówiłam.

- I tylko o to tyle szumu? - oparła się o krzesło z naburmuszoną miną.

- Poszłam się po tym od razu przejść i spotkałam Jorge. Um, między nami nawiązała się wymiana zdań i w końcu pojawiło się paparazzi. Wsadził mnie do samochodu i pojechaliśmy gdzieś na przedmieścia Chicago. Tam doszło do.. - wzięłam głęboki wdech - pocałunku - blondynka otwarła usta ze zdziwienia.

- Jak to pocałunku? Jak, jak..

- To jego wina, tylko i wyłącznie jego wina - wcięłam się.

- Martina dlaczego ty zawsze tak wszystko komplikujesz.. - powiedziała poirytowana.

- To nie moja wina! Ja mu nie kazałam się do mnie zbliżać i całować - oburzyłam się.

- Ale go nie odepchnęłaś idiotko - przewróciła oczami.

- On i tak bierze ślub za trzy miesiące, to nie powinno się stać, to był błąd i na pewno zrobił to pod wpływem emocji - mówiłam wpatrując się w paznokcie.

- Sama w to nie wierzysz. Gdyby to był błąd to byłby przeprosiny, a on tego nie żałuje Tini.

- Skąd wiesz? Ja tego żałuje - skłamałam.

- Myśl sobie co chcesz, dla mnie ty nigdy nie przestałaś go kochać - wzruszyła ramionami.

***

Po skończonym czasie z Mechi pojechałam do parku w Chicago, gdzie ma się odbyć próba do jutrzejszego koncertu. Scena była już częściowo rozłożona, a na niej stały już instrumenty. Zadowolona poszłam na backstage i przywitałam się z wszystkimi. Po krótkiej konwersacji wzięliśmy się za próbę. Jutro na koncercie zaprezentuje piosenki znanych osób czy moją piosenkę „My Stupid Heart". Próba trwała łącznie godzinę, a po skończeniu niej udałam się już do mieszkania. Była godzina 14, a więc uważałam, że teraz czas w końcu znaleźć chwile dla siebie. Wezmę długa kąpiel i umyje włosy, a przy okazji pomaluje sobie na nowo paznokcie na kolor czarny. Uniwersalny. Zaparkowałam pod budynkiem i wyszłam z samochodu. Zamknęłam go i weszłam do budynku i wjechałam na 4 piętro. Zajęta szukaniem kluczy zderzyłam się z męskim torsem. Spojrzałam w górę i zamarłam. Znowu on.

- Cześć - odezwał się.

- Co ty tu do cholery robisz? - wysyczałam.

- Wczoraj nie udało nam się porozmawiać i chce teraz - odparł.

- Oszalałeś? Nie masz prawa nachodzić mnie w moim mieszkaniu, poza tym skąd wiesz gdzie mieszkam? - zmarszczyłam brwi.

- Twój narzeczony pracuje u mnie w firmie, Tini. Nalegam abyśmy porozmawiali - westchnął. Przewróciłam oczami, bo wiedziałam, że nie da mi spokoju jeżeli z nim nie porozmawiam. Odkluczyłam drzwi i otwarłam na oścież drzwi.

- Wchodź - powiedziałam, a on z delikatnym uśmiechem wszedł do środka. Ściągniesz problemy Blanco, ty tylko ściągasz problemy.

***

my stupid love | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz