027 "Jeszcze jedna sprawa"

742 27 19
                                    

2 dni później

Wczoraj Pepe pojechał do Miami, a dzisiaj do Chicago przylatują moi rodzice. Planuje im sama powiedzieć, że jestem w ciąży, ale powiem im całą prawdę. Powiem im, że to nie dziecko Pepe, a Jorge, muszę być chociaż z własnymi rodzicami szczera. I będzie to cholernie źle wyglądać, ale chce im powiedzieć to. Od samego rana zaczęłam od ogarnięcia mieszkania, a przy okazji skoro mój narzeczony wyjechał mogłam powspominać sobie dużo rzeczy za pomocą różnych pamiątek. Nadal przechowuje naszyjnik, który Jorge podarował mi w wojsku i codziennie na niego patrzę. Nie jestem w stanie go założyć, to przywołałoby zbyt dużo również złych wspomnień, do których nie chce wracać.

Wiele rzeczy również przy okazji zdążyłam wyrzucić, przez co jestem zmuszona iść dzisiaj wyrzucić śmieci i przygotować coś dobrego na przyjazd rodziców. Dawno ich nie widziałam i możliwe, że się zmienili.

- Halo? - odebrałam telefon.

- Kochanie jesteśmy już w Chicago! Za dwadzieścia minut powinniśmy być u ciebie - oznajmiła radosnym głosem moja mama.

- Czekam - uśmiechnęłam się do siebie po czym rozłączyłam się. Westchnęłam i odłożyłam telefon po czym ruszyłam przygotować picie i jedzenie. Nieco się stresuje, ale wiem, że ulży mi kiedy im wszystko powiem.

Poszłam do kuchni, z której zabrałam szklanki, a następnie wróciłam się po napój. Na szczęście w górnej szafce były jeszcze jakieś przekąski i mogłam je wyłożyć na stolik.

Zgodnie z tym jak powiedziała moja mama, po 20 minutach usłyszałam dzwonek. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je z szerokim uśmiechem. Wpuściłam ich do środka i od razu przytuliłam się do nich.

- Tęskniłam - powiedziałam, a mama mocniej mnie ścisnęła.

- My też Martina - odezwał się mój tata po czym złożył na moim czole pocałunek - gdzie jest Pepe?

- Pepe jest w Miami - odparłam i skrzyżowałam ramiona. Zmarszczyli brwi.

- Dlaczego? Mogłaś powiedzieć, przylecielibyśmy gdyby był w domu - odezwała się moja mama.

- Nie, chce z wami porozmawiać - Uśmiechnęłam się delikatnie. Przytaknęli po czym przeszliśmy do salonu. Usiadłam na fotelu, a moi rodzice na kanapie.

- Co się dzieje? - zaczęła od razu moja mama. Przygryzłam wargę.

- Jestem w ciąży - powiedziałam, a oni wpatrywali się we mnie z wytrzeszczem. Moja mama pierwsza przyłożyła dłoń do ust i od razu do mnie podeszła po czym mnie objęła.

- Kochanie, nie wiem co powiedzieć. Jestem szczęśliwa i to bardzo, że będę miała wnuczka lub wnuczkę - objęła dłońmi moje policzki i głaskała je kciukami - szkoda tylko, że Pepe nie mógł być tu teraz z tobą.

- Jest jeszcze jedna sprawa - odchrząknęłam cicho po czym usiadłam z powrotem na fotelu - to nie jest dziecko Pepe.

- Co proszę? - tata zareagował od razu - Jak to nie jego dziecko? Puszczałaś się?!

- Nie! Nigdy - zaprzeczyłam natychmiast - kiedy byłam w wojsku moim „szefem"- zrobiłam cudzysłów - był pewien chłopak. Nawet nie wiesz jak bardzo go kochałam dopóki nie wyjechałam z wojska. Wszystko zaczęło żyć własnym życiem, on i ja nie istnieliśmy chociaż byliśmy przez pewien czas razem - przełknęłam ślinę.

- Wszystko wydawało się dobre dopóki Pepe mi się nie oświadczył. Zgodziłam się i wtedy postanowiłam ostatecznie zapomnieć o.. Jorge. Prawda jest taka, że Pepe jest dla mnie bardzo ważny, ale to nie jest Jorge i nigdy nie będzie. Po przyjeździe tutaj, do Chicago wyznałam Pepe, że go kocham, bo w końcu i tak kiedyś się ożenimy. Wtedy znów pojawił się Jorge - bawiłam się pierścionkiem zaręczynowym. - Wszystko zaczęło się zmieniać, a moja dawna zakopana miłość do niego odżyła i wszystko zaczęło się samo toczyć. Kocham go i nie potrafię tego zmienić mamo, to jest jego dziecko - przygryzłam wargę. Mama wpatrywała się we mnie ze łzami w oczach, a po tacie nie mogłam nic wywnioskować.

- Wiesz co zrobiłaś, prawda? - odezwał się tata, a jego mina była maksymalnie poważna.

- Wiem i nie odwrócę tego. Nie chcę nikomu nic więcej psuć, Pepe wie o dziecku, ale powiedziałam mu, że to jego. Jorge jest zaręczony i nie będę niszczyć mu tego. Przepraszam, to nie tak miało być - schowałam twarz w dłonie. Po kilkunastu sekundach poczułam czyjeś ręce na swoich nadgarstkach. Rozchyliłam dłonie, a tam zobaczyłam mojego tatę.

- Jest mi źle to słyszeć, to co się stało, ale w pewnym stopniu cię rozumiem. Serce nie sługa, kochanie. Eh, kochamy cię pomimo wszystko, ale to nie ulega wątpliwości, że źle postąpiłaś. Musisz sobie to teraz poukładać i przede wszystkim powiedzieć prawdę im obydwóm, prawda i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw - głaskał moje dłonie kciukami. Przytaknęłam i wtuliłam się w niego.

- Dziękuję, że tu przylecieliście i mnie zrozumieliście.

***

Nigdy nie sądziłam, że rodzice mnie zrozumieją i dochowają tajemnicy, abym sama sobie wszystko wyjaśniła. Wszystko jak na razie jest jak jest, a co przyniesie przyszłość.. okaże się. Aktualnie rodzice pojechali do centrum handlowego, bo obiecali kupić coś Mirkowi, mojemu chrześniakowi i innym. Jorge nie odzywa się, a Pepe wcale nie jest lepszy. Barroso od pewnego czasu już zachowuje się dosyć dziwnie, a ja nadal nie wiem co jest tego przyczyną. Po powrocie idę razem z Pepe do ginekologa, aby sprawdzić płeć dziecka.

- Tini, nie zgadniesz kto do mnie przyjechał - w telefonie odezwał się znany mi głos.

- Nie wiem, Ruggero? - przygryzłam wargę i podeszłam do okna.

- Nie skomentuje tego - mruknęła - był u mnie Pepe.

- Poczekaj, co? Jak to? - zmarszczyłam brwi. Miał być przecież w Miami, a nie jeździć do Mercedes.

- Pytał się o ciebie, bo się martwi i, że ostatnio bardzo często wychodzisz co go nie pokoi. Spytałam czy coś sugeruje, a on zaprzeczył, chociaż widziałam, że się wahał. Musisz skończyć romans z Blanco albo to wszystko naprawdę źle się skończy i ucierpisz na tym ty i twój związek - odparła, na co głęboko westchnęłam.

- Nie chce żeby prawda wyszła na jaw. Zostało już tylko kilkanaście dni do ślubu Jorge, nie mogę tego zepsuć - oparłam się o blat kuchenny.

- Albo powiesz mu całą prawdę i wtedy on dla ciebie zrezygnuje ze Stephie, bo cię kocha i nie chce ponownie cię stracić i to ty będziesz jego żoną, a on ojcem swojego dziecka - zamilkłam.

- Przemyśle to - odpowiedziałam.

- Nie masz innego wyboru, Martina. Przyjadę do ciebie wkrótce, do zobaczenia - pożegnała się, a następnie rozłączyła. Odłożyłam telefon po czym skierowałam się do sypialni. Podeszłam do szkatułki, w której znajdował się wisiorek od Jorge i wzięłam go do ręki. Spojrzałam na siebie w lustrze i niewiele myśląc założyłam go. Poszłam po telefon do kuchni i wybrałam numer do Jorge.

- Halo? - odebrał za drugim sygnałem.

- Hej - uśmiechnęłam się delikatnie do siebie.

- Cześć, coś się stało?

- Jesteś wolny w ten weekend? - spytałam.

- Niestety nie, moi rodzice przyjeżdzają, ale w następny tak.

- To dzień przed weselem - odparłam cicho.

- Nie szkodzi, wszystko już przygotowane - odparł z westchnieniem - to zgadzasz się?

- Tak.

- Cieszę się - poczułam jak się uśmiecha - muszę kończyć, odezwę się niedługo, cześć.

- Cześć - pożegnałam się, a chwile później usłyszałam odgłos zakończonego połączenia.

***

my stupid love | jortiniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz