-Onoskelis co Ci się stało?- zapytał Lucyfer.
-To moja kara za pokochanie śmiertelnika, wiek spędziłam w Twoim królestwie a Ty mnie nie zauważyłeś braciszku- dziewczyna uśmiechnęła się słabo
-Nie powinien Cię aż tak karać! To nie sprawiedliwe, Amenadielu wiedziałeś o tym?- zapytał Lucyfer
-Nie, Onoskelis zniknęła dzień przed tym jak miała zostać cherubem, Viktoria oddala jej swoje miejsce.
-Ty... Ty znałaś Viki?- zapytał zdziwiony Lucyfer.
-Tak, przyjaźniłyśmy się w Niebie. Właśnie w jej sprawie tu przyszłam. Wiem co się z nią dzieje- dziewczyna nie zdołała dokończyć bo do apartamentu weszła Viktoria, co ogromnie zdziwiło obecnych w pomieszczeniu. Była wściekła i widać było, że nie przyszła tu w pokojowych zamiarach. Onoskelis wiedziała co ja czeka, wiedziała, że to ten demon nasłała na nią Viki i że to on zmusza do tego dziewczynę.
Viktoria zaatakowała upadłą anielice, rzucała w nią nożami które były w kuchni. Lucyfer, Amenadiel i Mazikeen próbowali zatrzymać i zapanować nad Viktorią ale było to niemożliwe. Drobna dziewczyna powaliła całą trójkę na kolana. Onaskalis zdała sobie sprawę, że nie ma już szans. Jednak w pewnym momencie drzwi windy w mieszkaniu Lucyfera otworzyły się i do środka wszedł Beliar, młodszy brat Lucyfera, który pomógł odciąć przepływ energii między Viktorią, a demonem który ją kontrolował. Beliar chwycił Viktorię za jedną rękę, Amenadiel za drugą, a Lucyfer wyszeptał po łacinie "Fiat voluntas tua, ut anima mea libera"- co znaczyło "Bądź wola Twoja, jako wolnej duszy"- w tym momencie dziewczyna opadła na podłogę tracąc przytomność.
- Witaj Beliar, dobrze Cię widzieć- powiedział Lucyfer obejmując brata
-Ciebie również, Onaskalis kochana dawno Cię nie widziałem- uśmiechnął się młody mężczyzna- Amenadielu! Mój drogi bracie- demon podszedł do brata ale Amenadiel odsunął się od niego.
-Idź precz, o ile Lucyferowi ufam bo wiem, że nigdy nie kłamie o tyle Tobie nie potrafię- powiedział chłodno Amenadiel
-No cóż skoro nie zauważyłeś, pomogłem uspokoić te dziewczynę- wskazał leżącą na podłodze Viktorię- zmieniłem się, bracie. Piekło zmienia. Gdy przez wieki jesteś torturowany, za odmowę uznania obrazu Naszego Ojca, po czasie zdajesz sobie sprawę jaki popełniłeś błąd. Ojciec zobaczył we mnie zmianę i pozwolił mi objąć posadę po Lucku- uśmiechnął się mężczyzna.
-Może Ojciec jest ufny ale ja nie- powiedział stanowczo Amenadiel. Całej sytuacji przyglądała się Mazikeen- która w piekle, początkowo torturowała Beliara.
-No, no, no kogo ja widzę. Kopia Lucyfera- zaśmiała się Mazikeen
-Mazikeen chyba wypiękniałaś- powiedział uszczypliwie nowo przybyły - Ziemia Ci służy.
-Jak widać Tobie też- odgryzła się Mazikeen i przyjrzała się Beliar'owi. Wyglądał on na góra 22 lata, ubrany byl w granatowy garnitur. Na oko miał jakieś metr dziewięćdziesiąt wzrostu, a więc był niższy od Lucyfera o pięć centymetrów. Miał brązowe ciemne i krótkie włosy, jego oczy były w tym samym kolorze, miał lekki zarost.
-Koniec tych czułości- wtrąciła ochrypłym głosem Onaskalis- Lucferze to ja sprawiłam, że Viktoria zniszczyła swoje skrzydła- mówiąc to dziewczyna zapłakała
-Dlaczego to zrobiłaś?!- krzyknął wściekły mężczyzna.
-Ten demon szantażował mnie, że jeśli jej nie pomogę to zabierze duszę Edmunda na wieczne tortury w piekle. On jest jeszcze w czyśćcu, bałam się o niego- powiedziała dziewczyna
-JEJ?- zdziwił się Amenadiel
-No właśnie, dlatego tu jestem- wtrącił Beliar, Lucyfer uciszył brata gestem ręki i zwrócił się do siostry:
-Jak miała na imię?
-Nie znam jej, bracie przysięgam- szlochała dziewczyna- to Ona mnie znalazła, ja w piekle trzymałam się na uboczu, większość czasu spędzałam w swojej komnacie.
-To prawda Lucyferze- dodał znowu Beliar- często ją odwiedzałem, Onaskalis była przerażona i bała się piekła. Dałem jej jedną z komnat która była w najcichszym miejscu, żeby nie musiała cierpieć, już i tak została zbyt surowo ukarana- powiedział smutno demon.
- Tu się z Tobą zgodzę bracie- wtrącił Amenadiel- Ale co Cię tu sprowadza?
-Lucyferze to może Ci się nie spodobać, Lilith uciekła z piekła.
-Co?!- krzyknęła Mazikeen, każdy demon obawiał się Lilith bo była ona ich matką. Jednak Mazikeen została stworzona przez Lucyfera, z bożą pomocą, ale o tym nikt nie wiedział- jak mogła uciec? Przecież sama ją uwięziłam- zirytował się demon.
-Niewiem, ale napewno nikt jej nie pomagał, sprawdziłem - wytłumaczył Beliar.
-Ale czego ona chce od Viki?- zdziwiła się Mazikeen
-Musimy się tego dowiedzieć- powiedział Amenadiel.
-Jeśli chcecie możecie się rozgościć, muszę opatrzyć rany Viktorii i pomyśleć- Lucyfer wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do sypialni. Szybko pozbierał strzępki skrzydeł i schował je do drewnianej skrzyni stojącej w rogu pokoju. Swego czasu Lucyfer ukrywał tam swoje odcięte za pierwszym razem skrzydła. Potem przyzwyczaił się do ich obecności.Lucyfer spojrzał na śpiącą Viktorię która wyglądała tak spokojnie. Mężczyzna nie mógł pojąć dlaczego Lilith robi to wszystko Viktorii, dlaczego sprawia jej tyle cierpienia. Był zmęczony tym wszystkim, położył się obok ukochanej, mocno ją przytulił i również zasnął.
Następnego dnia Lucyfera obudziła Mazikeen mówiąc:
-Przeczesaliśmy całe miasto, a potem piekło Lilith zniknęła. Lucyfer zerwał się z łóżka i skierował się w stronę salonu gdzie znajdowali się pozostali.
Beliar stał przy fortepianie i sączył drinka, Amenadiel wylegiwał się na kanapie, a Onoskelis siedząc w fotelu próbowała kocem przykryć swoją dolną część ciała, która była zwierzęca.
-Lilith nie mogła się zapaść pod ziemię. Elis- zwrócił się do siostry- gdzie widywałaś się z Lilith?
- W jednej z jej komnat w piekle, ale pomieszczenie w którym ja widywałam było puste.
-Rozumiem, coś wymyślimy. Elis?- powiedział łagodnie Lucyfer
-Tak?
-Masz piękne nogi, nie wstydź się ich, ale postaram się coś z nimi zrobić jeśli ich nie lubisz.
-Dziękuję braciszku, miło znów widzieć w Tobie światło...
CZYTASZ
Where is my wings?
FanfictionKontynuacja opowiadania "Take an Angel by the wings". Lucyfer w końcu odnalazł swoją ukochaną Viktorie i postanowił spędzić z nią wieczność. Jednak nie jest to takie proste jak wydawało się władcy piekieł. Bóg zsyła na Lucyfera nowe wyzwania i zmusz...