Ona
Przez chwilę jeszcze trwałeś w bezruchu, patrząc się na mnie z tym samym niezrozumiałym wyrazem twarzy. W końcu wydałeś z siebie coś, co mogło być zarówno westchnięciem jak i prychnięciem, i pokręciłeś przecząco głową. Ale jednak nadal nic nie mówiłeś. Błądziłeś wzrokiem, nie wiedząc, gdzie powinieneś go podziać. I co powiedzieć.
- Jane - rzuciłeś z wyrzutem. - Skoro ja nie potrafiłem jej odnaleźć, ty nie możesz nic zrobić. Zrozum, jesteś tylko dziewczynką. Ja jestem liderem.
Chciałam zaprzeczyć, ale musiałam przyznać, że miałeś rację. Ale oczywiście nie powiedziałam tego głośno.
W zasadzie nie miałam żadnego planu. Wypadałoby najpierw popytać o twoich rodziców parę osób, które mogłoby być świadkami odebrania ciebie twojej matce. Nie wiedziałam jednak, czy takie osoby w ogóle znajdowały się w Piwnicy. Jeżeli rzeczywiście oni (kimkolwiek byli) chcieli rozdzielić cię z nią na zawsze, było to nieco wątpliwie, a nawet jeżeli w gangu jest ktoś, kto pamięta to zdarzenie, musiałeś się już tego domyśleć przede mną.
Ale z drugiej strony, gdybyś tylko powiedział mi więcej o waszych gangach i o wszystkim, o czym powinnam wiedzieć... wtedy moglibyśmy zdziałać coś razem. A na pewno zdziałać więcej, niż zdołałbyś sam.
To właśnie powiedziałam, dodając:
- Co dwie głowy, to nie jedna.
Znowu pokręciłeś głową, ale uśmiechnąłeś się, jakby cała ta sytuacja cię rozśmieszyła. Potarłeś podbródek, jakbyś chciał się upewnić, czy dokładnie się ogoliłeś (ale oczywiście tak nie było - nad twoimi ustami rosło parę kłujących włosków).
- W każdym razie - zmieniłeś temat. - miałaś mi coś pokazać.
- I pokażę. - upewniłam cię. - W swoim czasie.
Dobrze wiedziałam, że nie chciałeś czekać i podejrzewałeś, że cię oszukałam, ale najwyraźniej miałeś ciężki dzień i byłeś zbyt wykończony, by się wykłócać.
Więc na jakiś czas nastała cisza... Pamiętasz, Justin, co się potem stało?
On
Potem przez ciszę przebiło się głośne walenie do drzwi, które zdawało się eksplodować w naszych uszach. Dla ciebie było niczym wycie syren karetki - ogłaszało, że działo się coś złego, ale tym razem nie czułaś, że nadchodzi pomoc.
Jane, pomoc nie musiała nadchodzić. Byłem tam. Tuż przy tobie.
Ona
To był lider Ryan. Walił do drzwi i krzyczał takie okropne rzeczy. Mówił, co by ze mną zrobił, gdyby mnie dostał w swoje ręce. Ja nie chcę tego powtarzać, Justin. Nie chcę nawet do tego wracać...
I kiedy tak krzyczał, a drzwi do naszej twojej sypialni podskakiwały i miałam wrażenie, że lada moment wypadną z zawiasów, zaczęłam płakać. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że jeśli rzeczywiście spędzę w gangu resztę swojego życia, to prędzej czy później naprawdę trafię w ręce innych liderów. Jeżeli nie stanie się to pod twoją nieobecność lub w chwili nieuwagi, to było prawdopodobieństwo się w końcu się mną znudzisz i pozwolisz innym zrobić ze mną, co będą chcieli. Sam przecież mówiłeś, że dziewczynki wędrują z rąk do rąk... A jeżeli już miałam być w gangu, to tylko w tym i tylko z tobą.
Płakałam. Do drzwi waliła nieunikniona przyszłość i nie musiałam jej otwierać drzwi, by weszła do środka.
Płakałam, będąc na klęczkach na łóżku.
![](https://img.wattpad.com/cover/139339019-288-k717431.jpg)
CZYTASZ
The Cellar | JB
FanfictionJedyne co pozostało to blizny. One będą już zawsze. * Jest to opowiadanie z bloga. Nie jest mojego autorstwa. Wstawiam to na wattpada, oczywiście za zgodą od autorki, tylko po to aby więcej osób mogło je poznać.