Epilog. Blizny pozostaną na zawsze

404 25 10
                                    

On

Jestem właśnie w trakcie czytania listu od Emily. To chyba najdłuższy list świata, bo dostarczono mi plik kartek papieru. Dopiero zaczynam czytać, ale to najpiękniejsze, co w życiu czytałem.

W więzieniu nie jest tak źle jak podejrzewałem. Spodziewałem się bardziej więzienia z amerykańskich filmów, gdzie do moich kostek przywiązane by zostały łańcuchy i nie miałbym w pokoju nic poza twardym metalowym łóżkiem. Dawaliby najgorsze papki jako obiad i umarłbym z głodu, zanim bym wyszedł na wolność.

Muszę przyznać, że jest dobrze. Obiady są dobre. Mama czasem przynosi mi więcej jedzenia. Mama dostała ogromne odszkodowanie i pomoc od państwa, więc wynajęła mieszkanie i często mnie odwiedza. Cieszy mnie, że na jej ramionach nie pojawiają się nowe blizny. Na moich też nie. I nigdy nie cieszyłem się z tego jak dziś.

Łóżko też jest w miarę wygodne. Brakuje w nim tylko Em. W pokoju jestem z dwoma kolegami. Tak naprawdę w więzieniach grupuje się przestępców według tego, co zrobili, ale chyba nikt nie znalazł nikogo mojego pokroju. Nie mówię im za co dokładnie siedzę. Sam nie wiem nawet za co konkretnie. Chyba za ,,współpracę w porwaniu". Caden i Jacob siedzą za seks z nieletnią i wychodzą mniej więcej miesiąc po mnie. Są dla mnie mili i często gramy w karty. Tak jak z chłopakami w gangu.

Oprócz tego biorę udział w czymś, co nazywa się resocjalizacja. Nie znałem tego słowa, więc sprawdziłem w słowniku:

,,przystosowanie kogoś do życia w społeczeństwie osoby niedostosowanej lub takiej, która utraciła kontakt ze społeczeństwie"

Jako resocjalizację dostałem pracę w hospicjum dla dzieci. Nigdy nie sądziłem, że byłbym zdolny do takiej delikatnej pracy. Ale te dzieci nie traktują mnie jak wszyscy... Za tę pracę dostaję państwową stawkę minimalną.

Co więcej, mam dostęp do internetu. Oczywiście jestem cały czas kontrolowany z kim się porozumiewam i na jakie strony wchodzę. Tak naprawdę nie mam do kogo napisać. Zdaję sobie sprawę, że nie mam nikogo. Dlatego wciąż tylko wchodzę na Facebooka Em i gapię się na zdjęcie profilowe, którego nie zmieniała od lat. Scrolluję wzdłuż jej Instagrama, czekając aż doda nowe zdjęcie, co się nie dzieje. Zaczynam się martwić, czy jest cała i zdrowa, aż w końcu ktoś ją oznacza na zdjęciu na Facebooku. Jest na nim z koleżankami w jakiejś kawiarni i uśmiecha się.

Może zapomniała... Może tylko ja wciąż żyję przeszłością.

Czy ona jeszcze w ogóle mnie potrzebuje?

Tęsknię za Em jak cholera. Wciąż przypominam sobie nasze pożegnanie, jak powtarzała, że jestem aniołem. Dobrze wiedziałem, że nim nie jestem, ale zdecydowałem się na tatuaż przedstawiający anielskie skrzydła. To były skrzydła Em, nie moje.

Utrzymywały mnie przy życiu.

Zawołano mnie na ,,widzenie". Dziwię się, że zaprowadzili mnie przed szybę, skoro zawsze z mamą widuję się osobiście. Myślę, że na pewno musi się spieszyć.

Oby tylko miała jedzenie, oby miała jedzenie, oby miała jedzenie.

Siedzę i czekam. Czytam list Em, linijka po linijce, gdy nagle kątem oka wychwytuje sylwetkę i podnoszę wzrok, uśmiechając się na widok mamy.

Nie. To nie mama.

To Emily.

Ona

Jego mina rzednie. Nie spodziewał się mnie tutaj. Moje serce przyspiesza i oczy od razu wypełniają się łzami na widok tej ślicznej mordki, za którą tęskniłam. Jest tak bardzo zdziwiony, że przyszłam.

The Cellar | JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz