Ona
- Jane, odejdź od drzwi.
Byłam odwrócona do ciebie plecami i zupełnie naga. Jedną dłonią ściskałam klucz utkwiony w drzwiach, drugą trzymałam klamkę.
Twój głos był spokojny, ale stanowczy. Wiedziałam, że dla ciebie nie istniała opcja, bym ciebie nie usłuchała. Dla mnie jednak nie było opcji, bym nie skorzystała z okazji, która mogła się już nigdy nie przydarzyć.
Nacisnęłam klamkę i niemal w tej samej chwili byłam już na zewnątrz i mknęłam korytarzem pogrążonym w ciemnościach. Mijałam dziesiątki drzwi, nie wiedząc, kto i co mogłoby się za nimi znajdować. Czy są to pokoje innych liderów?, myślałam. Które z pomieszczeń jest sypialnią Bossa? I gdzie jest reszta twoich ,,dziewczynek"? Czy mają one swoje pokoje czy może przebywają wśród reszty liderów, którzy sprawują nad nimi kontrolę pod twoją nieobecność?
Ciemność nie umożliwiała orientacji w terenie. Nie wiedziałam, w którym momencie korytarz gwałtownie skręca w lewo, więc po chwili wpadłam na ścianę. Gwałtownie skręciłam, słysząc twoje kroki. W tej części piwnicy również panował mrok, ale udało mi się dotrzeć do drzwi wyjściowych, nad którymi wisiała lampa naftowa. Słyszałam, jak się zbliżasz. Moje ręce drżały, gdy zdejmowałam łańcuchy i odbezpieczałam zasuwy, strzegące wyjścia z piekła, w jakim się znalazłam zupełnie przez przypadek.
Nie pasowałam tutaj. Niektóre dziewczyny, które widziałam w sali na rytualnym ,,przywitaniu", mogłam uznać za tutejsze, mimo że prawdopodobnie parę miesięcy - a może lat - wcześniej, również opuściły domy i rodziny. Mimo że również kiedyś prowadziły normalne życie. Teraz ich twarze uzupełniał mocny makijaż, ich ciała wzbogacały obcisłe sukienki, które idealnie przylegały do seksownych sylwetek. Nawet jeśli pod warstwą pudru i tuszu i pod materiałami ciasnych ubrań kryły się dość przeciętne dziewczyny - teraz nie były sobą. Należały do was. Były ,,dziewczynkami".
Wy z każdego potrafiliście zrobić dziwkę. Przecież one także walczyły. Musiały walczyć. Czy można tak łatwo się poddać?
Jedno wiedziałam na pewno. Ja tak łatwo się nie poddam.
Wątpliwości, co do tego postanowienia, pojawiły się już niecałe dwie sekundy później, kiedy podszedłeś na tyle blisko, by światło lampy naftowej rozjaśniło twoją twarz. Szarpałam drzwi, niemożliwe do otwarcia bez klucza do kłódki. Z krzykiem uderzałam o nie, wpierw otwartymi dłońmi, później pięściami. Nikt nie słyszał wołania o pomoc.
Nikt poza tobą, Justin. Poza tobą i prawdopodobnie innymi liderami, którzy byli zajęci własnymi dziewczynami.
Oparłeś się o ścianę, przypatrując się mojej daremnej walce. W przeciwieństwie do mnie, miałeś na sobie spodnie.
Usiadłam pod drzwiami. Moje włosy ułożyły się w ten sposób, że niemal całkowicie zakrywały piersi. Nie powstrzymywałam łez. Na samą myśl, że moja matka prawdopodobnie wydzwania do wszystkich moich znajomych z pytaniem, czy mnie gdziekolwiek widzieli, na samą myśl, że już wzywa policję, płacząc do słuchawki, na samą myśl o tym, że trzęsie się z rozpaczy podobnie jak ja, traciłam cierpliwość, a wraz z nią nadzieję, że kiedykolwiek w życiu zobaczę jeszcze normalny świat.
- Tutaj nie jest bezpiecznie. - twój głos rozniósł się po korytarzu. Patrzyłeś na mnie z góry ze skrzyżowanymi rękami.
Po pięciu minutach mojego poddawania się beznadziei, chwyciłeś moje ramię i postawiłeś mnie do pionu. Zaprowadziłeś mnie z powrotem do pokoju, gdzie zatrzymałeś się razem ze mną przed szafą. Stałam tuż przed tobą, gdy przeglądałeś ubrania, wyciągając ręce z dwóch stron mojej szyi. Zastanawiałam się, co by było, gdybyś je złożył i zacisnął - bez trudu mógłbyś mnie udusić. Niemal opierałam się o ciebie. Czułam twój tors na swoich nagich plecach, materiał twoich spodni na moich pośladkach.
CZYTASZ
The Cellar | JB
FanfictionJedyne co pozostało to blizny. One będą już zawsze. * Jest to opowiadanie z bloga. Nie jest mojego autorstwa. Wstawiam to na wattpada, oczywiście za zgodą od autorki, tylko po to aby więcej osób mogło je poznać.