On
Niektórzy mówią, że miłości nie ma. Że miłość to złudzenie i jest równe przyzwyczajeniu.
Inni w nią wierzą, czasem nawet darzą ją czcią, zupełnie jakby byli pod jej urokiem. Dokonują rzeczy, które dawniej nie przeszłyby im nawet przez myśl, zmieniają siebie i swoje dotychczasowe poglądy i przyzwyczajenia. Zupełnie jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Zupełnie jakby było warto.
To wszystko brzmiało dla mnie jak legendy. Nie znałem nikogo, kto kochał, nikogo kto się zmieniał pod wpływem miłości jak na skinienie zaczarowanej różdżki.
Nie byłem po żadnej ze stron. Z jednej strony pierwsza opcja wydawała się prawdopodobna, może nawet wygodniejsza. Z drugiej, nie mogłem być pewien, że miłości nie ma, jeśli całe swoje dwudziestoletnie życie spędziłem w opuszczonym magazynie pod ziemią - za mało widziałem ze świata wyżej, by być pewien, że miłości tam nie ma.
Jedno było pewne dla wszystkich. Tutaj, w Piwnicy, miłości nie było.
A przyzwyczajenie? Owszem, w pełnej okazałości. Nie każdy się do tego przyznawał, ale zjawisko to występowało w każdej klasie hierarchii, w każdym z nas, każdym z osobna.
Susan oficjalnie została dziewczynką w wieku 15 lat. Mimo że wiedziała, do czego dochodzi w gangu, w którym się wychowywała, przydzielenie jej Ryanowi i pierwsze dni wywołały w niej szok - tak jak w dziewczynach z zewnątrz. Dopiero z czasem zaczęła się buntować. Mimo swoich wzlotów i upadków w swojej zaciętości, zdążyła już się przyzwyczaić do nowego przebiegu niemal każdej nocy jej życia i do Ryana. Można powiedzieć, że również Ryan przyzwyczaił się do niej, do tego stopnia, że nieraz dał się jej podporządkować.
Inne dziewczynki też z czasem przyzwyczajały się do gangu i zasad, które w nim panowały. Nadal nie akceptowały reguł i pewnie nadal nas nienawidziły. Ale przywykły do takiego życia. W zasadzie to jedyne, co mogły zrobić.
Wprawdzie nie wszystkim podobało się, że dziewczynki są w stanie przyzwyczaić się do naszych warunków. Mogło to być jednoznaczne z tym, że przestaną się bać - a przecież muszą się nas bać, muszą się bać Bossa i liderów - a może nawet, że się zjednoczą i zbuntują. Nie mogliśmy na to pozwolić.
Z drugiej strony czasami było nam wszystko jedno. Dziewczynki, które żyły długi czas w stresie i trwodze, mogły postradać zmysły - nieraz nasze już się o to otarły. Wówczas taka dziewczyna nie nadawała się do niczego i pojawiało się pytanie ,,Co teraz z nią zrobić?". Nie mogliśmy jej wypuścić, by nie dać o sobie znać policji. Nie mogliśmy jej zabić - nie jesteśmy mordercami. Zazwyczaj takie dziewczynki oddawaliśmy w prezencie innym gangom, ale to nieraz prowadziło do konfliktów, których i tak mieliśmy już co niemiara.
Moje dziewczynki również się do mnie przyzwyczajały. Codziennie mówiliśmy do siebie ,,cześć" na przywitanie, a czasem nawet życzyłem im smacznego, gdy odwiedzałem je w porze śniadania, by upewnić się, że wszystko z nimi w porządku. One trzymały się zasad - schylały głowy na mój widok, były na każde moje zawołanie i bały się mnie w umiarkowany sposób i wtedy, kiedy trzeba było - a ja dawałem im nieco luzu i starałem się je chronić przed innymi liderami do tego stopnia, do jakiego to było możliwe. A czasem nawet podkradałem dla nich ciastka z kuchni.
Przyzwyczajałem się również do Jane. Może nie do końca do samej Jane, ale do płynności z jaką jej włosy opadały na ramiona, gdy odpinała swoją francuską spinkę, do sposobu w jaki potrząsała głową tuż po kichnięciu lub w jaki nieumiejętnie nabierała krótkie przerywane oddechy, gdy była przestraszona, do pokory z jaką schylała głowę, gdy zdarzało mi się podnieść głos, do jej nieśmiałego głosu, który każdego dnia stawał się coraz pewniejszy i który z każdym dniem słyszałem coraz częściej. Coraz bardziej uwielbiałem dołeczki u dołu jej pleców, jej oczy, których spojrzenia nie potrafiłem odgadnąć i jej długie blond włosy, które nie jeden raz miałem ochotę całować, ale zawsze się powstrzymywałem.
CZYTASZ
The Cellar | JB
FanfictionJedyne co pozostało to blizny. One będą już zawsze. * Jest to opowiadanie z bloga. Nie jest mojego autorstwa. Wstawiam to na wattpada, oczywiście za zgodą od autorki, tylko po to aby więcej osób mogło je poznać.