Rozdział VIII: Zagadka gryfa

71 14 2
                                    

Każdy dzień witałem szerokim uśmiechem, nie potrafiąc ukrywać przed światem swojej radości. Nie miałem podstaw, by wręcz skakać ze szczęścia, ale mimo wszystko czułem się dziwnie podbudowany i pełen energii nie tylko do nauki, ale samego życia.

Rzadko zdarzało mi się wracać myślami do zdarzeń z moim byłym nauczycielem w roli głównej, ale jednak, od czasu do czasu powracał natrętnie do mojej głowy. Wierzch mojej dłoni wciąż pokryty był bliznami, które nieprędko miały się zagoić, przypominając mi o własnej głupocie i dopóki one nie znikną, dopóty pozostaną bolesne wspomnienia. Starałem się jednak tryskać optymizmem, zwłaszcza, że stanowił on bonus w postaci irytowania Salazara.

To była moja mała zemsta za wszystkie docinki z jego strony. Mogłem się odegrać w niewinny sposób, do którego nijak nie mógł się przyczepić. Byłem miły, często się śmiałem, a nawet odważyłem się zdrobnić jego imię do krótkiego Sal, a za każdym razem, gdy go tak nazywałem, wzdrygał się i patrzył na mnie, jakby miał przed oczami innego człowieka. Było to satysfakcjonujące.

Przyznam się jednak szczerze, że przyzwyczaiłem się do nazywania go Salem po krótkim upływie czasu i zdrobnienie to straciło swój dokuczliwy sens. Było w tym coś naturalnego, a jednocześnie pomagało mi niejako przezwyciężyć strach, który wcześniej wobec niego odczuwałem. Teraz, spędzając z nim niemal każdy dzień, nie byłem równie skrępowany, co kiedyś, a nawet powiedziałbym, że jego obecność działała na mnie relaksująco. Moim skromnym zdaniem był to ogromny postęp.

Daną mi obietnicę potraktował ze świętą wręcz powagą. Naukę rozpoczął od podstaw, jak sam to określił, jednak mimo wszystko starał się przekazać wiedzę w przystępnej formie, której nie miałem problemów zrozumieć. Od razu przyjemniej było ślęczeć nad książkami, chociaż nie powiedziałbym, abym stał się nagle zapalonym uczniem. Wciąż irytowałem swoim nieustępliwym zapominalstwem, ale z ręką na sercu mogłem przysiąc, że zrobiłem postępy.

Uczyłem się w bibliotece pod czujnym okiem Sala. Zwykle przechadzał się po bibliotece, dostarczając mi coraz to nowszych ksiąg, czasem zerkając na pergamin, który powoli się zapełniał. Zdarzało mu się mnie poganiać, ale częściej jednak wskazywał na błędy i tłumaczył, czego nie rozumiałem rozdrażnionym głosem. Nie mogłem nie roześmiać się na myśl, że nauczanie zdecydowanie nie było jego powołaniem, zważywszy na brak cierpliwości i gargantuiczne wręcz wymagania. Mimo wszystko, cieszyłem się, że to właśnie on mnie uczył.

Poczułem lekkie smagnięcie z tyłu głowy, przywracające mnie myślami z powrotem do biblioteki.

- Z czego rżysz? – zapytał Slytherin, wyraźnie zirytowany. Próbowałem przybrać kamienną twarz, ale nie potrafiłem ukryć szczerego uśmiechu, kiedy odwróciłem się w jego stronę. – Skup się na zadaniu.

Kiwnąłem głową, starając się skrupulatnie notować. Myśli znowu zaczęły uciekać, najwyraźniej niezainteresowane dzisiejszymi zajęciami, tym razem niebezpiecznie zapuszczając się w rejony moich snów. Od jakiegoś czasu próbowałem zinterpretować gnębiące mnie koszmary, jednak nic, co wymyśliłem, nie zdawało się mieć nawet najmniejszego sensu, pozostawiając mnie w stanie totalnego zdezorientowania. Kim był mężczyzna ze snu i jaki związek z nim mają gryfy? Przed oczami stanęła mi jego pusta twarz, mimo że starałem się za wszelką cenę o niej zapomnieć. Ona jednak każdego dnia przypominała o sobie, wywołując na całym ciele nieprzyjemne dreszcze.

- Rozumiem, że wszystko to umiesz i mogą przeprowadzić test? – zapytał Sal, stając za moimi plecami. Pochylił się odrobinę, a jego gorący oddech owinął moją szyję. Zadrżałem pod jego wpływem, teraz w zupełności nie mogąc się skoncentrować.

Zagryzłem wargi, obserwując jego dłoń, wspartą na biurku. Miał długie palce, z czego serdeczny ozdobiony był srebrnym pierścieniem w kształcie węża, owijającym się groźnie wokół niego. Tworzył on połączone ze sobą zera, symbol nieskończoności. Poczułem przemożną chęć dotknięcia go i niemalże dopuściłbym się tego... przedziwnego czynu, gdyby Sal znowu się nie odezwał.

Lwie Serce. Historia Godryka Gryffindora.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz