Rozdział XVI: Miłość rani najbardziej

90 11 4
                                    

Jeżeli ktoś nie stał teraz za moimi plecami, zaśmiewając się do łez i uprzykrzając mi na każdym kroku życie, to nie wiem, dlaczego to wszystko mnie spotykało...

Lady Lavoisier przedłużyła swój pobyt o kolejny dzień, rzecz jasna z córką. Nie dało się nie zauważyć spojrzeń i uśmiechów, którymi kobiety się wzajemnie obdarzały. Ich plany były równie oczywiste, co nadejście jesieni, ale wciąż szeptały do siebie konspiracyjnie, planowały następne kroki, jak zeswatać mnie z Louise. Pozostawianie nas tylko we dwoje, bez żadnej przyzwoitki, co było niedopuszczalne, niemalże wpychanie jej w moje ramiona... to jedynie świadczyło o ich desperacji, chociaż nie miałem pojęcia, gdzie znalazła ona źródło.

Louise nie była byle jaką panną. Nie byłem głupi, by nie dostrzec, że w istocie była wspaniałą, młodą kobietą, mającą wiele do zaoferowania i wzbudzającą zachwyt, problem jednak tkwił w tym, że zupełnie nic do niej nie czułem i to nie miało się zmienić, nieważne ile czasu z nią będę musiał spędzić. To była oczywistość, której jednak nie wypowiedziałem na głos w obawie, że zranię jej niewinne serce, które nastawione było na zadowolenie wymagającej matki.

Moim jedynym ratunkiem było zaszycie się w bibliotece, z dala od ich napastliwych spojrzeń i ciągłego powtarzania, jak dobrze razem wyglądamy. Było to męczące, wywoływało potworny ból głowy i byłem o krok od opuszczenia babki i powrotu do domu, przed którym jednak powstrzymałem się, kiedy przypomniałem sobie o celu mojej wizyty. Musiałem przeboleć wszystko, co na mnie tu czekało... na szali w końcu znalazło się moje życie. Byłem jednak zdeterminowany znacznie przyśpieszyć swoje poszukiwania.

Zbierałem ostatnie materiały, korzystając z zaklęcia, o którym wspomniała mi babka. Delikatnie sunąc różdżką po tekście, przenosiłem to, co uważałem za istotne do przygotowanej, pustej księgi, która teraz dość szybko zaczęła zapełniać się małymi literkami. Nie mogłem uwierzyć, że wcześniej nie pomyślałem, by dla wygody użyć magii. Potarłem zbolałe nadgarstki, które musiały wykonywać żmudną pracę przez wiele godzin. Mogłem zaoszczędzić tyle czasu...

Byłem w trakcie przepisywania nazwisk swoich poprzedników, innych nosicieli, kiedy usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi i ciche stukoty obcasów, jakby ich posiadaczka nie chciała zbytnio hałasować. Przymknąłem oczy, powstrzymując napływający na twarz grymas. Wiedziałem, kto postanowił zaszczycić mnie obecnością i szczerze nie miałem na jej towarzystwo ochoty.

– Dominiku? – Jej cichy, niepewny głos rozniósł się po pokoju.

Odłożyłem pergaminy i z westchnieniem stałem, od razu kierując się w jej stronę. Stała przy jednym z regałów, nerwowo gładząc materiał rozłożystej sukni. Tym razem rozpuściła włosy, które falami opadały na plecy i ramiona, a twarz okrasił rumieniec. Była wyraźnie zdenerwowana i pomyślałem, że to kolejny pomysł jej błyskotliwej matki.

– Coś się stało? – zapytałem, siląc się na uprzejmy ton. Nie żywiłem do niej niechęci czy nienawiści, nie miałem ku temu podstaw, jednak nie potrafiłem po prostu przełamać zirytowania, które mnie ogarnęło.

– Wiem, że jesteś zły. Na moją matkę, swoją babkę, a przede wszystkim na mnie. Nie dziwię ci się, ta cała nachalność... – zamilkła, wgapiając się w podłogę, jakby dostrzegła w niej coś interesującego. Po chwili jednak wzięła głęboki oddech i spojrzała mi w oczy. – Nie chcę, żebyś mnie nienawidził – rzuciła hardo, chociaż jej zaszklone oczy zdradzały, jak blisko była wybuchnięcia płaczem. To była ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebowałem.

– Nie nienawidzę cię – zapewniłem, targany wyrzutami sumienia, że to ja doprowadziłem ją to takiej rozpaczy. – Mam trochę na głowie, a czas ucieka... dlatego byłem zdenerwowany. Przepraszam, jeżeli wyglądało to, jakbym żywił do ciebie urazę – wytłumaczyłem z nadzieją, że to nieco ją pocieszy i poprawi nastrój. Ku mojej radości, rzeczywiście kąciki jej ust uniosły się nieco, a ona przestała kulić się ze strachu.

Lwie Serce. Historia Godryka Gryffindora.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz