Rozdział IX: Koszmar, który trwa, nawet gdy otworzysz oczy

59 14 2
                                    

Sama świadomość, że istniała szansa na odkrycie prawdy wystarczyła, bym zgodził się na coś, o czym nie miałem pojęcia. Ale gotów byłem zaryzykować, bylebyśmy zdołali pozyskać chociażby trop, którym powinniśmy podążyć, a najwyraźniej podpowiedź mogłaby zostać odnaleziona właśnie tam, gdzie zdawało się, że jej nie znajdziemy – w mojej głowie.

Sal zaprowadził mnie do salonu, sadzając na przygotowanym przezeń fotelu. Stanął naprzeciw mnie, w dłoniach obracając różdżkę. Wyglądał na spiętego, co zupełnie nie pomagało mi uspokoić własnych nerwów. Byłem zdenerwowany, zwłaszcza, że nie miałem żadnej wiedzy na temat przedsięwzięcia, którego właśnie mieliśmy się podjąć.

- Legilimencja jest dziedziną magii, uważanej za niebezpieczną i wielu nieprzychylnie patrzy na jej stosowanie – Salazar w końcu się odezwał, przerywając stresującą nas oboje ciszę. Pochyliłem się nieco, chłonąc każde wypowiedziane słowo, starając się równocześnie wszystko zrozumieć. – Jest to zdolność, która pomaga wkroczyć w umysł innej osoby i poznać skrywające się w nim uczucia i wspomnienia. Jest to sztuka, której opanowanie jest nie lada wyzwaniem dla czarodziejów i nie każdy posiada ku temu predyspozycje.

- Jak rozumiem, świetnie nią władasz? – zapytałem, uśmiechając się, chociaż pod maską rozbawienia starałem ukryć się zdenerwowanie, które trawiło mnie od środka.

- Przyswajam sobie wiedzę i zdobywam umiejętności bez najmniejszego trudu. Nie jest sztuką nauczyć się czegoś, kiedy jest się po prostu dobrym czarodziejem – odpowiedział bez zawahania, a ja, tym razem szczerze, zachichotałem. Doprawdy, jego skromność była porażająca, ale jednak poczułem się nieco spokojniejszy. Dobrze, że był pewny siebie, zwłaszcza że za chwilę, jak to wyjaśnił, miał wejść do mojej głowy. Zdecydowanie lepiej, by robił to dobry czarodziej.

- Powinienem coś zrobić? – spytałem, wiercąc się w fotelu w poszukiwaniu wygodnej pozycji, jednak żadna nie zdawała się być wystarczająco komfortowa w tej sytuacji.

- Jeżeli skupisz się na śnie i przywołasz go w myślach, będzie to bardzo pomocne i nie będę musiał dokonywać selekcji twoich wspomnień. Jednak nie będzie problemu, jeśli ci się to nie uda. Postaram się nie ingerować za bardzo w twoją prywatność – zapewnił mnie, a ja przełknąłem ślinę, wyobrażając sobie, co mógłby zobaczyć w mojej głowie. Nieco mnie ta myśl przeraziła i teraz ciężej było mi się skierować całą uwagę na dręczących mnie marach.

Podniosłem wzrok akurat w momencie, w którym wycelował we mnie różdżką. Zrobiłem mimowolnie ruch, jakbym chciał uciec, ale ostatkiem woli powstrzymałem się od podjęcia głupiej akcji.

- Rozluźnij się – powiedział łagodnie, a ja wziąłem głęboki oddech, wciskając się głębiej w fotel, a dłonie zaciskając boleśnie na podłokietnikach. Łatwo było powiedzieć, trudniej wykonać, nie jemu zaraz miano się wedrzeć do umysłu.

- Sal? – zawołałem go, a samo wypowiedzenie jego imienia podziałało kojąco. Starałem się ukryć strach, ale mimo wszystko głos zadrżał, zdradzając moją bezbronność. – Czy to będzie bolało? – zapytałem jeszcze i błagałem w myślach, by zaprzeczył, nawet jeśli miało być to kłamstwo.

- Nie powinno – odpowiedział, a ja rozluźniłem nieco mięśnie, zmęczone stałym napięciem. – Zwykle odczuwa się wtedy drżenie, potliwość, a przede wszystkim zmęczenie nieporównywalne do fizycznego. To twój pierwszy raz, więc możesz jednak odczuwać zawroty głowy.

- Dobrze... po prostu przypomniałem sobie Morgana... nie chciałbym się posikać na twoich oczach – powiedziałem, po czym ze świstem wciągnąłem powietrze, czując jak gorąc rozpływa się po mojej twarzy. Czy ja naprawdę to powiedziałem?

Lwie Serce. Historia Godryka Gryffindora.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz