Rozdział 5

159 9 0
                                    


           Draco chcąc sobie pomyśleć stwierdził, że zrezygnuje z teleportacji i przejdzie się do swojej pieczary na nogach. 

Czy to ja jestem dziwny, czy tez z innymi jest coś nie halo? – Zastawiał się Malfoy. To wszystko jakaś pieprzona historia na miarę brazylijskiego serialu! Laskę o którą, notabene musiałam się starać, przeleciałem, teraz nagle pojawia się i – o zgrozo! – ma dziecko! Czy to przez przypadek?Dlaczego, skąd ma to dziecko? 

Draco westchnął.

Cholera. Nie o to mi chodzi. Raczej wiem SKĄD się biorą dzieci, ale bardzo mnie ciekawi skąd nagle ta dziewczyna ma to dziecko? Ukradła? Zaadoptowała? A może jakiś frajer się nad nią zlitował i zmajstrował jej dzieciaka?

Zaśmiał się cicho ironicznie. Po chwili jakby sobie przypomniał o pewnym prawie, że nieistniejącym, małym szczególe. 

Zaraz...A jeśli.... to ... ja jestem tym frajerem?!

Stanął na środku chodnika, w momencie gdy na niebie pojawiła się pierwsza błyskawica.
Nie to nie możliwe, przecież zawsze pamiętałem o zabezpieczeniu. Żaden dzieciak nie jest mi do życia potrzebny.

Draco odetchnął z ulgą, uśmiechnął się kpiąco i wszedł na klatkę schodową do budynku, w którym mieszkał od czasu do czasu. Podniósł oczy i zobaczył Zabiniego, który siedział i wyglądał jak siedem nieszczęść. 

- Smoku... poratuj przyjaciela, mam problem i to duży, chodzi o to, że... 

Zaczął przemawiać Blaise. 

-Hola, hola, hola. Chwila Lucek. A może by tak szklaneczka czegoś mocniejszego? Zapraszam do mnie! – Draco uśmiechnął się szczerze i przechodząc koło Diabła, podał mu dłoń, aby ten mógł spokojnie wstać. Po chwili gdy czarnowłosy już stał na własnych nogach weszli po wąskich schodach i już byli przy drzwiach domieszkania Dracze. 

Blaise wszedł do małego mieszkania i zastanawiał się, jak Malfoy tu wytrzymuje?! 

Przecież tutaj można nabawić się klaustrofobii! 

Gdzieś niedaleko Zabiniego, coś na czterech nogach, koloru biszkoptu,szczeknęło. 

- Nadal masz to bydle? – Zirytował się radośnie"uciekinier".

Draco zaperzył się. 

- Tylko nie bydlę. To jest Pędzel, i jeśli jeszcze raz nazwiesz po chamsku mojego psiaka, to obiecuje ci, że wymsknie mi się przez przypadek,jakieś wredne zaklęcie – stwierdził zimno Malfoy. – Po za tym,to nie ja nazwałem swojego zwierzaka od choroby, jasne? – dopowiedział Draco i westchnął. – Dobra starczy tych gróźb, mówco ci tam leży na wątrobie – spytał Draco i wskazał Zabienimu fotel, a sam zajął drugi. Lucek zaczął opowiadać.

***



Hermiona Granger, alias (dla przyjaciół) Małpa mierzyła chłodnym wzrokiem Pottera, który jak tylko mógł uciekał przed jej wzrokiem. Czy to jego wina, że Zabiniego wywiało z domu, a jego narzeczona nie wie gdzie może się podziewać? 

A żeby to Merlin go kopnął!

- Wytłumaczysz mi dlaczego siedziałeś z ... – tym nieziemsko przystojnym mężczyzną– z tym bezczelnym chamem i ignorantem? – Spytała cicho Hermiona.

W sumie, wolałbym, aby krzyczała. Boję się jej gdy jest taka spokojna. 

- Mówisz o ojcu swojego dziecka? – Harry starał się grać na zwłokę. Granger zmiażdżyła go wzrokiem.

furia || dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz