Młody blondyn podszedł do zielonego wazonu i w myślach walcząc równocześnie z zdrowym rozsądkiem i poczuciem sprawiedliwości rzucił garstkę magicznego pyłu do komina.
- Maleństwo, zostawię cię z paniami, wrócę wieczorem, dobrze?
Po czym demonstracyjnie wszedł do komina. Poszybował w przewody między kominkowe i po parunastu sekundach, gdy już myślał, ze jego żołądek ujrzy światło dzienne, znalazł się w Dziurawym Kotle. Ale nie jak na przyzwoitego człowieka przystało. Każdy wie, iż Malfoy to specyficzna bestia i tym razem miał dość spektakularne wejście. Draco wylądował strasznie majestatycznie... twarzą na podłodze. Młody Malfoy przez kilka sekund podziwiał strukturę sęków na podłodze, gdy pomógł mu wstać Tido, który zastąpił, świętej pamięci, Toma. Blondyn otrzepał rękoma spodnie i spojrzał na parę osób zebranych w barze. Na widok ich min zaczął najpierw chichotać, po czym zaczął śmiać się już całkiem na poważnie.
- Nic się panu nie stało? – Spytał młody barman, zerkając z ukosa na resztę klienteli.
- Tido, daj spokój. Chodziliśmy razem do szkoły, byłem od ciebie.... bodajże rok czy dwa lata wyżej? Mniejsza o to! Mówi mi Draco! – Po czym były Ślizgon uścisnął barmanowi rękę i przeszedł na tył baru, by przedostać się na Pokątną.
Tido, stał przez chwilę z osłupiałą miną. Niedługo potem gdy otrząsnął się z szoku zaczął zbierać swoją szczękę z ziemi.
- Świat zwariował, Malfoy każe mówić sobie po imieniu, ściska mi rękę... ciekawe co bierze i ile za to płaci? – Pomyślał optymistycznie Tido i wrócił za kontuar.
***
Brązowowłosa po raz kolejny siedziała przy barze pijąc kolejnego drinka. Mimo, że to był jej ostatni urlop, nie chciała już tu być. Chciała już odebrać swoje dziecko od tego pasożyta – Malfoya, znaleźć osobne mieszkanie i przestać się zamartwiać. Miała dość życia od pierwszego do pierwszego. Jedyny szczęśliwy aspekt w jej ponurym życiu, był fakt, że dostała okresu. Ku chwale niebiosom! Jak dobrze jest mieć czasem okres. Czasem tak znienawidzony, a czasem wręcz chorobliwie oczekiwany. Powinnam udać się do specjalisty, zaczynam mieć jakieś potworne rozdwojenie własnej osobowości... Hermiona wstała, dopiła drinka, zostawiła pokaźny napiwek i wyszła szybko. Udała się pośpiesznie do swojego pokoju hotelowego, gdzie spakowała za pomocą różdżki całą swoją walizkę podróżną. Po niecałych dziesięciu minutach była gotowa. Zbiegła po schodach, bo nie chciała czekać na windę i wtedy to się stało.
Kobieta potknęła się bardzo nieszczęśliwie na jednym z przedostatnim schodku i sturlała się nieszczęśliwie Upadła tak okropnie, że prawie nic się nie stało. Prawie, jest słowem kluczowym. Otóż niestety złamała lewą rękę. I sądząc po bólu w co najmniej dwóch miejscach. Pisnęła cicho.- Kurwa.
Stwierdziła radośnie, po czym starała się wezwać pomoc. Oczywiście magiczną, bo co do mugolskiej to miała pewne wątpliwości...
***
Blond włosy wszedł, niczym wielmożny pan, do środka szpitala. Wszedł od strony dla interesantów więc nie szczędząc gardła i czasu podszedł do rejestracji. Zobaczył tam młodą pielęgniarkę. Na pewno na stażu.
- Dzień dobry, chciałbym się zorientować czy ordynator znajduje się w swoim gabinecie.
Młoda pielęgniarka nie podniosła nawet głowy znad czytanej gazety. Mruknęła coś w style „niewolno udzielać informacji". Nasz główny bohater, westchnął i ponownie zapytał się dokładnie o to samo. Po raz wtóry blondyna odmówiła jakichkolwiek informacji. Tym razem Dracuś tylko zaczął mówić przesłodzonym głosem.
CZYTASZ
furia || dramione
FanfictionFURIA: 1. nagły, silny napad wściekłości ; 2. szał ; 3. mitologia rzymska: każda z trzech bogiń zemsty Opowiadanie zostało przeniesione z blog.onet (RIP - na zawsze w naszych serduszkach) i powstało w latach 2011-2012, także... okażcie mi litość, ba...