Epilog

217 7 0
                                    


Forget what we're told

Before we get too old 

Draco wpatrywał się w swoją matkę nie potrafiąc złożyć sensownego zdania. 

- Ale jak to była tutaj? KIEDY?! – Wrzasnął blondyn coraz bardziej się denerwując. Miał przecież taki dobry plan, prawda? Miał iść po swoją córkę, a następnie ściągając pilnie do siebie Granger miał żyć długo i szczęśliwie, tak? No to co poszło nie tak, do cholery?! 

- Po prostu, przyszła. Powiedziała, że Igor jej powiedział, ze jesteś z dziewczynką tutaj, jak tu przyszła od razu wiedziałam, ze to jej córeczka. Taka ładna po mamusi... Ta Granger to naprawdę miła młoda kobieta, nie chciałbyś jej bliżej zapoznać? – Narcyza Malfoy spojrzała rozmarzonym wzrokiem w syna. 

Draco nie potrafił zrozumieć. Zaraz, jego matka proponuje, żeby on czystej krwi arystokrata, zaczął zadawać się ze szlamą?! Szlamą, która jest matką Twojego dziecka, pamiętasz? Szepnął wstrętny głosik w głowie mężczyzny. Prawda. Nie może teraz patrzeć na status krwi, zresztą po co to? Szlachta i tak wymiera, a on przynajmniej już ma dziedziczkę... 

Blondyn szybko spojrzał na matkę która uśmiechała się leniwie w kierunku płomieni w kominku. Kochał ją najbardziej na świecie, ale nigdy nie dałby tego po sobie poznać. Nie dla niego są uczucia, wyższe. 

- Matko.... ta dziewczynka, ona...

- Wiem, Draco. Idź i ratuj się, póki możesz.

Wyszeptała Narcyza delikatnie głaszcząc dłonią policzek kucającego dziecka. Jakby ona chciała by jej jedyne dziecko wreszcie odnalazło miłość swojego życia. Może właśnie wtedy, dzięki tej jednej kobiecie odnajdzie sens swojego życia? 

Draco nie myśląc dłużej ucałował matkę w policzek i nie czekając na nic więcej, po prostu teleportował się wprost do swojej Smoczej Twierdzy. Jeszcze nigdy tak szybko nie biegł. Od teraz na zawsze rozważały się jego losy. Musi uratować sytuację, dopóki ma szansę. Na pewno Hermiona jest w jego domu, żeby pozbierać rzeczy swojej córeczki. Naszej córki. Poprawił go od razu głosik w głowie. I po raz pierwszy w zupełności się z nim zgadzał. 

Nie wiedząc jak i kiedy, prawie zdążył się z byłą gryfonką na dziedzińcu, gdy ta pospiesznie wychodziła z jego domu. To była jego szansa! Teraz mógł wszystko naprawić. Albo wszystko spierdolić. Dopowiedział jego głos w głowie. Swoją droga będzie musiał wybrać się do specjalisty, bo to dziwne by jego własne sumienie mu ogryzało, prawda? 

Młoda kobieta wyminęła go i przeszła obok niej, a on jej nawet nie chwycił za rękę! Palant!
- Hermiona, zaczekaj! 

Kobieta zatrzymała się, z całą siłą woli starając się, nie zmiażdżyć w uścisku, rączki córeczki. Odwróciła się i spojrzała na TEGO mężczyznę, który po raz drugi przewrócił jej życie do góry nogami. Draco podszedł bliżej, widzą, że Hermiona patrzy na niego, tylko nie tak jak kiedyś...

Coś się zmieniło. 

Oni się zmienili. 

To koniec, nie przebaczy mi, pomyślał mężczyzna i myślał bardzo dobrze. Bo czy można przebaczyć komuś to, że w momencie gdy się najbardziej potrzebowała drugiej osoby, ta nagle znika? Jest to niewybaczalne. 

A przecież Hermiona potrzebowała Draco jak tlenu. Jak Roślina wody, tylko dlatego, ze jej własny świat się walił na głowę. Jej matka umarła, ojciec wywalił ją z domu, bo miała oczekiwać dziecka,a co wtedy zrobił Draco? Odwrócił się od niej nie chcąc mieć do czynienia z nią, ze szlamą. Nie, takich rzeczy się nie zapomina i nie wybacza. A szczególnie wtedy kiedy miała mu powiedzieć o dziecku. Sam to wszystko zaprzepaścił, i nie tak łatwo wrócić z piekła. 

- Hermiono, ja... – głos utrząsł mu w gardle. Nie mógł powiedzieć ani jednego słowa przez wielką gulę w krtani. Nie podobał mu się wzrok kobiety, ale taką miał ochotę ją przytulic, powiedzieć wszystkie te banalne słowa, ze przeprasza. Chciał zabrać ja jak i córkę do domu, ale... podstępny głos nie dał mu nawet dojść do słowa i najzwyklej na świecie zawiódł. W tak ważnym momencie. O ironio losu. 

- Wiesz, że to co działo się kiedyś... wtedy tam za murami... chodzi mi o to, że powinniśmy zapomnieć. – powiedziała była Gryfonka spojrzała na niego oczami bez wyrazu. Gdzie podziała się ta miłość, i uczucie którym go darzyła? Przepadło w momencie jego odwrócenia się.

- A o czym mielibyśmy zapomnieć? – zapytał. Nie wiedział dokładnie o co jej chodzi. Czy o tym co ich połączyło czy może o tym, ze on się od niej odwrócił. Bo jeśli tak, to... miał szansę. Maleńką, ale miał. 

- Mówię o wszystkim. To co było, już przecież nie wróci. Nie ma sensu budować tego wszystkiego na silę. – Odparła poważnie, biorąc na ręce dziecko. Mała Nicola zaczęła się wyrywać. I mimo, ze Hermiona niejednokrotnie mogła ją ujarzmić, czterolatka po prostu wyrwała się z opiekuńczych ramion matki i pobiegła do swojego ojca.

Draco przyjrzał się Hermionie i westchnął cichutko. 

- Nie mogę. Nie teraz. – Mówił cicho biorąc na ręce Maleństwo, które nie rozumiejąc za bardzo powagi sytuacji, zaczęło cicho łkać w kark Draco. 

- Nawet moje dziecko jest przeciwko mnie... – Wyszeptała Hermiona, patrząc pustym wzrokiem. Nie. To Dla niej za wiele. Nie miała ochoty bawić się w dom. Nie z nim. Nie z kimkolwiek. Chciała po prostu zniknąć. 

- Dobrze. Niech tak będzie. Powiedz, jej, ze... kochałam ją. Ciągle ją kocham. Nie mam już siły dalej tego ciągnąć. – Hermiona wytarła wierzchem dłoni zdradzieckie łzy, które zaczęły wypływać jej z oczu.  

- Co Ty chcesz zrobić? – Spytał Draco nie do końca rozumiejąc. Nie potrafił się odnaleźć. Coś się złego dzieje. 

- To co już powinnam dawno zrobić. – Wyszeptała kobieta i nie czekając na nic więcej, po prostu teleportowała się z posiadłości chłopaka, daleko gdzie nikt nie wiedział o jej istnieniu. 

Blondyn zaczął krzyczeć, wołając jej imię, a po chwili i dziecko dołączyło swoim cieniutkim głosem. Jednak to nic nie pomogło, bo Hermiona zniknęła. Z ich życia, miasta i kraju. Odeszła gdzie nikt nie wiedział, ze ktoś taki jak ona może istnieć. Jak potoczyła się jej historia? Tego nikt nie wiem, bo po Hermionie Granger zaginął ślad. Jakby nigdy niestaniała. Malfoy nie potrafił pokochać drugiej kobiety tak jak kochał, na swój sposób oczywiście, byłą kochankę. Jedynie mała Nicola mogła dotrzeć do niego i jego zlodowaciałego serca. Bo ojciec dla swój córki zawsze pozostał kochanym mężczyzną. 

A Blaise i jego ślub ze Sonny? Oczywiście, że się odbył, jednak Zabini nigdy nie był uczciwy wobec żony i potajemnie spotykał się z Luną, która po dłuższym czasie znikła. Tak po prostu, jak Hermiona, również po niej ślad zaginął. Nikt nie próbował ich szukać, bo obie znały się na czarach i obie na pewno zrobiły wszystko by ich nigdy nie można było odnaleźć...

furia || dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz