Na następny dzień Hermiona była tak zmęczona, że (na całe szczęście) ubłagała Lunę, aby ta popilnowała Nicolę jedynie przez chwilę. Chwila, w domniemaniu panny Granger, trwała cztery godziny, ale to zawsze jakiś krok do przodu. Szczególnie teraz, skoro ona za jakieś osiem godzin będzie w podróży, a jej jedyne światełko życia będzie u jej byłego kochanka, a ojca swojego dziecka. Czy ja o tak dużo proszę, mówiąc – nie chce go NIGDY więcej widzieć? Czy to dużo?!
- Hermiona, weź ją ode mnie!
Rozległ się głośny krzyk. Luna wpadła do pokoju byłej Gryfonki, która aktualnie przekręcała się na drugi bok. Zza zaspanych oczu zobaczyła kobietę, której włosy wyglądały jak po bliskim kontakcie z elektrycznością, albo innym ciekawym zjawiskiem. Przy dokładniejszym spojrzeniu, Luny bluzka była w czymś, koloru... No właśnie, jaki to był kolor?
- Eeeeee... – zaczęła z elokwencją Pottera – co ci się stało? – zapytała ziewając.
- ZABIERZ.TEGO.POTWORA! – wycedziła przez zęby blondynka. Dosłownie Hermiona słyszała te kropki pomiędzy wyrazami. – W tym momencie mam na sobie treść żołądkową twojego smoka i wcale mnie to nie cieszy! – wykrzyczała rozwścieczona Luna, po czym wybiegła z pokoju.
Biedna Hermiona usiadła na łóżku. Miała spać! Jej wewnętrzne dziecko chciało łóżka, a jej zewnętrzne dziecko darło się wniebogłosy na cały dom. Spojrzała na zegarek i jedyne, co jej przyszło do głowy po zobaczeniu godziny były słowa.
- Łożeszwkurwę!
I tyle jej było w pokoju.
Brunetka biegała po całym domu starając się ubrać, uczesać włosy, zapakować ubranka małej, uciszyć dziecko dając jej do rączek smoka, wypić kawę, zapomnieć wziąć tabletki antykoncepcyjnej i zrobić jeszcze wiele rzeczy w ciągu pół godziny. Jaki był skutek? Marny. Po pół godzinie miała dopiero rozczesane włosy.
Co tam dziecko? – myślała – mama musi wyglądać dobrze, a nie jak jakiś ogr.
- Mamo... jest za... ciociu, która jest godzina? – Spytało dziecko, które teraz grzecznie siedziało wymachując nogami, oraz trzymając w łapkach swój najnowszy dobytek, kupiony przez „tego mojego rycerza na smoku".
- Za trzy minuty będzie trzecia....
- Na razie!
Krzyknęła Hermiona wzięła w jedną rękę rzeczy, które będzie potrzebowała Nicola, a samo dziecko wzięła w drugą rękę i teleportowała się z Maleństwem. Ciśnienie? Jakie ciśnienie! Dzieciak jest już przyzwyczajony do takich rzeczy, na serio...
***
Tymczasem w pewnej pieczarze Smoka rozgrywała się zażarta dyskusja.
- Ty idioto. Ty skończony hipogryfie. Czy cię w dzieciństwie pożarła, a potem wypluła sklątka tylnowybuchowa?! Takie przypadki ajk Ty powinno topić się zaraz po urodzeniu! Ulżyło by wielu ludziom, serio! Ty debilu!...
Wrzeszczał Blaise Zabini, bo tak wabi się owy pajac, który grzecznie i kulturalnie wyzywa swojego kumpla Dracona M.
- Oszczędź gardła, Diable... – odezwał się flegmatycznie Vodka popijając czarne Frugo.
- Łatwo mówić – prychnął Diabeł. – No dobra – Zabini usiadł na fotelu, bo do tej pory chodził jak nabuzowany. – Powiedz mi coś, Smoku, bo jeden rzeczy nie rozumiem...
- To nic nowego, ale no słucham cię...?
- Dlaczego pomagasz Granger?
Zapadał taka delikatnie przerażająca cisza. Draco poczochrał sobie włosy w roztargnieniu. Takiego pytanie nie przewidział i teraz jest problem.
CZYTASZ
furia || dramione
FanfictionFURIA: 1. nagły, silny napad wściekłości ; 2. szał ; 3. mitologia rzymska: każda z trzech bogiń zemsty Opowiadanie zostało przeniesione z blog.onet (RIP - na zawsze w naszych serduszkach) i powstało w latach 2011-2012, także... okażcie mi litość, ba...