Rozdział 6

153 8 3
                                    



Hermiona po rozmowie z właścicielem i za pomocą magomedyka, mogła siedzieć przy Harry'm i patrzeć jak ten powoli odzyskuje świadomość. Głaskając delikatnie rękę przyjaciela, myślała o swoim doczesnym życiu i rozmyślała o przyszłości. Z tego co widziała, za dokładnie dwa dni odbędzie się jej ostatnie zlecenie pt. „Catering na wieczorze". I znowu ubrać się jak dziecko wojny i rozkoszy- pomyślała Granger tak jakoś mało radośnie. 

- Hscoooieało? – Spytał zadziwiającym innym dialektem Potter, tym samym wyrywając Granger z zamyślenia. - Hedo!

- Wybacz Harry, ale nie roz.... a! Wody chcesz! Już daję..- Hermiona podała wody przyjacielowi. Sprostowanie. Chciała podać,ale wylała ją niechcący na Pottera. Wypadałoby zaznaczyć, że woda była zimna. Warto również zaznaczyć, że była wręcz lodowata.

- Aaaaaaaaaaaa! – Wrzasnął Harruś, po czym z wprawą kilkulatka spadł z łóżka na brzuch, oglądając z odległości paru milimetrów podłogę. 

- Przepraszam, przepraszam! Ja niechcący! Przepraszam – mina i głos kobiety świadczył, o tym,że naprawdę przeprasza. Wybawca świata obrócił się na plecy i wycharczał coś w swoje dłonie, którymi zakrył sobie twarz. 

-Mo-możesz powtórzyć? 

Harry podciągnął się na łokciach i wyglądała jakby się namyślał.
- Czy wiesz, Małpo, że to już czterdziesty ósmy raz gdy ja ląduję na podłodze przez ciebie? 

- Serio? – Spytała zaskoczona Granger. Harry umie liczyć! Pomyślała niedorzecznie. 

- Ta. Niedługo z własnych kości będę mógł wybudować szkielet 3D w full HD, i wiesz... jakoś mnie to nie cieszy. 

- Przesadzasz, Młody, przesadzasz. 

- Ta. Wiem.Echh... dostanę w końcu tej wody? I pomóż mi stać, ale błagam cię: nie uszkodź mnie!
Granger się roześmiała i podała rękę, aby Potter mógł wturlać się z powrotem na swoje łóżko.W takim razie kryzys mamy zażegnany...

***

Harry przebywała w szpitalu jeszcze niecałe trzy godziny i po upewnieniu, że wszystko z nim dobrze (pomijając uraz psychiczny spowodowany... wszystkim) mógł spokojnie wrócić do swojego mieszkania. Jednak jak to bywa w bajkach, to co tam zastali razem z Hermioną, to wyglądało jak huragan Tatiana, czy inne ambitne tornado, przeszło przez mieszkanie. W kuchni walały się rzeczy z pokoju Luny. W salonie... nic nie stało – wszystko leżało. W pokoju Granger i Maleństwa był względny spokój, nie licząc ogólnego burdelu wywołanego przez dzieciaka. U Neville'a – nie mogli się dostać, ale to tylko dlatego, że facet zamykał swój pokój na klucz, do którego dostęp miał jedynie sam właściciel małego kwadratu. Pokój Harry'ego prezentował się nie najgorzej, o ile oczywiście standardowy „mini burdel" uznamy za ciekawy...Natomiast pokój Luny... cóż. Tam to był widok.

Majtki, stringi, staniki i inne to-to-sie leżały... dosłownie wszędzie tylko nie w szafie. Łóżka nie było widać, gdyż co chwila coś na nie upadało. Spod łóżka wystawały dwie nogi, prawdopodobieństwo do nóg żeńskich w dziewięćdziesięciu ośmiu procentach. Szkoda tylko, że nigdzie nie było widać dziecka...

- Luna? 

Rozległo się głośne „JEB" i nabożne „kurwa mać", które niewykluczone wypowiedziała właścicielka nóg. 

Jak można było się spodziewać, Lovegood wyczołgała się z miejsca w którym była... co najmniej poirytowana, wkurzona, zrozpaczona, zła i nieszczęśliwa. Tak. To wszystko odbiło się w jednej chwili na jej twarzy, a pełni obrazka dopełniały włosy w artystycznym nieładzie, coś nie halo z jej oczyma oraz malownicze szramy na jej policzku. 

furia || dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz