I know Latin*

2.4K 194 63
                                    

   Otworzyłem oczy, jednak wciąż widziałem jedynie ciemność. Rozejrzałem się, ale niczego nie ujrzałem. Spojrzałem w dół - nic; w górę - pusto; lewo, prawo, tył - ciemność.

   Nic nie widzę; nic nie słyszę, nic nie czuję. Gdzie jestem? Umarłem? Tak wygląda śmierć? Ciekawe co z Cipher'em... Mimo wszystko mam nadzieję, że nie zszedł do tego laboratorium. Ford byłby zawieszony gdyby dowiedział się, że do tego dopuściłem. Chociaż tego się już pewnie nie dowiem. W końcu nie żyje, prawda?

   Po bliżej nie określonym czasie usłyszałem dziwny dźwięk. Z każdą chwilą stawał się głośniejszy. Z niezrozumiałego bełkotu przekształcał się w słowo. Jedno i to samo: Sosenko. Czy to Cipher mnie woła? Dlaczego? 

   Ciemność, która jak dotąd jako jedyna współistniała tu ze mną została rozproszona przez jasne, białe światło. Raziło mnie, więc zacisnąłem powieki.

- Dipper błagam cię, otwórz te cholerne oczy. -usłyszałem szloch demona. Zrobiło mi się go żal. Nie chcę by cierpiał. Nie chcę go zostawiać. Chcę wrócić do niego. Chcę go przytulić. -moje myśli, których biegu nie potrafiłem zatrzymać ani zrozumieć odbijały się echem, a jednak nie zdołały zagłuszyć szlochu Cipher'a - Jeśli otworzysz oczy obiecuję, że będę ci służyć do końca życia, będę twoim niewolnikiem, podnóżkiem.. zrobię co zechcesz.. tylko otwórz te cholerne oczy... - poczułem jak po moich policzkach spływają łzy. 

   Muszę spróbować! -pomyślałem i zacząłem powoli otwierać oczy. Jak się okazało, ta niby zwykła, naturalna i automatyczna czynność, była dla mnie jakby nie do wykonania. Światło jakie mnie otaczało sprawiło, że momentalnie znów, szczelnie zacisnąłem powieki. Fuck! Jeszcze raz! - tym razem moje oczy były otwarte chwilę dłużej. Przez światło nawet udało mi się dojrzeć sufit, chyba mojego pokoju,ale nie jestem pewien, bo znów musiałem oddać się ciemności... Dobra Pines, nie wygłupiaj się, dasz radę! To tylko odrobina światła... -zamrugałem szybko parę razy. Udało się - na moje usta wkradł się delikatny uśmiech ulgi. Teraz byłem pewien, że jestem w swoim pokoju. Jak się tu znalazłem? Jak długo byłem nieprzytomny? Czy to Cipher mnie tu przywlókł? 

   Powoli się rozejrzałem. Leżałem na łóżku w samych bokserkach z zabandażowaną klatką piersiową. Opatrunek był nowy, ale na pewno nie był to pierwszy, bo moja rana z tego co pamiętam dość obficie krwawiła i ten opatrunek, byłby już czerwony, a po za tym widzę stertę biało-czerwonych płócien w koszu pod biurkiem. Pytanie tylko, gdzie jest mój złotooki wybawca.. Rozejrzałem się jeszcze raz - nic. 

   Zaskoczony spróbowałem się podnieś, ale oprócz straszliwego bólu rozrywającego moją klatkę piersiową jak i brzuch powstrzymało mnie jeszcze coś. Jak się okazało była to dłoń Cipher'a, z którą to miałem splecione palce, w okół których tańczyły błękitne płomienie. Przyjrzałem się sylwetce demona, który aktualnie siedział na ziemi i opierając czoło o bok łóżka wciąż zalewając się łzami i szeptając niczym mantrę moje imię. 

- Bill... - położyłem wolną dłoń na jego włosach, które okazały się zaskakująco miękkie -Nie płacz, jestem tutaj. - poczułem jak po moich policzkach spływają łzy. 

- D-dipper.. - wyszeptał spoglądając na mnie swoim złotym okiem, które aktualnie, było lekko zaczerwienione od płaczu. - Tak się b-bałem, że się j-już nie o-obudzisz.. - wyszlochał cicho. Spojrzałem na niego z lekkim zmieszaniem. Bał się? On? o MNIE? Dlaczego?..

- Martwiłeś się o mnie? - zapytałem z niekrytym zdziwieniem chcąc się upewnić czy dobrze odczytują słowa i zachowanie demona.

- Czy gdybym się nie martwił to wyciągnąłbym cię z tej piwnicy, opatrzył twoje rany, posprzątał po twojej bójce i opiekował się tobą oraz chatą przez tydzień. - powiedział ironicznie i spojrzał na mnie z czymś na kształt urazy. Widzę, że humor mu wrócił ... Chwila... TYDZIEŃ?!

"Wymiar Wojny" [BillDip] [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz