Fear

2K 148 57
                                    

- Dipper wskakuj~! - Bill znów przykucnął i wskazał na swoje plecy. Westchnąłem jedynie, czując zbliżający się rumieniec i posłusznie wykonałem polecenie. Objąłem go, ale tym razem pewniej. Zanurzyłem nos w jego niesfornych, złotych włosach i zaciągnąłem się głęboko. Poczułem mocny zapach lasu, drzew, szyszek, igliwia i delikatną woń wanilii. Błogi uśmiech wpełzł na moje usta i tam pozostał.

- Nasz szpieg znajduje się na obrzeżach lasu, mniej niż dwa kilometry od zamku wroga. Pamiętajcie. Biegniemy szybko, cicho i okrężną drogą. - powiedziała donośnie Lilith, tak by każdy słyszał i pobiegła w las, a my za nią.

Cipher biegł wolniej niż wcześniej, jednak i tak wyprzedził pozostałe demony. Co chwila podskakiwał nad leśną ściółką, skręcał, odbijając się stopami od drzew, parę razy zrobił nawet salto, przez co mocniej go objąłem. Pozostali nie byli gorsi, nie mam pojęcia czy naprawdę musieli wykonywać te wszystkie akrobacje, czy demony po prostu lubią się popisywać. Jednak nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, podobało mi się, było to coś niezwykłego. To, z jaką gracją lądowały, w ogóle się nie chwiejąc na cieńszych gałęziach - niesamowite.

Zadziwiające było też to, że podczas tak szybkiego i wydawałoby się chaotycznego biegu, żadna gałąź nie trzasnęła i ani jeden liść nie zaszeleścił pod nimi, jakby nic nie ważyli..
Roślinność z czasem zaczęła się zmieniać. Wcześniej mijaliśmy wysokie niczym drapacze chmur, grube biało-czarne drzewa, takie jak to, w którym Nexumi urządzili sobie bazę.

Teraz przemieszczaliśmy się między chudymi, zaledwie parometrowymi drzewami o ciemnoniebieskiej korze i błękitnych liściach przypominających kształtem krople wody. W pniach znajdowały się biało-przeźroczyste kryształy.

Klejnoty, jakie unosiły się w tej okolicy, też były białe lub błękitne i takim samym światłem emanowały.

Ziemię pokrywał mech koloru miętowego i aż kusiło minie, by spróbować czy też tak smakuje. Muszę kiedyś pozwiedzać tutejsze lasy.. Jak zakończymy tę wojnę poproszę Bill'a, by mnie oprowadził. - pomyślałem rozmarzony. Jeśli ją zakończymy, jeśli w ogóle to przeżyjemy... - sprostował po chwili mój umysł, który jak nic uwielbia psuć mi humor..

Zmarszczyłem brwi. Coś mi nie pasowało w tym krajobrazie.. No tak! Nie ma tu zwierząt! - rozejrzałem się zdziwiony. Już miałem się zapytać Bill'a o co chodzi, ale przypomniałem sobie o tym, ze Lilith kazała być cicho.

Z zaciekawieniem dalej przyglądałem się otoczeniu, gdy nagle Cipher bez żadnego ostrzeżenia zatrzymał się gwałtownie. Lekko oszołomiony rozejrzałem się - dookoła nas nie było nikogo. Zaskoczony przechyliłem się, by spojrzeć na Bill'a. Najwyraźniej na to właśnie czekał, bo z chytrym uśmieszkiem przesunął mnie tak, że teraz byliśmy naprzeciwko siebie. Ja oczywiście wciąż na jego rękach. Nasze twarze dzieliła na tyle niewielka przerwa, że mój oddech mieszał się z jego. Zarumieniony na całego, posłałem mu pytające spojrzenie.
W odpowiedzi cmoknął mnie krótko w czoło, a następnie przyłożył palec do ust, na znak, bym zachował ciszę. Kiwnąłem głową w niemej obietnicy, a on delikatnie postawił mnie an podłożu. Było pokryte mchem, o którym wcześniej rozmyślałem, i który okazał się zadziwiająco miękki, a wręcz bagnisty.

Demon obrócił się do mnie plecami i lekko zgarbił. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, co on wyprawia, podszedłem bliżej i wyjrzałem ostrożnie zza niego.
Moim oczom ukazała się niewielka polana. Z mchu wyrastały kępy trawy o morskim zabarwieniu oraz parę bladofioletowych i pudroworóżowych małych kwiatów, przypominających dzwoneczki. Przepływał przez nią niewielki strumień, woda w nim była krystaliczna, ukazując dno, złożone ze złocistych kamieni.

Przy potoku leżał większy szary głaz, a na nim siedziała postać. Jednak usadowiona była do nas tyłem. Jedyne co mogłem zobaczyć, to jej proste, śnieżnobiałe włosy, długie do ziemi.

Bill powoli zaczął podchodzić do postaci, ja natomiast postanowiłem pozostać na miejscu i jedynie obserwować, przebieg wydarzeń. Złotooki podszedł powoli, aczkolwiek dostojnym krokiem do nieznanej mi postaci.

- Witaj Leo. - powiedział na co białowłosy spłoszony odskoczył. Miał zamglone, niebieskie oczy, jasną cerę, zadarty nosek i małe usta, ale z pewnością, był to mężczyzna. Ubrany był w długą białą szatę, taką jak nosili kiedyś mężczyźni w starożytnej Grecji. Wokół pasa miał przewiązany zielony pas w czarne znaki, których nie rozumiałem.

- Bill.. - powiedział, a w jego oczach na chwilę zabłysło coś niepokojącego, ale najwyraźniej tylko ja to dostrzegłem, bo złotooki nie zareagował.

- Dokładnie~ - uśmiechnął się szeroko złotowłosy i podał mu rękę w pomocnym geście, jednak ten wstał, udając, że jej nie widzi. Oczywiście Bill dał się nabrać. Ten koleś coraz bardziej mi się nie podoba - pomyślałem i skrzyżowałem ręce na piersi, mierząc krytycznym spojrzeniem Leo.

- Kto jest z tobą? - zapytał, otrzepując szatę.

- Seyūki... - zza jednego z drzew wyłoniła się wspomniana demonica - Lilith z Samaelem.. - przyszli z lasu za potokiem - I Dipper. - powiedział, a ja wszedłem na polanę.

- Dipper? Nowy? - zdziwił się Leo i spojrzał na mnie z jawną niechęcią, ja nie byłem mu dłużny i także obdarzyłem go chłodnym spojrzeniem.

- Tak. Jednakże nie jest Nexumem. - pierwsza odezwała się Seyūki stając obok mnie.

- Nie wygląda na Aminosa, a Corporita, by wam nie pomógł.. - zapytał zmniejszając niebezpiecznie dystans między nami - Kim więc jesteś? - dodał, zbliżając swoją twarz do mojej i spoglądając na mnie z góry, chwycił za mój podbródek.

- Jestem człowiekiem. Nie zauważyłeś? Myślałem, że Aminosi to ta inteligentna rasa. - odparłem spokojnie, jeśli myśli, że przestraszy, to grubo się myli - Mógłbyś się odsunąć? Śmierdzisz czosnkiem. - stwierdziłem, bo faktycznie waliło od niego czosnkiem, co poczułem zaraz, jak wszedłem na polanę. Leo zaśmiał się nerwowo.

- Widzę, że masz charakterek. - zaśmiał się szczerze? - No cóż, jestem Leo, jestem Aminosem i liczę na bezkonfliktową współpracę. - powiedział, jakby wykutą formułkę i podał mi dłoń. Niechętnie uścisnąłem ją, a ona zapłonęła bladobiałym płomieniem.

- Dipper, miło mi. - westchnąłem. Może nie jest taki zły.. - pomyślałem, mierząc go wzrokiem. Delikatne rysy twarzy budziły zaufanie, ale rozbiegane oczka, w których czaiła się chytra iskierka wręcz przeciwnie. Jednak jeśli chodzi o demony w pełni ufam jedynie Bill'owi.. Lepiej mimo wszystko zachować czujność. - uznałem przenosząc spojrzenie na Bill'a. Był jakby podenerwowany - tylko dlaczego.

- Cudownie, może nawet zostaniemy dobrymi przyjaciółmi- Leo wesoło zaklaskał w dłonie i cmoknął mnie w czółko. Skołowany stałem jak wryty Co on .. CO?! - w środku krzyczałem, ale wyraz twarzy postanowiłem zachować kamienny, by czasem jakiś zbłąkany rumieniec nie wpełzł na moje policzki.

- Dobra, dobra. Dość tych czułości. I D Z I E M Y. - Bill w sekundzie znalazł się między nami. Ewidentnie ledwo się powstrzymywał, by nie wybuchnąć. Tylko co go tak wkurzyło?.. - zamyśliłem się No tak! Pewnie się niecierpliwi. To logiczne. W końcu idziemy po jego ukochanego.. Każda sekunda ważna... - westchnąłem.

- Dokładnie. Każda sekunda jest teraz na cenę złota. - powiedziałem i ruszyłem przodem.

- Dipper nie w tę stronę. - zaśmiała się Seyūki, a ja zarumieniony bez słowa ruszyłem w kierunku, który wskazała.

"Wymiar Wojny" [BillDip] [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz