Rozdział 7

412 9 0
                                    

Dzisiaj wyjeżdżamy do watahy Jamesa. Razem z nami jedzie Jessica i Carl, a także Patrick, Bruno, Lukas i Aron. Vincent nie miał ochoty jechać, więc Victor kazał mu zostać i zająć się watahą, to nie był zbyt dobry pomysł żeby zostawiać cały klan w rękach imprezowicza. Ale Victor mu ufa, jak widać Vincent zna umiarkowanie w piciu i wiecznej rozrywce.

Jessica i Carl jechali swoim autem z trójkom znajomych chłopaka. Ja jechałam w jednym aucie z czwórkom braci siedziałam na tylnym siedzeniu po środku po mojej prawej stronie siedział Lukas, a po lewej Aron z przodu jako pasażer siedział Bruno, po akcji w szpitalu ma zakaz zbliżania się do mnie, kierowcą był Patrick. Alfa i Luna jechali w osobnym aucie. Zza nami jechał ten sam pick up co w drodze z terytorium watahy Jamesa.

Gdy tak jechaliśmy poczułam coś dziwnego. Zaczęłam się rozglądać w prawo i w lewo, jechaliśmy jeszcze drogą przez las, więc miałam okazje dobrze się rozejrzeć.

- Coś nie tak Reine? - spytał Patrick.

- Mam dziwne przeczucie, jakby ktoś nas obserwował – powiedziałam.

- Jeżeli chodzi o obserwowaniu ciebie to każdy z nas to robi – odezwał się Bruno, głupio się przy tym szczerząc.

- Chodzi mi o coś innego, coś jest nie tak – wyjaśniłam.

- Spokojnie, nie musisz się martwić przy nas nic ci się nie stanie – odparł Patrick.

Nagle chłopak zatrzymał auto, wszystkie pojazdy stanęły w miejscu.

- Co jest? – spytał Aron.

- Drzewo się przewróciło – powiedział Bruno.

Chłopacy wyszli z auta wyszłam razem z nimi. Podeszliśmy do drzewa, wszędzie było pełno kawałków drewna.

- I co o tym myślisz? – zapytał Patrick, kierując pytanie do Victora.

- Te drzewo nie mogło tak po prostu się przewrócić – powiedział jeden z wilkołaków z tyłu.

Podeszłam do drzewa stojącego parę metrów dalej, znalazłam siekiery.

- Hej, ktoś chciał żebyśmy się zatrzymali – podniosłam jedną z siekier.

W tej samej chwili usłyszałam warczenie wilka, odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam szarego wilka. Kiedy wilk próbował mnie zaatakować uderzyłam go z siekiery w pysk. Wilkołak wydał z siebie skowyt bólu i cofnął się. Po chwili usłyszałam wycie wilków. Z oddali było widać biegnące w naszą stronę wilki.

Ktoś chwycił mnie za rękę i odciągnął, znalazłam się w aucie z Luną i Jessicą. Po chwili rozpoczęła się walka, Victor w wraz z synami i Carlem już jako wilki stali przed wozem gdzie my przebywałyśmy. Mężczyźni z pick upa strzelali z karabinów w stronę nadbiegających wilków.

Walka była zacięta, zauważyłam że Aron pod czas walki z dwoma wilkami został odciągnięty od reszty. Trzeci wilk chciał go zajść od tyłu. Wybiegłam z wozu i pobiegłam w stronę Arona.

- Reine wracaj! – usłyszałam głos Luny.

Przemieniałam się w biegu i zabiłam wilka, który chciał zabić Arona od strony pleców. Następnie skręciłam kark dwóm kolejnym z którymi walczył chłopak. Pobiegłam do następnego wilka, już chciałam go zabić, ale ten uciekł z podkulonym ogonem. Po chwili usłyszałam warczenie, spojrzałam w stronę dochodzącego dźwięku. Czarny wilk stał i patrzył na mnie, swoimi czarnymi ślepiami. Zaczął do mnie podchodzić, a reszta wilków przestała walczyć i stanęła w okręgu, w środku którego byłam ja i czarny wilk.

Reine: Potomkini Białego KłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz