11.

82 8 8
                                    

Błogi spokój ogarnia jego serce.


Od dłuższego momentu uśmiechał się sam do siebie i wpatrywał się w krople deszczu, które jedna po drugiej spływały po okiennej szybie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie czuł na sobie żadnego przytłaczającego ciężaru, który do tej pory tak bardzo go paraliżował. Przepełniał go spokój; łagodny spokój znękanej duszy sprawiał, że kąciki warg samoistnie unosiły się ku górze, a po głowie krążyły same dobre myśli. Zastanawiał się, jak długo potrwa ten stan i żywił głęboką nadzieję, że tamten zły czas, który dotyczył go jeszcze parę chwil temu odszedł już na dobre, a on w końcu będzie mógł cieszyć się wszystkim, co go spotka. Może nie od razu i nie aż tak intensywnie, ale chociaż odrobinkę. Tak na początek... i że w końcu normalność nabierze nowego, lepszego znaczenia i nie będzie taka, jaką była do tej pory.

Po chwili odszedł od okna i z impetem rzucił się na łóżko, przygarniając do siebie kota oraz ulubioną poduszkę.

Ziewał głośno raz po raz, nie siląc się nawet na to, by zasłonić sobie usta dłonią, po czym umościł się wygodnie pod kołdrą. Mimo wszystko jego organizm domagał się nadrobienia nieprzespanych tej nocy godzin, zupełnie już odzwyczajony od nieregularnego trybu życia, jaki prowadził jeszcze rok wcześniej.

Zanim na dobre pozwolił swoim powiekom opaść, przeszło mu przez myśl, że już niedługo będzie musiał powrotem przyzwyczaić się do deficytu snu i był tym odrobinę podekscytowany. Potem jednak pozwolił sobie odpłynąć i zwyczajnie spać, nie budząc się co kilka minut ani nie otwierać nagle oczu, wystraszonych nocnym koszmarem.

Spać jak dziecko, zmęczone całym dniem i gotowe nabrać sił na kolejny.



Choć wcale nie uspokaja najbliższych.


„Hyung... te tabletki tutaj to był przypadek, prowokacja, a może... może jeszcze coś innego?"


- Wytłumacz mi to, Heechul – poważny, niski i wrogo brzmiący głos Jungsu kazał mu przerwać grę i obejrzeć się za siebie po to, by natrafić na ciemne, wypełnione przeróżnymi negatywnymi emocjami, tęczówki przyjaciela a potem na wyciągniętą w jego kierunku dłoń, ściskającą miętową karteczkę samoprzylepną. Westchnął przeciągle, zbierając w sobie całą odwagę i powtarzając sobie w myślach, żeby nie stracić panowania nad sobą oraz by nie zapominać o uśmiechu. Być może wtedy lider nieco złagodnieje i nie będzie miał tak przerażająco zatroskanej i złej miny, jaką miał w tym momencie.

- Ale tu nie ma co tłumaczyć – odpowiedział spokojnie i bez cienia arogancji w głosie. Musiał być ostrożny, inaczej za parę chwil może powstać ogromny konflikt.

- Nie ma, Heechul? Naprawdę uważasz, że to, co mi napisałeś na tym kawałku papieru jest dla mnie zupełnie jasne i nie mam czego interpretować? – Leeteuk usiadł na podłodze obok charakterystycznej, różowej pufy, którą zajmował jego rozmówca.

- Naprawdę tak uważam – potwierdził, przesuwając dłonią po brązowych włosach. – To raczej ja powinienem żądać odpowiedzi od ciebie, nie sądzisz? – uśmiechnął się chłodno tak, że Jungsu przeszył pojedynczy dreszcz. Nawet teraz, po tylu latach znajomości, niektóre oblicza Kim Heechula wciąż wywoływały w nim niepokój.

- Ode mnie? Niby dlaczego? – zerknął na karteczkę. – Sądziłem, że to pytania retoryczne... Potwornie wkurwiające, ale jednak retoryczne.

Płaczący mężczyznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz