Ale i tak w końcu zmęczenie bierze górę i płaczący mężczyzna słabnie
— Cześć, hyung — przywitał go Donghae, gdy tylko pojawił się w pokoju tuż nad ranem. Machnął mu przyjaźnie ręką, po czym rzucił się na łóżko. W głowie wciąż szumiało mu od nadmiaru alkoholu i głośnej muzyki, która wypełniała bar karaoke oraz najpopularniejsze kluby w Hongdae. Nie spał od trzech dni i nic nie wskazywało na to, żeby ten stan rzeczy miał się zmienić. Na dodatek nogi drżały mu tak mocno, że ledwie na nich stał, a przez całą drogę do pokoju miał wrażenie, że podążają za nim jakieś cienie.
— Weź chociaż prysznic, hyung — usłyszał ciepły głos przyjaciela.
— Potem — jęknął, przytulając się do swojej ulubionej poduszki i przykrywając kołdrą. Miał nadzieję, że po dwóch przebalowanych dobach w końcu będzie w stanie zasnąć. Niczego w tej chwili nie pragnął bardziej jak tych kilku godzin, w czasie których jego organizm będzie w stanie zregenerować się przed kolejnym tygodniem służby.
Jego życzenie nie zostało jednak spełnione; godziny mijały, a on wciąż leżał na łóżku zupełnie rozbudzony. Dochodzące zza drzwi odgłosy również nie pomagały mu zasnąć. Z każdą minutą rosła jego irytacja i gdy tylko tuż obok jego twarzy pojawił się Heebum, który nagle wyglądał jak puma szykująca się do ataku, Heechul dość agresywnie zrzucił go z łóżka, zupełnie nie żałując tego, co zrobił. Gdy Donghae, martwiąc się o niego przyniósł mu szklankę gorącego mleka, rozbił ją, rzucając nią o ścianę. Był pewien, że to spisek i ten facet z twarzą łososia chce zrobić mu krzywdę. Tylko dlaczego Hae nagle zamienił się w gościa z głową łososia? Czyżby miał halucynacje? No chyba, że nie i że faktycznie był przybyszem z innej planety, a ci tutaj, puma i mężczyzna, chcieli go zgładzić. Nie mógł dać im tej satysfakcji, pragnął zaatakować pierwszy.
Nienawidził wszystkiego i wszystkich. Miał ochotę zmieść każdego z powierzchni Ziemi. Porozrywać na strzępy, zniszczyć, zabić i... w końcu porządnie się wyspać bez wspomagania magicznych białych tabletek.
Obiecał sobie tydzień wcześniej, że spróbuje je odstawić... musiał to zrobić, ponieważ zaczął się ich bać. Za każdym razem, kiedy spoglądał na szklaną buteleczkę, nachodziła go dzika ochota, by połknąć je wszystkie. Zdawały się do niego mówić, zachęcać, nęcić, by zażył je co do jednej. Powstrzymywał się przed tym resztkami silnej woli. Wiedział, że gdyby mu się nie udało, konsekwencje byłyby okropne, a mimo to wciąż coś ciągnęło go do tego malutkiego opakowania i jeszcze mniejszych tabletek.
— Dobra, hyung, koniec tego dobrego — Kangin bez zastanowienia usiadł na jego łóżku i zrzucił z Heechula kołdrę — albo weźmiesz te pieprzone tabsy na sen, albo pakuję cię do samochodu i jedziemy do szpitala.
— Nie chcę tabletek — zaprotestował Heenim słabym głosem, kopiąc młodszego kolegę w plecy — spadówa.
— Gówno mnie obchodzi, czego chcesz — głos Kangina brzmiał poważnie — masz iść spać i nie obchodzi mnie, jaką metodą. Wstawaj. Wychodzimy.
— Wypierdalaj stąd, jebany dziwkarzu — warknął Hee, wyobrażając sobie, że właśnie morduje swojego przyjaciela. Był wściekły. Czy ci wszyscy ludzie przestaną go kiedyś męczyć?
— Nie wyjdę. Chyba, że z tobą. Decyduj. Tabletki czy szpital?
— Nie chcę wychodzić na zewnątrz, dopiero wróciłem, do kurwy nędzy! — Mężczyzna czuł się przyparty do muru; był przemęczony, bliski furii i z całą pewnością bliski płaczu. Nie do końca wiedział też, co się dzieje. Rozumiał tylko, że Kangin chce go zmusić do połknięcia tabletek nasennych. Czyżby chciał go zabić? Chciał pomóc mu umrzeć?
CZYTASZ
Płaczący mężczyzna
Fanfiction"Każdy odchodzi. Każdy w końcu zostawia go samego. I to była wyłącznie jego wina. Wina jego trudnego charakteru. Charakteru, nad którym pracował już od wielu lat, a który wciąż był nie taki, jak trzeba. I właśnie dlatego wszyscy go zostawiali. N...