#9

1.5K 71 71
                                    

Romano, Italia i Seborga wylądowali właśnie na lotnisku w Helsinki. I mówiąc...delikatnie, nawet jeśli nie stali oni na polu to już mogli odczuć panujący tu klimat. A wiadomo, za zimnem to oni nie przepadali, jak przystało na kraje słońca. Dlatego jak wyszli przed lotnisko by wsiąść do taksówki, dosłownie poczuli jak palce im się odmrażają. Zwłaszcza Romano. Nie chamował się z przekleństwami.

Po kilku minutach bracia byli już pod hotelem.....przemarźnięci....zapewne chorzy.....głodni....ach już nawet szkoda gadać. Jednak chyba nic nie opisze tej ulgi jaką poczuli wchodząc do środka hotelu. To ciepło przenikające ich dobrze wyrzeźbione ciałka. Piękny zapach Jedzienia dobiegający do ich nozdrzy. No po prostu raj! Chłopcy od razu powędrowali do pokojów a później na stołówkę.

Tymczasem, zaczęły powoli przybywać też inne kraje. Niektóre zareagowały tak samo jak Włoska trójca, jednak mniej gwałtownie.
I tak samo jak oni, powędrowali na stołówkę.

- Hmm? Vee! Hiszpania i Portugalia~ Cammina verso di noi~ - Krzyknął Felicjano.

- Idiota fratello! Co robisz?! Czemu zapraszasz tu tych Bastardos?!

- Già gią fratellos! Nie kłućcie się~

Do braci bodeszła ich dwójka kuzynów, którzy - zapewne jak i oni - byli głodni i zziębnięci.

- Hola Amigos! Jak tam lot? Humorki dopisują? - zawitał jak zawsze szczęśliwy Antonio.

- Bastardo! Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej-

- Fratello! Język! - Zwrócił uwagę Seborga.

- Tsk.

- Ve~ Portugalia~ Jak ja cię dawno nie widziałem~

- Si, miałem dużo spraw na głowie - odezwał się w końcu najstarszy z grupy.

- No ale rzeby przez lata nie pokazywać się na rzadnej konferencji.

- Nie były one ważne do tego stopnia by była potrzebna na nich moja obecność haha - rzekł drapiąc się po karku. Był troszkę zawstydzony. Dawno już nie rozmawiał z kuzynami.

- Ve~ ale i tak miło Cię widzieć.

- No dokładnie! A~ czemu akurat teraz postanowiłeś przyjechać? - spytał zaciekawiony Hiszpania.

Wszystkie spojrzenia zostały skierowane na niego. Nawet Romano, który strzelił focha.

Afonso nie był przygotowany na to pytanie. To znaczy, wiedział że inni będą ciekawi czemu go tak długo nie było ale tego pytania się nie spodziewał, a prawdy przecież nie powie. A czemu? Bo spalił by się ze wstydu. Otóż, był tu ktoś kogo bardzo chciał zobaczyć. Pewną złotowłosą dziewczynę, o której nie może zapomnieć od czasu wakacji. A jak to się zaczęło?

Było lato a w jego kraju jak zawsze słoneczne i pięknie. Ludzie przechodzący ulicami, opalający się na plaży lub kąłpiący w wodzie. On sam postanowił odpocząć, a jak najlepiej to zrobić? Iść na plażę, położyć się w cieniu i poczytać. Co uczynił. Tylko, że nie spodziewał się że tego dnia spotka kogoś kto, sprawi że poczuje coś czego jeszcze nie czuł.

Gdy tak sobie czytał, usłyszał w oddali krzyki. Pierwsza myśli jak mu pszyszła to bawiące się dzieci. Gdy jednak stały się one coraz to głośniejsze, stwierdził że coś jest nie tak. Spojrzał zza książki i zobaczył tłum ludzi wpatrujących się w morze.

"Co może być tak ciekawe, by taki hałas robić?" Pomyślał lekko podirytowany, po czym wstał i udał się w stronę tłumu. Z kroku na krok zauważył że musi być to jednak coś poważniejszego. Gdy już był na miejscu, utwierdził się w tym przekonaniu.

Hetalia Slavic Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz