Dziewczyna ostatni raz poprawiła swoje długie, rude loki, które niesfornie opadały na ramiona, przy okazji okalając jej bladą twarz.
Dzisiaj zaczynała swój szósty rok w Hogwarcie. Już przed ostatni rok w jej ukochanej szkole.Ubrana w szatę z godłem Gryffindoru, dumnie szła przez korytarze zamczyska.
Omijała roześmianych uczniów, co jakiś czas odpowiadając szybkie "Cześć" swoim znajomym, którzy akurat ją mijali.
Poprawiła swoje okrągłe okulary. Za nic nie chciały utrzymać się na jej nosie, dlatego co chwile musiała je podtrzymywać.
Co prawda już od roku nie były jej potrzebne, ponieważ wyleczyła swoją małą wadę wzroku, ale po upływie tylu lat, nie potrafiła się z nimi rozstać.Pod salą od eliksirów była kilkanaście minut przed wszystkimi.
Usiadła na zimnej posadzce, opierając się plecami o równie zimną ścianę.
Wyciągnęła z torby jedną ze swoich ulubionych książek i zaczęła ją czytać.Jej spokój nie trwał długo, bo komuś jak zwykle przeszkadzało samo to, że oddycha.
Mowa tu o "świcie" pewnego ślizgona.-Zobaczcie tylko kogo my tu mamy! Panna Collins chyba nie wie, że od czytania jest biblioteka! - Platynowłosy chłopak z niebywałą siłą wyrwał jej lekturę, w którą jeszcze chwilę temu zatopiła się gryfonka.
-Znowu wy? Nadal wam się to nie znudziło? - Rudowłosa podniosła się na równe nogi i hardo spojrzała na swoich "oprawców".
-Wiewióra się spuszyła, widzicie to? - Blondyn spojrzał na swoją zgraje. Dziewczyna również zerknęła na roześmianych nastolatków. Czegoś, a raczej kogoś tu brakowało.
No przecież!
Króla tych wszystkich patałachów.
Pana "idealnego".
Największego szkolnego lizusa.Na samą myśl o Tomie krew zagotowała jej się w żyłach. Tak się złożyło, że miała idealny cel na wyładowanie swojej złości.
Podeszła bliżej tlenionego ślizgona, wymierzyła mu kopniaka prosto w zgięcie kolan, przez co zdezorientowany upadł na podłogę, tym samym wypuszczając z rąk własność gryfonki, którą ta już po chwili miała w torbie.-Ty szumowino! Wiesz z kim masz doczynienia?! Nazywam się... - Nie dane było mu dokończyć, ponieważ dziewczyna przerwała mu w połowie zdania.
-Abraxas Malfoy! Jestem z szanowanego rodu Malfoy'ów! Nie tak jak ty nędzna jędzo. - Błękitnooka naśladowała jego ton głosu, oczywiście idealnie udając zadumę i samouwielbienie. - Tak jakby już to przerabialiśmy Malfoy. Od pierwszej klasy tłumaczysz wszystkim jaki to ty jesteś wspaniały. - Marie spojrzała na niego ze znudzonym wyrazem twarzy, co jeszcze bardziej zdenerwowało chłopaka.
-Jak śmiesz przerywać mi w połowie mojej wypowiedzi!? Pożałujesz tego! - Ślizgon zamachnął się, a dziewczyna w dalszym ciągu stała nie wzruszona, czego Abraxas w ogóle się nie spodziewał. Jego pięść już miała spotkać się z delikatnym policzkiem gryfonki, jednak cały ten teatrzyk przerwał stanowczy głos Riddle'a, który najwyraźniej przed chwilą musiał zjawić się przed klasą.
-Malfoy skończ, szkoda nerwów na kogoś tak żałosnego. - Abraxas zwrócił swój spanikowany wzrok na Tom'a, który powoli zmierzał w naszym kierunku.
-Riddle. - Marie wypowiedziała te słowo tonem wprost ociekającym jadem.
-Collins. - Ślizgon z drwiną przyglądał się swojej byłej przyjaciółce. Zauważył, że przez wakacje sporo się zmieniła. Znacznie wyładniała. Tak, z wielkim bólem serca to przyznaje, ale tego nie da się ukryć. Pomimo nienawiści do tej dzieczyny, nie mógł zaprzeczyć, że była jedną z urodziwszych przedstawicielek płci pięknej w tej szkole.
Gdyby jeszcze charakter równał się z wyglądem... Kto wie? Może nawet by się z nią dogadał.-Trzymaj swoich przydupasów na krótszej smyczy. - Syknęła, przerywając ciszę, która pomiędzy nimi zapanowała.
Młody Riddle na jej słowa parsknął sarkastycznym śmiechem.
Już otwierał usta by coś powiedzieć, jednak przerwał mu nauczyciel od eliksirów - Horacy Slughorn, który wpuścił uczniów do sali. Dziewczyna wchodząc do pomieszczenia wystawiła język swojemu "przyjacielowi".Lekcja eliksirów zleciała dość szybko.
Przez całą godzinę czuła na sobie parzący wzrok młodego ślizgona. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że gdy Marie spojrzała w jego stronę, ten nawet nie krył się przed dalszym wypalaniem w niej dziury.-Możesz przestać się na mnie gapić? - Warknęła półszeptem. Widok wściekłej Collins napawał go niebywałą satysfakcją.
Uśmiechnął się tak, jak tylko prawdziwy ślizgon potrafi.-Bawią mnie tak żałosne osoby jak ty. - Gryfonka zacisnęła dłonie w piąstki. Miała serdecznie dość zachowania Tom'a.
Bez słowa odwróciła wzrok od chłopaka.
Swoją uwagę skupiła na nauczycielu, który tłumaczył czego mniej więcej będą uczyć się w tym roku.Gdy Slughorn ogłosił koniec lekcji, wszyscy (w tym Marie) jak najszybciej spakowali się i opuścili klasę. Rudowłosa już była przy drzwich i tak jak reszta uczniów przed chwilą uczyniła, również chciała opuścić pomieszczenie. Jednak nie było jej to dane, ponieważ lekko zachrypnięty głos mistrza eliksirów ją zatrzymał.
-Panno Collins! Mogłaby Panna na chwilę zostać? Zajmie to dosłownie pięć minut. - Starzec spojrzał na nią z tym swoim pseudo-uprzejmym uśmiechem.
-W sumie i tak nigdzie mi się nie spieszy. - Oparła się o zimną ścianę i posłała w stronę nauczyciela wyczekujący wzrok. Starała się ignorować Riddle'a, który nie wiadomo po co, również został w klasie. - Więc, o co chodzi?
- Jesteś jedną z moich najlepszych uczennic jak i uczniów! Słyszałaś o Klubie Ślimaka, nieprawdaż? - Horacy pytająco uniósł brew.
Marie coś przeczuwała, że właśnie na ten temat będzie prowadzona ich rozmowa.-Oczywiście Panie Profesorze. Kto by o nim nie słyszał. - Błękitnooka westchnęła cicho i znudzonym wzrokiem skanowała wyraz twarzy starszego mężczyzny.
-To wspaniale! - Uradowany klasnął w dłonie i szeroko się uśmiechnął. - Chciałbym by to właśnie Panna wstąpiła w szeregi ów klubu. - Dziewczyna prychnęła pod nosem. Klub zadufanych w sobie "gwiazdeczek". Nie ma mowy. Ona tam nie pasuje.
-Dziękuję, ale nie jestem zainteresowana. - Marie obróciła się na pięcie i opuściła salę od eliksirów, zostawiając za sobą zamurowanego nauczyciela, jak i bardzo mocno zdziwionego Tom'a.
CZYTASZ
Gryffindor's Heart || Tom Riddle (ZAWIESZONE)
FanfictionZastanawiało was kiedyś jak cienka jest granica pomiędzy przyjaźnią, a nienawiścią? Jest ona cieniutka jak nitka, którą najmniejsze szarpnięcie może zerwać. Jeszcze cieńszą granice tworzą miłości i nienawiść. "Do zakochania jeden krok" jak to maw...