Dni mijały, a do przerwy świątecznej było coraz mniej czasu. Wydawałoby się, że jeszcze tydzień temu było cieplutko i słonecznie. Dzisiaj za to świat przykryty został białą, zimną kołdrą. To zaskakujące jak szybko potrafi zlecieć czas, kiedy się nim zbytnio nie interesujemy.
Prawie wszyscy uczniowie o tej porze roku siedzieli przed kominkami i popijali gorącą herbatę. Wyjątkiem były pierwszoroczniaki, które beztrosko bawiły się w śniegu.
Znalazł się jeszcze jeden wyjątek - Marie.
Ta dziewczyna kochała zimę, kochała śnieg i ten delikatny, mroźny wiaterek.Na rudych lokach czarownicy osadzały się płatki białego puchu.
Gryfonce nie doskwierało zimno, pomimo braku szalika, czapki i ciepłej kurtki.
Pomimo, że nie odczuwała niskich temperatur tak jak inni, to przeziębienie brało ją ze zdwojoną siłą.Mimika dziewczyny wskazywała na to, że intensywnie nad czymś myśli. Powodem jej "dryfowania w przestworzach" był nie kto inny jak Riddle. Zastanawiała się jak to jest z ich relacją. Kiedyś wszystko było takie... Łatwe do zrobienia czy powiedzenia. Teraz w jego towarzystwie czuła się dziwnie skrępowana. Czasem nawet nakryła samą siebie na wpatrywaniu się w Tom'a, a kiedy już sobie to uświadomiła jej twarz przybrała kolor dorodnego pomidora. Przez głowę przechodziło jej naprawdę mnóstwo powodów, jednego nie chciała w ogóle brać pod uwagę. Nie chciała przyznać przed sobą, że nadzwyczajniej w świcie, zakochała się.
Nawet nie zauważyła kiedy jej nogi poniosły ją w głąb zakazanego lasu. O tej godzinie, jak i porze roku nie czuła lęku przebywając tutaj. Nie miała zamiaru na razie stąd iść.
Chodziła w te i we wte, kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dopiero po około dwudziestu minutach bezcelowego łażenia, przypominało jej się o 'Nigdy nie zamarzającym jeziorku', nad które kiedyś zabrał ją Will. Pamiętała drogę, więc bez zbędnych przemyśleń, czy to jest odpowiednie, czy też nie, ruszyła w wyznaczony sobie cel.Nie minęło nawet 15 minut, gdy przed jej uczami pojawił się średniej wielkości zbiornik wody. Zsunęła ze swoich ramion szatę z godłem Gryffindoru, tym samym zostając w białej koszuli i jeansowych spodniach, no i oczywiście butach, których tak jak spodni szybko się pozbyła.
Nie wahała się ani chwili, czy wejść do wody, czy zostać na lądzie. Już po chwili dziewczyna stała zamoczona po piersi w wodzie. Zapewne, gdyby jej przyjaciele tutaj stali, kazali by jej wyjść i wyzywali od szalonych. Uśmiechnęła się na tę myśl.
-No ty chyba do reszty oszalałaś! - Marie, aż podskoczyła, ponieważ nie spodziewała się tutaj nikogo, a tym bardziej nie jego.
-Jestem w pełni zdrowa na umyśle. - Odwróciła się twarzą do ślizgona i wyczekiwała dalszego przebiegu tej sytuacji.
-W tej chwili wyłaź z tej wody! Będziesz chora. - Tom nie martwił się o rudowłosą, chociaż takie sprawiał wrażenie. Chodziło mu tylko o jej zdolności magiczne, które przydadzą się w jego szeregach. Przynajmniej tak cały czas sobie wmawiał.
-Będę chora tak czy inaczej, więc mogę jeszcze chwile sobie tutaj popływać. - Szeroki uśmiech zawitał na jej bladej twarzy.
-Chodź tu Collins. Bo inaczej pogadamy. - Czarnowłosy burknął niezadowolony, na co dziewczyna cicho roześmiała się.
-Będzie mi zimno jak wyjdę, poza tym jestem w koszuli i samych gaciach, a ty jesteś nieobliczalny. Wolę nie ryzykować.
-Odwróce się jeśli, aż tak ci to przeszkadza. - Żeby potwierdzić swoje słowa Tom odwrócił się plecami do Marie. Ta zadowolona z siebie wyszła z wody. Od razu poczuła mroźny podmuch wiatru na swojej wilgotnej skórze. Ubrała się i szczelnie opatuliła swoje drobne ciało szatą.
-Chodźmy już. - Westchnęła głośno i dotknęła ramienia swojego przyjaciela.
-Jak ty się ubrałaś na taki mróz? Głupia jesteś? - Tom zdjął z siebie czapkę, która po chwili spoczęła na głowie rudowłosej. Szalik również zapożyczył gryfonce, która dziwnie czuła się w barwach domu węża. Nie lubiła tego domu, jak i większości osób, które do niego należały. Były wyjątki, takie jak na przykład Tom, ale to była zaledwie garstka.
W milczeniu kierowali się w stronę zamku. Riddle chciał podokuczać Collins, więc delikatnie objął ją ramieniem. Marie, ku zadowoleniu ślizgona, zarumieniła się.
-Możesz wziąć tą rękę?
-Niech się zastanowię. - Podrapał się po brodzie w geście głębokich rozmyśleń. - Nie, nie mogę. Uwielbiam kiedy się rumienisz.
-Nie rumienie się! Jakbyś niezauważył na dworze jest zimno, a ja przed chwilą siedziałam w lodowatej wodzie.
-Właśnie, po co ci było to wchodzenie do stawu i co tak właściwie robiłaś w zakazanym lesie?
-Na początku wyszłam na krótki spacer, później zaczęłam rozmyślać nad... - Zerknęła na niego kątem oka. - Czymś ważnym. No i tak szłam i szłam, a gdy ocknęłam się, byłam już w zakazanym lesie.
-Nadal masz tendencje do odpływania myślami? Myślałem, że z wiekiem ci to przejdzie.
-Jak widać, nie przeszło. Mi to nie przeszkadza, więc w czym problem?
-W niczym... - Czarnowłosy burknął pod nosem.
Puchon znowu obserwował dwójkę przyjaciół. Znowu notował na ich temat w swoim zeszycie, a oni niczego nieświadomi nadal beztrosko rozmawiali.
Dlaczego chłopak odważył się pisać o Riddle'u. W końcu był szkolnym postrachem i pupilkiem prawie wszystkich nauczycieli. Był ideałem, który mógłby go zniszczyć, a jednak blondyn nie przejmował się tym. Liczyła się zemsta, zemsta na tej dwójce.Zemsta za popełnione grzechy.
------------------------------------------------------
Hej!
Dopiero teraz zauważyłam, że pod tym opowiadaniem jest prawie pół tysiąca wyświetleń! Tak wiem, to nie dużo. Jednak jestem szczęśliwa, że ktoś czyta to co piszę.
Dziękuje wam za gwiazdkowanie i komentowanie moich wypocin!Miłego Weekendu!

CZYTASZ
Gryffindor's Heart || Tom Riddle (ZAWIESZONE)
FanfictionZastanawiało was kiedyś jak cienka jest granica pomiędzy przyjaźnią, a nienawiścią? Jest ona cieniutka jak nitka, którą najmniejsze szarpnięcie może zerwać. Jeszcze cieńszą granice tworzą miłości i nienawiść. "Do zakochania jeden krok" jak to maw...