Chapter Six

2K 145 50
                                    

-Tak bardzo chcesz, żeby ta sala wyleciała w powietrze? - Szatyn przyglądał się poddenerwowanej Marie, która nieudolnie próbowała przygotować wywar żywej śmierci.

-Zamknij się Riddle i daj mi pracować. - Warknęła zirytowana gryfonka.

Do uszu dotarł jej perlisty śmiech ślizgona, chwilę później poczuła ciepły oddech w okolicy ucha.

-Próbuje ci tylko pomóc słońce. - Czując, jak blisko niej znajduję się Tom, dziewczyna momentalnie cała się spięła.
Chłopak najwyraźniej zauważył zmianę postawy swojej przyjaciółki, ponieważ znów cicho zarechotał.

-Skoro takie to zabawne, to sam zrób ten eliksir. - Marie założyła ręce na piersi i odsunęła się od kotła.

-Z wielką chęcią. - Riddle podwinął rękawy koszuli i zaczął przyrządzać Wywar Żywej śmierci, co chwile posyłając Collins zwycięski uśmiech.

***

Marie otoczona przez grupkę swoich przyjaciół, przemierzała korytarze.
Sześcioro gryfonów zawzięcie i dość chaotycznie o czymś rozmawiało, przez co odprowadzani byli przez kilkanaście par spojrzeń.

-Nie, fioletowy będzie pasował do niego idealnie, nie jakiś tam zielony. - Piwnooka założyła ręce na piersi.

-No co ty? Jaskrawa zieleń podkreśli mu te obślizgłe, małe gały. - Zdegustowany gryfon fuknął w stronę Carolline (Jednej z przyjaciółek Marie)

-Fioletowy.

-Zielony.

-Fioletowy. - Blondynka w dalszym ciągu nie ustępowała.

-Zielo... - Czarnowłosy chłopak poczuł silne uderzenie w tył głowy, co spowodowało przerwanie jego wypowiedzi.

-Za co to? - Szare ślepia wlepił w sprawcę tej napaści - Marie Collins.

-Zachowujecie się jak małe dzieci. Kłócicie się o to, na jaki kolor pofarbować włosy Abraxasowi, a każdy wie, że do tego tlenionego blondyna pasować będzie seledynowy, albo różowy. - Pomimo powagi, jaka widniała na jej twarzy, w głosie było można usłyszeć wyraźne rozbawienie.

-Racja! - Odpowiedziała równocześnie dwójka skonfliktowanych gryfonów.

Marie pod jedną ze ścian zauważyła Riddle'a rozmawiającego z Slughorn'em.
Przeprosiła swoich przyjaciół i podbiegła do ślizgona.
Oczywiście gryfoni nie byli zadowoleni z takiego obrotu spraw.

-Ona jeszcze kiedyś będzie miała przez niego kłopoty. - Carolline głośno westchnęła i doprowadziła Marie wzrokiem.

Tym czasem rudowłosa dziewczyna czekała, aż Tom skończy rozmawiać z nauczycielem.

Po pięciu minutach miała już ślizgona tylko dla siebie. Przynajmniej na tą chwilę.

-Dłużej nie dało się gadać? - Collins uśmiechnęła się szeroko, na co zaskoczony jej obecnością chłopak trochę się zmieszał.

-Nie ładnie jest podsłuchiwać. - Riddle pstryknął Marie w nos.

-Nie podsłuchiwałam. Czekałam cierpliwie, aż skończysz rozmawiać lizusie.

-Cierpliwość i ty? Błagam cie.

-Wątpisz we mnie? - Niezadowolona założyła ręce na piersi.

-Nieśmiał bym wiewióreczko.

Dziewczyna mocno się zaczerwieniła na to jak nazwał ją chłopak.
Tom widząc to roześmiał się głośno, przez co twarz Marie osiągnęła kolor dojrzałego buraka.

-No już, bo mi tu zaraz wybuchniesz. - Dziedzic slytherina objął zawstydzoną gryfonke ramieniem.

Od kiedy się pogodzili dziwnie się przy nim czuła. Może to z tęsknoty za jego osobą? Może miała dosyć tych wszystkich kłótni z nim?

Jedno było dla niej pewne.
Zależało jej na nim.
Nie miała pojęcia dlaczego tak właśnie było.
Jednak zamiast rozmyślać nad tym, młoda czarownica postanowiła cieszyć się tym, że on po prostu jest i normalnie z nią rozmawia.

***

Przyjaciele rozmawiali ze sobą całą przerwe nieświadomi tego, że ktoś ich obserwuje.
Tym "kimś" był blondwłosy puchon.
Notował coś w dzienniku, co chwilę zerkając na dwójkę uczniów.

Louis Clark.
Prowadzi szkolną gazetę i zbiera informacje na temat różnych rzeczy.
Z pozoru wścibski i uśmiechnięty wychowanek domu borsuka.
Jednak nikt nie wie o jego prawdziwym charakterze, nikt nie zna jego zamiarów.

Za cel wybrał sobie Riddle'a i Collins.

Pytanie brzmi, dlaczego?




Gryffindor's Heart || Tom Riddle (ZAWIESZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz