Stała nad urwiskiem, a jej włosy delikatnie powiewały na wietrze. Wzrok błękitnych tęczówek wlepiony był w równie błękitny ocean. Szum rozbijanych o ostre skały fal zagłuszał idealną ciszę, która panowała wokół pewnej drobnej, bladoskórej dziewczyny.
-Witaj Marie. - Usłyszawszy za sobą niski głos, odwróciła się na pięcie.
-Kim jesteś? - Pytanie wypłynęło z ust Collins, gdy tylko jej wzrok napotkał zakapturzoną postać.
-Jestem twoim lękiem, czymś czego nie potrafisz pokonać. Kimś kogo boisz się najbardziej na świecie.
-Nie wyglądasz na nauczyciela od OPCM. - Rudowłosa spróbowała obrócić zaistniałą sytuację w żart, jednak na jej twarzy, jak i na twarzy nieznajomego nie pojawił się uśmiech...
-Dobrze wiesz z kim teraz rozmawiasz. Znasz mój głos, nienawidzisz go. - Prychnęła niezadowolona postać. - Całego mnie nienawidzisz.
-Tom... - Marie wypowiedziała to imię szeptem, jednak wiedziała, że chłopak doskonale ją usłyszał.
-Brawo za spostrzegawczość Collins. - Ślizgon zsunął ze swojej głowy czarny kaptur.
-Daj mi spokój Riddle. - Wychowanka domu lwa głośno westchnęła. Tępo wpatrywała się w powoli zmierzającego w jej kierunku Tom'a.
-Jesteś taka naiwna i urocza Marie. - Wzdrygnęła się, gdy na jej policzku spoczęła lodowata dłoń jej towarzysza.
Dopiero teraz, gdy był tak blisko niej, mogła dostrzec jego podkrążone, zaczerwienienione oczy, nienaturalnie bladą cerę i spierzchnięte, sine usta.
Pomimo tych wszystkich niedoskonałości, nadal wyglądał dobrze.-Co ci się stało z twarzą? Znaczy... Chodzi o to, że wyglądasz gorzej niż zazwyczaj.
-Ludzie się zmieniają, prawda?
-Prawda, ale ty zmieniłeś się raczej na gorsze.
Chłopak na jej słowa cicho się zaśmiał, po czym przyciągnął zdezorientowaną Collins do siebie. Dłońmi jeździł po jej tali i biodrach, a twarz schował w jej ognistych włosach. Gryfonka wbrew sobie wtuliła się w ciepły tors chłopaka.
-Naiwna. - Wyszeptał do jej ucha.
Chwilę później Marie poczuła kurewski ból brzucha, spowodowany zatopionym w jej ciele sztylecie. Odsunęła się od Riddle'a, który w swojej dłoni dzierżył, jeszcze przed chwilą przebijające jej skórę, ostrze.
Z kącików jej ust wypłynęła strużka krwi, ktora po chwili spływała po bladym obojczyku.
-To smutne jak szybko potrafisz zaufać innym. Jesteś żałosna Marie. Nigdy się nie zmienisz.
Rudowłosa ledwo słyszała to, co mówił do niej Tom. W głowie jej piszczało, a nogi stawały się jak z waty.
Zachwiała się.
Zaczęła spadać w dół, w ramiona oceanu.
Widziała łzy spływające po policzkach ślizgona.Trzy sekundy później na wpół przytomne ciało błękitnookiej z głuchym pluskiem wpadło pod zimną taflę wody.
-Marie... - Delikatny głos rozpłynął się w jej głowie.
-Marie... - Kolejny raz...
-Marie... - I kolejny.
-MARIE! - Gryfonka szeroko otworzyła oczy i gwałtownie się podniosła.
Chaotycznie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Jej wzrok spoczął na drobnej, kobiecej sylwetce.-Co jest El? - Rudowłosa ziewnęła głośno i przeczesała włosy do tyłu.
-Jest 11. Ile można spać? Pamiętasz, że dzisiaj idziemy do Hogsmeade o 13?
-Już sobota? Naprawdę? - Marie przetarła oczy i położyła nogi na czerwony dywan.
-Radzę ci się sprężać. Wyglądasz okropnie, a twoje włosy to porażka. - Ach ta szczerość. Właśnie dlatego Collins przyjaźni się właśnie z tą dziewczyną.
Eleonor Allen.
Wysoka, szczupła i wysportowana czarownica na siódmym roku.
Miodowe włosy idealnie komponują się z czarnymi jak smoła oczami, a wszystko dopełnia delikatnie opalona skóra.
Z charakteru energiczna, wesoła i ZAWSZE uśmiechnięta. Dba o przyjaciół jak lwica o swoje młode.W jej obecności Collins czuła się jak przy starszej siostrze. Zawsze ją broniła, pomagała w pracach pisemnych i odganiała natarczywych adoratorów.
Pocieszała ją po tym, jak Riddle zakończył ich przyjaźń.
Z jej przemyśleń wyrwał ją głos tej wesołej, roztrzepanej, miodowłosej dziewczyny, która kazała jej się sprężać.
Marie wzięła naszykowane przez swoją przyjaciółkę ubrania i ruszyła w stronę łazienki, by wziąć szybki prysznic.
Po porannej rutynie Eleonor uczesała swoją "siostrzyczkę" w dwa dobierańce.
Nawet się nie obejrzały, a wybiła godzina 13:00.W drodze do wioski starała się ignorować wzrok Riddle'a. Bała się go, a jej dzisiejszy sen jeszcze bardziej zniechęcał ją do jakichkolwiek konfrontacji z tym ślizgonem.
***Otoczona grupką swoich przyjaciół siedziała przy jednym stole. Żartowali, rozmawiali, śmiali się. Oczywiście nie zabrakło ich ulubionego kremowego piwa.
Czas mijał im niezwykle przyjemnie.-Marie możemy pogadać? - Szóstka gryfonów odwróciła się w tym samym czasie w kierunku osoby, która przerwała im pogaduchy.
-Ona nie będzie z tobą gadać Riddle. - Warknęła czarnooka w stronę chłopaka.
-No właśnie. - Poparła ją reszta "paczki".
-Nalegam. - Tom nie zamierzał poddać się w tej chwili. Nie da tej satysfakcji grupie gryfonów. W dodatku znienawidzonych gryfonów.
-Powiedziałam NIE to N... - Allen nie udało się dokończyć. Jak zwykle winna temu była Collins.
-Dobra. - Marie wstała od stołu posyłając swoim przyjaciołom przepraszające spojrzenie.
Ramię w ramię opuścili knajpe. Odeszli od niej kilka metrów. Collins odetchnęła ciężko i uśmiechnęła się krzywo.
-Czego chcesz Riddle?
-Marie... Wiem, że kiedyś zrobiłem źle. W dodatku bardzo cię zraniłem. - Westchnął i kontynuował. - Przepraszam. Nie jest za późno na naprawę tego... Chcę się o to postarać. Nie. Ja będę się o to starać. Wiem, że mnie nianawidzisz, ale bardzo mi ciebie brakuje.
Gryfonka nie mogła powstrzymać napływających do jej oczu łez.
Dopiero teraz zauważyła, że mu naprawdę na tym zależy, albo przynajmniej tworzy taki wizerunek.
Teraz to miało najmniejsze znaczenie. Nie mogąc już wytrzymać rzuciła się w jego ramiona. Z początku Tom był za bardzo zdziwiony, by jakkolwiek zareagować, jednak już po chwili odwzajemnił uścisk.
-Nie zmarnuj tej szansy Riddle.
Na usta ślizgona wkradł się złowieszczy uśmiech, którego Marie nie była w stanie zauważyć.
Czy to była dobra decyzja?
CZYTASZ
Gryffindor's Heart || Tom Riddle (ZAWIESZONE)
FanfictionZastanawiało was kiedyś jak cienka jest granica pomiędzy przyjaźnią, a nienawiścią? Jest ona cieniutka jak nitka, którą najmniejsze szarpnięcie może zerwać. Jeszcze cieńszą granice tworzą miłości i nienawiść. "Do zakochania jeden krok" jak to maw...