12 - Efekt jojo

135 17 79
                                    



— Pete, jaki ja jestem głupi — jęknąłem kładąc głowę na stole.

— Nie będę owijał w bawełnę, owszem, jesteś głupi — odparł zakładając nogę na nogę.

Jęknąłem ponownie.
— Pete to mi nie pomaga, co ja mam teraz robić?

— Po pierwsze dlaczego w ogóle zdecydowałeś się za nim pójść?

— Nie wiem, już ci mówiłem! Po prostu coś mnie tknęło... — powiedziałem.

— Tknęło? Ryan, nie rozwala się czyichś... nie wiem, związków przez zwykłe przeczucie!

— To nie był związek... tak mi się wydaje. — Poruszyłem się delikatnie na krześle.

Minął już tydzień odkąd ostatni raz widziałem Brendona. Od tamtej pory nie dzwonił, nie odpisywał i nie przychodził do kawiarni. Zaczynałem się bać, że już nigdy się do mnie nie odezwie.

— Ryan, musisz z nim porozmawiać twarzą w twarz, nie ma innego wyjścia.

— Słucham? Pete, czyś ty oszalał? Nigdy w życiu...

— Ryan! Jeśli tego nie zrobisz będziesz skazany na taki stan przez dłuższy czas! — przerwał mi.

— Ale...

— Czy nie czujesz się lepiej? Czy nie zacząłeś wreszcie dostrzegać w życiu jakichś pozytywów przez niego?! A teraz to zepsułeś i jeśli naprawisz to powierzchownie wszystko znowu się rozpadnie, pojawi się efekt jojo, do niczego tym sposobem nie dojdziesz! — Pete wstał ze swojego miejsca i gwałtownie ruszył ku wyjściu z pokoju dla personelu.

— Pete... — zacząłem ale on trzasnął drzwiami i tyle go widziałem.

Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać ale niestety musiałem wracać do pracy.

Nie pamiętałem kiedy ostatnio czułem się tak okropnie. W głowie cały czas powtarzałem sytuację z baru. Non stop słyszałem głos Brendona mówiący, że mnie nienawidzi. Najlepsze było to, że nadal nic z tego nie rozumiałem, w głowie szukałem milionów wyjaśnień ale wciąż nie rozumiałem dlaczego zdecydowałem się tam pójść... Pete powiedział, że odpowiedź mam bliżej niż mógłbym się spodziewać ale nie raczył mi jej udzielić. Rozmowa w cztery oczy odpadała, nie było w ogóle takiej opcji, musiałem wymyślić coś innego.

Tylko co?

~!~

Ty
Brendon?

Ty
Proszę Cię, porozmawiaj ze mną

Tak, wpadłem na pewien pomysł. Od początku nie bardzo wierzyłem w jego powodzenie ale i tak było to lepsze niż nic. Postanowiłem męczyć go dopóki mi nie odpisze.

Ty
Błagam cię, zadzwoń... albo przyjedź

Ty
Albo nie, ja przyjadę tylko powiedz mi gdzie, kiedy... powiedz cokolwiek

Siedziałem właśnie u siebie w mieszkaniu, na dworze już dawno zrobiło się ciemno, przez okno wpadało niemrawe różowe światło bijące od neonu. W telewizji właśnie nadawany był program kulinarny, nie zwracałem zbytnio uwagi co tam pokazywali, byłem zbyt pochłonięty patrzeniem w telefon w nadziei na zobaczenie wiadomości od Brendona. Wraz z upływem czasu coraz bardziej panikowałem, nie wiedziałem co robić... co jeśli oskarży mnie na przykład o nękanie?

Ty
Brendon, minął tydzień... proszę cię

✔️Wyświetlono 22:30

Podskoczyłem na swoim miejscu kiedy zobaczyłem niewielki szary napis informujący o przeczytaniu wiadomości. Zacząłem intensywnie wpatrywać się w ekran i niemalże modlić się żeby odpisał.

1 second | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz