13 - Co moje

125 21 90
                                    

Następnego dnia leżałem w łóżku z okropnym bólem głowy, gorączką i męczącym kaszlem, przeklinając siebie za bycie takim sentymentalistą. Z samego rana zadzwoniłem już do Peta aby poinformować go, że nie będzie mnie w pracy. Kiedy usłyszał co się stało tylko się roześmiał, szczerze powiedziawszy, nie poprawiło mi to humoru.

Z jednej strony czułem ulgę, że poprzedniego dnia uzmysłowiłem sobie co tak naprawdę czuję do Brendona, i że już od dawna nie chodziło mi tylko o przyjaźń. Z drugiej natomiast byłem przerażony. Nie było to dla mnie łatwe doświadczenie, przez dwadzieścia trzy lata swojego życia myślałem, że wszystko jest ze mną... w porządku. Miałem praktycznie ułożone życie z Kate, jak pojawienie się jednej osoby mogło to zmienić? Westchnąłem ciężko i schowałem twarz w dłoniach, zaraz jednak zaniosłem się kaszlem i musiałem podnieść się do siadu. Bałem się, że nie wyzdrowieję, że jak już będę czuł się na siłach aby pójść do Brendona jego już nie będzie... mówiąc o siłach nie miałem na myśli tylko zdrowej kondycji fizycznej. Na samą myśl o stanięciu przed nim i wypowiedzeniu tych dwóch, w zasadzie prostych, słów moje serce gwałtownie przyspieszało. Bałem się, nie jego tylko odrzucenia, obawiałem się, że on może nie czuć się tak samo i to co do tej pory dla mnie zrobił było tylko uprzejmością.

Z minuty na minutę było mi coraz ciężej myśleć, temperatura znowu mi skoczyła dlatego spróbowałem się przespać. Kiedy ponownie się obudziłem było jeszcze gorzej, pociłem się, miałem zawroty głowy nie mówiąc już o pulsacyjnym bólu. Nie kupowałem za dużo leków, były dla mnie trochę za drogie, jedyne co miałem to środek przeciwbólowy i nie wiedziałem czy mogę zaryzykować jeszcze jedną tabletką.

W końcu postanowiłem wstać. Na chwiejnych nogach podszedłem do szafki i wyciągnąłem z niej małe opakowanie paracetamolu. Czułem się okropnie i na pewno musiałem wyglądać jeszcze gorzej, na zewnątrz robiło się już ciemno ale nawet nie chciałem zapalić światła żeby przypadkiem nie zobaczyć swojego odbicia. Od rana nic nie jadłem, nic nie chciało mi przejść przez gardło, zastanawiałem się czy nie poprosić o pomoc Pani Jones albo któregoś ze studentów medycyny z góry ale pomyślałem, że studenci zajęci byli wykładami a Pani Jones na pewno miała lepsze rzeczy do roboty. Mogłem zaryzykować napisanie do Brendona ale on pewnie nadal nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
Popatrzyłem na telefon i z głośnym westchnięciem wziąłem go do ręki.

Że też muszę być taki słaby.

Ty
Brendon

Brendon
Czego chcesz?

Wzdrygnąłem się na to jaki chłód popłynął z tej wiadomości.

Ty
Co u Ciebie?

Czułem się żałośnie pisząc tę wiadomość, skłaniałem się w stronę określenia desperat.

Brendon
Co Cię to interesuje?

Ty
Tak po prostu pomyślałem, że zapytam.

Brendon
Pakuję swoje rzeczy i jutro jadę złożyć wniosek o przeniesienie.

Ty
Gdzie się w końcu przenosisz?

Brendon
Nowy Jork.

Wydałem z siebie pełne zaskoczenia piśnięcie. Dlaczego aż do Nowego Jorku, przecież to tak daleko...
W mojej głowie od razu zaczął pojawiać się plan jak znajdę go w Nowym Jorku kiedy nagle zorientowałem się, że go nie znajdę, że będę musiał się z nim pożegnać prawdopodobnie już na zawsze.

Ty
Strasznie daleko.

Brendon
Im dalej tym lepiej.

Ponownie przeszedł mnie dreszcz. Cały czas miałem wrażenie, że to przeze mnie się przenosił, że to wszystko tak naprawdę było moją winą. Potrząsnąłem głową próbując wyrzucić tę myśl z głowy.
Nie odpisałem już nic, nie wiedziałem co, chyba najlepszym wyjściem było poddanie się. Położyłem się na plecach z głośnym jękiem. Nie miałem pojęcia co robić, chyba nie miałem już siły walczyć. Czułem się źle i fizycznie i mentalnie.

1 second | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz