10 - Dotyk

146 20 87
                                    

Przez całą drogę do domu nic nie powiedziałem. Spoglądałem tylko co chwilę w stronę Brendona. On także nic nie mówił, nawet na mnie nie spojrzał.

Po około czterdziestu minutach siedziałem już na swoim łóżku a Brendon krzątał się po kuchni.

— Jestem zmęczony — powiedziałem, kładąc się na plecach.

— Rozumiem, prześpij się może... to musiało być dla ciebie ciężkie.

Pokiwałem tylko głową przykrywając się kołdrą i zamykając oczy.
Poczułem, że nagle materac obok mnie lekko się ugina, Brendon najwyraźniej usiadł obok mnie.

— Nie masz nic przeciwko żebym trochę tu pobył? Mógłbym zrobić ci coś do jedzenia, jeśli chcesz oczywiście — powiedział.

— Nie musisz mi usługiwać ale jeśli chcesz zostać to ja nie mam nic przeciwko — odparłem nie otwierając oczu.

Mogłem niemalże zobaczyć jak Brendon się uśmiecha. Potem wstał i chyba znowu poszedł do kuchni.

Nie spałem za dobrze przez ten czas. Cały czas się budziłem, rozglądałem dookoła i znowu szedłem spać. Koniec końców w ogóle się nie wyspałem, wręcz przeciwnie, byłem jeszcze bardziej zmęczony. W końcu obudziłem się po raz ostatni kiedy na dworze już się ściemniało, różowy neon delikatnie oświetlał sypialnię. Odwróciłem się na drugi bok i spostrzegłem, że Brendon leży obok mnie, odwrócony twarzą w moją stronę. Jego ciemnobrązowe włosy były lekko poczochrane a różowe usta lekko otwarte. Przez jakieś piętnaście minut nie mogłem oderwać od niego wzroku, nawet nie wiedziałem dlaczego.
Podobało mi się to jak błogo wyglądał, jak dziecko, które o nic nie musi się martwić.
Miałem ochotę go dotknąć, wziąć za rękę albo przyciągnąć do siebie ale się bałem. Obawiałem się co będzie jeśli się obudzi, jak wytłumaczę mu to, że właśnie patrzę się na niego jak śpi. To samo w sobie jest trochę straszne ale nie mogłem przestać na niego patrzeć.

Przysunąłem się do niego. Czułem bijące od niego ciepło a mi było tak cholernie zimno. Przyciągnąłem jego dłoń do swojego policzka i znowu zamknąłem oczy, uśmiechając się lekko. Jego zapach i delikatny dotyk na skórze mojego policzka sprawiały, że trochę kręciło mi się w głowie. Pomyślałem, że mógłbym tak leżeć przez wieczność. Czułem się bezpiecznie, i bardzo sennie.

— Wiesz, że nie śpię od jakichś dwudziestu minut? — Usłyszałem głos.

Podskoczyłem otwierając gwałtownie oczy. Błyskawicznie puściłem jego rękę i odsunąłem się na drugi brzeg łóżka.

— Przepraszam, nie chciałem żebyś się wystraszył czy coś, po prostu... tak leżałeś i pomyślałem, że...

W tamtym momencie spanikowałem. Pomyślałem, że co? Że tak po prostu znowu potrzymam go za rękę? Nie wiedziałem co powiedzieć, byłem niemalże sparaliżowany.

— Pomyślałeś, że co? — zapytał Brendon.

— Że potrzymam cię za rękę. — Zarumieniłem się.

Brendon pokiwał głową. Zdziwiłem się, sądziłem, że będzie nieco wystraszony albo zniesmaczony ale najwyraźniej wcale tak nie było.

— Chodź, przysuń się bliżej — powiedział znienacka.

— Słucham? — Zdziwiłem się.

Brendon przewrócił oczami.
— Po prostu się przysuń i daj mi rękę.

Niepewnie położyłem się bliżej i splotłem nasze dłonie.

— Coś ci się śniło? — zapytał, tym razem przyciągając moją dłoń do swojej twarzy.

1 second | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz