4 - Tylko prawda

180 21 89
                                    

Uniosłem brwi ze zdziwienia.
— Jak to się wyprowadzasz? — spytałem.
Kate wydała z siebie głośne westchnięcie.
— Ryan, ja mam tego dosyć, spójrz na siebie, przez ostatnie kilka dni mam wrażenie, że w ogóle cię tu nie ma — odparła.
— Dziwisz się? Zmarł mój przyjaciel, wylali mnie z pracy, okaż trochę empatii!
Moja narzeczona spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
— Empatii? Ryan, tu nie ma miejsca na empatię, nie mogę żyć z kimś, kto powoli się... sypie.

Przez chwilę nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę.
Przecież... ona mnie kocha... mówiła to tyle razy, nie może tak po prostu odejść.

— Kate, proszę cię, uspokójmy się i porozmawiajmy, nie możesz odejść przecież będziemy mieli dziecko! — powiedziałem.
— Nie chcę z tobą rozmawiać, już podjęłam decyzję.
— Kate, nie wychowasz sama naszego dziecka, proszę cię, porozmawiajmy.

— Ale to nie jest twoje dziecko, Ryan, także chyba nie mamy o czym rozmawiać.

Poczułem jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Przez chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Kiedy znowu odzyskałem świadomość siedziałem na ziemi a Kate patrzyła na mnie z góry ze współczuciem. Znowu to samo, kolejna osoba mi współczuje.
— Przepraszam, Ryry — odezwała się cicho.
— Dlaczego ze mną byłaś skoro miałaś kogoś na boku? — spytałem szeptem.
— Tak naprawdę to... myślałam, że cię kocham, szczerze. Ale to jednak chyba nie było to...
— Zgodziłaś się za mnie wyjść, dlaczego?
Spuściłem wzrok szykując się na najgorsze.
— Sama nie wiem... byłam głupia, wiedziałam, że to nie wyjdzie. Przepraszam Ry, skrzywdziłam cię ale będąc dalej z tobą krzywdziłabym też siebie — powiedziała.
Usłyszałem jak coś spada obok mnie na podłogę. Nadal miałem opuszczony wzrok, więc nie widziałem co to. Następnie usłyszałem jak Kate otwiera drzwi, potem słyszałem tylko jej cichnące kroki na klatce.
Nie miałem siły aby podnieść się z podłogi, wszystko mnie bolało, w głowie mi pulsowało a z oczu automatycznie zaczęły cieknąć łzy. Znowu płaczę, który to już raz? Ale chyba tylko to mi zostało. Popatrzyłem się na niewielki przedmiot leżąc obok mnie i rozpoznałem w nim pierścionek zaręczynowy Kate. Ten sam, który tak dumnie nosiła, i którym chwaliła się przyjaciółkom, ten sam, który wcześniej pomagał mi wybrać Spencer. Poczułem się bezsilnie i po prostu... żałośnie. Jednak przede wszystkim byłem już zmęczony... zmęczony ciągłymi niepowodzeniami, tym, że wszyscy naraz postanowili mnie opuścić. Ci, którzy zostali będą patrzeć na mnie z tym obrzydliwym współczuciem i niemalże litością. Tak jak ten chłopak...
Nagle poczułem jakbym oberwał w brzuch.

Miał rację.

Ten chłopak od początku miał rację... nie próbował mnie okłamać, powiedział, co widział. Tylko dlaczego? Dlaczego tak się tym przejął? Mógł to przecież zostawić, pozwolić mi żyć w kłamstwie trochę dłużej a jednak postanowił powiedzieć mi prawdę.

Byłem chyba zbyt zmęczony na logiczne myślenie, oczy same zaczęły mi się zamykać. Wstałem czując, że cały się trzęsę, powoli udałem się do sypialni i po prostu rzuciłem się na łóżko. Zasnąłem momentalnie, miałem cichą nadzieję, że może nigdy się nie obudzę.

***
Kilka dni później dostałem swój samochód. Jednak i tak długo się nim nie nacieszyłam, zaczęło brakować mi pieniędzy dlatego musiałem go sprzedać. Najwyraźniej będę skazany na autobusy do końca życia. Zacząłem również myśleć nad przeprowadzką, mój teraźniejszy czynsz był zdecydowanie za wysoki. Przejrzałem mnóstwo ogłoszeń i ofert wynajmu aż w końcu znalazłem odpowiednią. Mieszkanie nie było duże, miało dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Sypialnia była bardzo mała ale przynajmniej przytulna. Na przeciwko niej znajdował się klub z wielkim różowym neonem nad wejściem, przez to pomieszczenie oblewało się delikatnym różowym światłem. Wszędzie było pełno zapachowych świeczek i kolorowych lampek, co powodowało dosyć miłą atmosferę. Szczerze powiedziawszy podobało mi się. Przez pierwszy tydzień musiałem przyzwyczaić się do nowego miejsca i nowych sąsiadów, a z tymi bywało różnie.

1 second | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz