- Hej ty! - Tobias obrócił się, nikogo nie było, ale głos był.
- Tak, ty! Już mi tu! - usłyszał głos i przy ciemnej alejce zauważył mężczyzne. Wiedział już dobrze jedną rzecz. Trza spierdalać.Ruszył pędem w odwrotną stronę, jednak walnął w coś... No bardziej kogoś. Był to dość spory mężczyzna o ogolonej głowie i lekkim zaroście.
Twarz miał bladą, ozdobioną bliznami. A uśmiech który pokazał był na tyle obrzydliwy, że długowłosy prawie zwrócił.
- Coś nie tak księżniczko? Już nie pamiętasz jak nas załatwiłaś? - odezwał się, a jego głos miał brzmienie gwałconego słonia.
Karciarz przełknął ślinę i szybko się wycofał, no i wpadł. Dwóch typów go otoczyło i z uśmiechami zaczęli się do niego dobierać.
Spłoszony mężczyzna lekko się skulił, gdy oberwał w brzuch.
- No co ci? Choć bliżej~
Twisted cofał się, aż do muru. No to mam przesrane - przeszło mu przez myśl. Bardzo źle to się skończy.
Jeden złapał go za nadgarstki, a drugi uśmiechnął się. Fate zaczął się mocno wyrywać, a tamten ledwo go trzymał.
Kiedy jednak wyciągnął nóż i przyłożył mu do skóry, Tobias się zlękł. Gdy oprychy zauważyły, że się nie wyrywa zaczęły posuwać się dalej.
Większy z mężczyzn włożył mu rękę pod górną cześć ubrania. Strach jaki teraz czuł był tak ogromny, że to samo w sobie było straszne.
Kiedy powoli zdejmowali z niego spodnie, wyczuł kartę w kieszeni. Teraz będzie trudno, ale trzeba spróbować.
Zaczął się lekko rzucać, a gdy nóż przeciął kawałek jego skóry, nogami odepchnął te dwójkę. Mimo to zdążył przejechać swoją bronią do połowy brzucha.
Cicho jęknął z bólu, wiedział, że jeśli teraz się nie uda, to po nim. Wyciągnął pędem kartę i sprawnym ruchem rzucił.
Dzięki adrenalinie ledwo czuł ból, ale gdy emocje spadły, nie mógł już stać. Padł na plecy i tylko czekał na śmierć, kto by się spodziewał, że-
- Tobias?! - usłyszał krzyk Soraki.
- N..nie po i...imieniu... - powiedział i zaczął się krztusić. Po chwili lekko się uśmiechnął.
- O mój... Ty debilu! Co ci się dzieje?! Czy ty coś ćpałeś?!
- Soraka... - odezwał się Shen. - My tego nie uleczymy.
- Co? Podajesz się?!
- Nie. Po prostu, to jest... To jest k...
- Wykrztuś to!
- To jest klątwa Darkinów! Ją może złamać tylko Darkin który ją rzucił. Czasem też osoba która jest przeklęta. Tylko jednak do trzeciej fazy...Wszyscy zamilkli, każdy wiedział, że Fate trzyma się z dala od demonów wszelakiej maści. Za dużo przeżył, by zginąć przez takie coś.
- Więc... W której jest fazie..? - zadała pytanie Katarina, ponieważ Talon dalej pilnował szwów.
- W drugiej...Chyba nikt nie widział tak bladej Soraki. Nigdy. Nagle wszyscy usłyszeli Varusa.
- Musi powiedzieć co go męczy, bo jego psychika podupadnie. - stwierdził.
Talon kiwnął mu głową, pewnie przyszli razem. To śmieszne, że jak nie zwrócisz uwagi na szczegóły, możesz czegoś nie zauważyć.
Wszyscy patrzyli na tę dwójkę. Nikt nie był pewny czemu, po prostu coś się pomiędzy nimi działo. Nagle Varus się zaczerwienił, poczym zwiał.
- Talon, co to było? - zapytała Soraka.
- Biliśmy się w umyśle, rzuciłem zberźnym żartem, a ten się wycofał...Fate lekko się zaśmiał, jednak po chwili sapnął z bólu. Wszyscy spojrzeli na niego, miał ochotę ich przeprosić.
Nie mógł zrozumieć się dziś, cały czas coś innego się działo. Co on miał zrobić?! To jego ciało szaleje, to jego blizny się otworzyły!
Co jeszcze się stanie, no co?! Miał już dość na dziś...
Będę złem, następny rozdział dopiero za trzy gwiazdki. XD Zobaczmy ile będę miała wolnego~
XDDDD 7.05.18r. - dalej brak jednej gwiazdki
CZYTASZ
Zaufaj
FanfictionTwisted Fate z swym jakże genialnym szczęściem wpada na "poturbowanego" Gravesa. Mimo, że z niechęcią, postanawia pomóc dawnemu wspólnikowi.