-C.. Co? - Wydusiłam z siebie po kilkunastu minutach wpartywania się w jej twarz.
-Musisz się rozebrać. - Podeszła bliżej mnie, tak, że nasze klatki piersiowe niemal się stykały. - To nie może być podejrzane. - Wyszeptała. - Nad nami jest kamera. - Nadal mówiła cicho i gwałtownie odwróciła mnie tyłem do siebie. - Wszystkie osadzone muszą wchodzić tam w samej bieliźnie. - Przycisnęła mnie do białej ściany i zajęła kajdanki z moich nadgarstków. - Żadnych gwałtownych ruchów, bo zbiegnie się tu stado strażników. - Wytłumaczyła cicho, potem zrobiła dwa kroki do tyłu i patrzyła na mnie wyczekująco.
-Ale, że tak przy tobie?
-Mam zawołać Thomasa? - Podniosła brew. - Przy nim będzie ci lepiej?
-Umm... Nie. - Pokręciłam głową.
-Więc na co czekasz?
Moje ciało było dla mnie jednym wielkim kompleksem. Choć każdy mówił, że chciałby wyglądać tak jak ja, to do mnie to nie docierało.
-Pospiesz się, bo zaraz ci pomogę. - Zrobiła krok do przodu, a ja od razu szybko się rozebrałam i skuliłam pod jej natarczywym spojrzeniem. Nie zauważyłam nawet kiedy kobieta podeszła do mnie i skuła moje ręce. - Muszę, wybacz.
Wprowadziła mnie do pomieszczenia, którego sama nazwa budziła postrach wśród osadzonych. Jego wystrój nie napawał optymizmem. Kilka kozetek ustawionych w rzędzie, a obok nich szafki z różnymi narzędziami. Byłam przerażona.
-Co masz zamiar mi zrobić? - Zapytałam cicho i zatrzymałam się.
-Nic. To jedyne miejsce gdzie nie ma kamer i podsłuchu. - Powiedziała i rozkuła moje nadgarstki. Podeszła do jednego z kilku wieszaków i zdjęła z niego jakiś kitel, a potem mi go podała.
-Ubierz go. - Znowu patrzyła na mnie zbyt natarczywie bym mogła czuć się swobodnie. - Już wiesz jak ja się czuję gdy ciągle mnie obserwujesz? - Zapytała, gdy moje ciało było zasłonięte.
-Nie rozumiem.
-Nie musisz, chodź. - Kiwnęła głową bym poszła za nią, a zrobiłam to bez namysłu. Zaprowadziła mnie do jakiegoś gabinetu i kazała usiąść, co również zrobiłam. Kobieta stanęła nade mną i podniosła brew.
-Teraz mogę z tobą zrobić wszystko.