-Co... Jak to? - Nie wierzyłam w to co usłyszałam.
-Mówiłam wcześniej, że największym problemem jest opaska, którą masz na nodze, prawda?
-No tak, na komputrze naczelnika zapala się alarm gdy tylko zostanie zdjęta z nogi. - Powtórzyłam informacje, które przekazała mi już dawno temu.
-Więc teoretycznie rzecz biorąc musi nastąpić wymóg aby ją zdjąć. Wiesz jaka jest największa wada tego więzienia? - Uśmiechnęła się tajemniczo.
Zaczęłam się zastanawiać. Zabezpieczenia były najlepsze w całych Stanach Zjednoczonych. Drzwi otwierają się tylko gdy strażnik przyłożył do nich kartę dostępu. Cały kompleks budynków otacza czterometrowa siatka zakończona drutem kolczatym pod wysokim napięciem. Za nią znajduje się nieco wyższy mur, który zasłania cały widok na świat zewnętrzny. Przy każdej bramie wjazdowej, których jest pięć, stoi czterech strażników z bronią, którzy bardzo skrupulatnie sprawdzają wszystkie osoby wjeżdżające i opuszczające teren zakładu karnego. Nie miałam pojęcia jakie słabe punkty ma to więzienie, więc pokręciłam głową w odpowiedzi na pytanie Camili.
-Nie ma lekarza. - Uśmiechnęła się zwycięsko.
-Co masz na myśli?
-Musisz na przykład skręcić kostkę, wtedy będę zmuszona zdjąć twoją opaskę, aby nie wyrządziła większych szkód. Potem zgłoszę się na ochotnika aby przetransportować Cię do szpitala...
-Mogę już?! - krzyknęłam podekscytowana wizją opuszczenia tego miejsca.
-Nie skończyłam, poczekaj.
Pokiwałam głową na znak zgody.
-Przy transporcie pojawia się jednak problem, ponieważ musi go wykonać dwóch strażników. Jeden z nich prowadzi, a drugi siedzi z osadzoną z tyłu.
-Masz na to jakiś plan? -zapytałam zrezygnowana.
-Mam plan, a nawet więcej. Dokumenty są w trakcie przygotowania, bilety też już mam na oku, tak samo jak mieszkanie w Brazylii. Ale najpierw musi wyjść transport, a żeby to się udało, musisz wrócić do normalnej celi.