Rozdział 12 Śpiączka

191 10 3
                                    

Jacob od 2 miesięcy leżał już w głębokiej śpiączce. Moja wilcza natura coraz bardziej dawała mi o sobie znać nie mogłam już wytrzymać, wybiegłam jak najszybciej z domu Black'ów (bo tam leży Jacob) i przemieniłam się ... Zatęskniłamza swoim rudym futrem. Mając gdzieś dziwne spojrzenia Indian pobiegłam do centrum rezerwatu i zawyłam tak głośno jak tylko umiałam zarzucając wilczy łeb do tyłu.

To był "znak" oznaczający zwołanie watahy w wilcze postaci po jakichś 10 minutach byli już wszyscy. Zaczęłam dyskusje:
-" Pod nieobecność Jac'a, chce przejąć obowiązki Alfy" -przekazałam całej sforze w myślach.
- " Ja jestem Alfą, a TY masz się podporządkować" - odpowiedział Sam walcząc na mnie i wykożystujac przewagę Alfy (bo nikt nie może się mu przeciwstawić gdy odzywa się swym władczym tonem).

Nie wiem dlaczego, ale Sam nie miał na de mną kontroli jako że należę (przynajmniej od strony taty) do "strażników". Postanowiłam postawić się naszemu tymczasowemu przywódcy.

-" Ja jestem strażnikiem! Ja jestem obiektem wpojenia Jacoba! I to JA mam prawo do miana Alfy!" -mój władczy ton rozbrzmiał w głowach wszystkich.

Podchodziłam do każdego z sfory z osobna i tak jak myślałam, każdy kulił się i podkulał ogon, a ja dumnie podniosłam łeb i zawyłam w stronę nieba, a cała wataha do mnie dołączyła. Moim Betą został Jared, nie wiem dlaczego, bo był chyba najbardziej wybuchowym członkiem Mojej kudłatej paczki.

Po jakże fascynującej i krótkiej naradzie, kazała się wszystkim rozejść poza trzema wilkami których wysłałam na dawne terytorium pijawek. Ja w tym czasie wróciłam do nie przytomnego Jac'a, tak bardzo tęskniłam za jego ciepłym głosem i silnym uściskiem które dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.

- Jac ... proszę wróć do mnie...- mówiłam do mojego ukochanego -obudź się proszę Jacob, tęsknię za tobą- mówiąc to złapałam Go za bezwładną ręke.- A i wiesz co? Teraz to ja opiekuje się twoim stadem.- powiedziałam lekko uśmiechając się przez łzy- Kocham Cię Jacob'ie Black'u. -wyszeptałam. I zaczęłam cicho śpiewać jego ulubioną piosenkę.

Powoli wstałam i złożyłam na jego ustach lekki pocałunek, gdy chciałam odwrócić się i wyjść zorientowałam się że nie mogę, wtedy mój wzrok powędrował w stronę złoczonych naszych rąk (mojej i Jacob'a) mimowolnie wyszczeżyłam zęby i czekałam na pełne wybudzenie z śpiączki. Teraz gdy wiedziałam że to kwestia czasu nie chciałam go opuścić.

Czas coraz bardziej mi się dłużył. Minęła... minuta, pięć minut, dziesięć minut ... I nic ... W moim sercu po raz kolejny miał zawitać smutek, ale w tym czasie zauważyłam te piękne oczy w których kochałam się zatapiać...

Po wróciłam, mam nadzieje że się wam podoba rozdziały będą dwa na tydzień jeden w sobotę i jeden w niedzielę . Pozdrawiam wszystkich
Pa moje wilczki ♥

Zmierzch opowiedziany na nowo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz