Rozdział 5 - Miasto

25 3 3
                                    

Mustang mknął z cichym pomrukiem po prostej drodze. Piotrków Trybunalski był już dawno za nią, zaś czekały ją jeszcze Kielce, a kawałek za nimi cel podróży - Staszów. Kolejne małe miasteczko, w którym dzieją się dziwa. Przed drogą czytała to i owo, ale zwykle źródła od razu były nastawione na jedną z kilku teorii, co zniechęcało dziewczynę do dalszego zaznajamiania się z artykułem.

– Innej muzyki nie ma w radiu? – usłyszała z fotela pasażera. Przestraszona lekko podskoczyła, wydając z siebie zduszony krzyk.

– Nie słucham radia. – odparła, spoglądając z wyrzutem na rudego starca.

– A więc skąd ,,to" się bierze? – zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.

– Podłączyłam mój telefon do głośników w samochodzie. Leci moja playlista. – mówiła, skinięciem wskazała na telefon, jednocześnie nie odrywając wzroku od drogi.

– Nie znam się na tym. Masz coś spokojniejszego?

– Nie za bardzo. Sabaton, Skillet, Runika, Horytnica, Leśne Licho, ONLAP, Alestorm... I jeszcze jakieś pojedyncze piosenki innych zespołów, to wszystko. – odpowiedziała, przyspieszając, by wyprzedzić zdecydowanie za wolnego SUV-a.

– No dobrze. – westchnął. – Widzimy się na miejscu. – rzekł i zniknął, zwiększając nieznacznie temperaturę w pojeździe.
Nie próbowała go zatrzymywać pytaniami typu ,,Dlaczego się pojawiłeś?", ,,Martwisz się o mnie?", ,,Kiedy to się skończy?". Chociaż to już kolejne ,,zlecenie" od bożka, a ona nadal nie jest do końca pewna dokąd to wszystko zmierza. Chciałaby wiedzieć, lecz jednocześnie zdaje sobie sprawę z faktu, iż Swaróg nie będzie w tym temacie zbyt rozmowny, o ile nie ulotni się od razu. Coraz mniej zaczynało jej to odpowiadać, ale nie miała za dużego wyboru. Musiała brnąć w to bagno, nie mając stuprocentowej pewności czy kiedykolwiek z niego wyjdzie. Dawno przekroczyła punkt bez powrotu, stawiając wszystko co ma na jedną kartę. Nie była pewna co do słuszności swojej pochopnej decyzji, ale teraz nie miało to znaczenia. Wybrała drogę, której musi się kurczowo trzymać, w innym razie nie wiadomo dokąd dotrze zbaczając z niej.

~*~

Po zameldowaniu w hotelu i wstępnym ,,urządzeniu" pokoju, postanowiła wyruszyć na miasto, by popytać o to i owo. Jeszcze nie zdarzyło się tutaj nic, co przykułoby jej uwagę, więc ponownie wyprzedziła to, co nieuniknione. Jednakże prawdopodobnie i tak chociaż jednej osoby nie będzie w stanie uratować. Zawsze tak jest. Jesteś gdzieś przed atakiem demona, czy czegoś innego, ale dopóki to nie zabije niewinnego człowieka nie masz zielonego pojęcia co to i gdzie to stacjonuje. Smutna prawda, która sprawia, że czasami nie ma się ochoty wstać z łóżka, aby podjąć kolejną sprawę. Ilu ludzi jeszcze zginie, bo nie wiedziałam z czym mam doczynienia? – myślała, idąc wzdłuż jednej z większych ulic. – Kim tym razem będzie ofiara? Przykładny mąż, kochający ojciec, uczciwy człowiek, znienawidzony sąsiad? Na kogo padnie?

– Cześć. – usłyszała po swojej lewej. Gdy odwróciła głowę w tamtą stronę, ujrzała Swaroga.

– Cześć. Co tak często się pokazujesz? Przez ostatnie tygodnie zostawiałeś tylko liściki. – rzekła, szczelniej owijając szyję szalikiem. Święta były już za pasem, aczkolwiek śniegu było wyjątkowo mało, a przynajmniej w tym mieście. Za to było jak w lodówce, choć miejscami już wnętrze owej maszyny chłodzącej wydawało się być cieplejsze.

– Czy nie byłoby dobrze, jakbyśmy się lepiej poznali? – odpowiedział pytaniem na pytanie, uśmiechając się.

– Może, zależy co taka nagła zmiana ma oznaczać. – odparła, spoglądając na bożka nieco podejrzliwie. Co knujesz?

Maki: DuetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz