Rozdział dziewiąty

1.2K 150 24
                                    



Louis zatrzymał samochód przed firmą farmaceutyczną, w której pracował Harry.

– Gdybyś nie czuł się na siłach prowadzić z powrotem, to zadzwoń do mnie, odwiozę cię.

– Nie będzie takiej konieczności – odparł zdecydowanie – Mogę powiedzieć ci to już teraz. Miło mi, że będziesz w domu, w razie gdybym potrzebował pomocy, ale w innych okolicznościach powinniśmy, jak sądzę, zachowywać dystans. Do widzenia.

Wysiadł z samochodu, nim Louis zdążył odpowiedzieć.

Przez cały dzień był obolały, ale dawał sobie radę. Kiedy wrócił do domu zauważył, że zbiornik jest napełniony, pojawił się też wąż. Minęło jednak kilka dni i Louis nie dawał znaku życia. Dziwiło go to, zważywszy, że tak się przejął jego upadkiem. Wreszcie dowiedział się od ogrodnika, że pan Tomlinson wyjechał na kilka dni w sprawach służbowych.

Nadszedł weekend, a Louisa wciąż nie było. Przyszła fala upałów, toteż po lunchu Harry włożył szorty i położył się na trawiastym skrawku ziemi przy łodzi.

Psy dyszały, leżąc obok niego. Styles tęsknie pomyślał o kąpieli w basenie.

Ogrodnika i jego żony nie było, miał całą posiadłość dla siebie. Basen też. Właściwie czemu by nie skorzystać? Dotychczas przebywał tylko w swoim zakątku w ogrodzie, ale przecież Louis z pewnością nie miałby nic przeciwko temu.

Chwycił ręcznik z łodzi, przebiegł przez trawnik i wskoczył do wody. Co za rozkosz! Przepłynął dla rozgrzewki kilka długości basenu, potem przewrócił się na plecy i leniwie unosił na wodzie, patrząc w bezchmurne niebo. Czuł ciepło słońca na twarzy, dolatywało go brzęczenie owadów.

– Co ty, do diabła, tutaj robisz? – rozległ się nagle poirytowany głos Louisa.

Harry odwrócił się i spojrzał na niego.

– A jak ci się zdaje?

– Nie przypominam sobie, żebym ci pozwalał korzystać z basenu.

– Sądziłem, że nie masz nic przeciwko temu.

– Mam, i to cholernie dużo.

Nie mogąc zrozumieć przyczyn jego złości, Styles wyszedł z basenu.

– Chyba nie robię żadnej szkody? A jeśli sądzić po twoim wyglądzie, tobie też przydałoby się trochę relaksu.

– Na który miałbym szansę, gdyby cię tutaj nie było.

Harry spojrzał na niego wrogo.

– Czyżbyś zapomniał, że przycumowałem tu łódź za twoją namową?

– Nie przewidziałem, że będziesz bez pytania korzystać z wyposażenia.

– O co ci właściwie chodzi? Miałeś nieudany tydzień i postanowiłeś wyładować się na mnie?

– Między innymi – burknął – Ale nie zamierzam się przed tobą tłumaczyć.

Brunet owinął się ręcznikiem. Psy, które zaczęły ujadać na dźwięk jego krzyku, uspokoiły się po chwili.

– Nic dziwnego, że nigdy nie byłeś żonaty – powiedział zimno – Żadna omega nie wytrzymałaby tak bezsensownego zachowania.

Nie powinien był tego mówić. Przedtem Louis był wściekły, teraz poczerwieniał na twarzy i zmrużył oczy; wyraźnie wpadł w furię. Harry cofnął się o krok.

– Byłem żonaty, Haz – ton jego głosu był przerażająco spokojny.

– I co – ciągnął niefrasobliwie – Żona rozwiodła się z tobą?

W pułapce [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz