Rozdział siedemnasty

1.2K 138 60
                                    


Przeglądając się w lustrze, Harry zobaczył obcą postać. Omegę z lekko rozchylonymi, czerwonymi wargami i błyszczącymi oczami. W tych oczach jawiło się wszystko: pragnienie dręczące aż do bólu, miłość i namiętność. Przez kilka minut stał tak, dotykając policzków i ust drżącymi czubkami palców. Był piękny i całkiem odmieniony. Za sprawą Louisa!

Miał ochotę wykrzyczeć z siebie na cały głos tę niesprawiedliwość. Nie chciał tej miłości. Pragnął jedynie żyć tak, jak dotychczas, uporządkowanym, bezpiecznym życiem, bez miejsca na rozterki.

Odwrócił się od lustra i opuścił ramiona. Musiał skorzystać z łazienki, ale nie chciał znów stanąć twarzą w twarz z Louisem. Czuł się obnażony. Ofiarował mu zbyt wiele. Naciągnął na siebie szlafrok i ostrożnie rozsunął drzwi. Przy odrobinie szczęścia miał szansę przedostać się nie widziany, jeśli Tomlinson już się położył. Ale szczęście mu nie dopisało.

Siedział na krawędzi łóżka. Wciąż miał na sobie dżinsy, a w dłoniach trzymał kubek z czekoladą.

Harry zamarł na myśl o jego spojrzeniu. Mężczyzna nie odzywał się do niego, ani na niego nie patrzył. Styles wmawiał sobie, że go to cieszy, że na szczęście przygoda skończyła się w porę.

Umywszy twarz i ręce chciał się prześlizgnąć z powrotem, ale Louis zastąpił mu drogę. Stał z rękami skrzyżowanymi na piersiach.

– Chcę, żeby wszystko było jasne – powiedział chłodno – Nie mam zwyczaju kochania się z nikim dla samego seksu. Uważam cię za bardzo atrakcyjną omegę.

Brunet przełknął ślinę i zmierzył go wrogim spojrzeniem.

– Uważasz, że to zmienia sytuację? Daje ci prawo kochania się ze mną?

– Chciałeś tego tak samo, jak ja – odparł, mrużąc przy tym oczy.

– Póki nie odzyskałem przytomności umysłu. Muszę przyznać, że jesteś mężczyzną, któremu trudno się oprzeć. Cieszę się jednak, że jakoś zdołałem. Przynajmniej będę mógł spać z czystym sumieniem. Przepraszam, chcę przejść.

Przepuścił go bez słowa. Ale znalazłszy się pod kołdrą Harry zorientował się, że nie zaśnie. Nie mógł jednak winić wyłącznie Tomlinsona. Nie przestawał się zastanawiać, czy gdyby wydarzenia doszły do naturalnego końca, leżałby w sypialni sam. Bardzo w to wątpił. Prawie na pewno trwaliby spleceni w uścisku aż do rana.

Odwrócił się na plecy, wyciągnął nogi i podłożył ręce pod głowę. Słyszał, jak Louis zmywa kubki, idzie do łazienki, rozpina dżinsy, z szelestem materiału ściąga spodnie. Zastanawiał się, czy będzie spał w bieliźnie, czy ją również zdejmie. Wyobraził sobie jego nagie ciało i ponownie ogarnęło go pożądanie.

W końcu jednak na łodzi zapanowała całkowita cisza.

Harry przewracał się z boku na bok, ale sen nie przychodził. Postanowił się napić gorącego mleka. Włożywszy szlafrok wydostał się bezszelestnie z sypialni. W drodze do kuchni przystanął, żeby rzucić okiem na gościa. Zabłąkana smuga księżycowego światła padała na poduszkę i Stylesa opanowała nagła chęć dotknięcia śpiącego mężczyzny. Jak mógł tak spokojnie spać po tym, co wydarzyło się między nimi?

Powlókł się dalej, otworzył lodówkę i wyjął mleko. Jego oczy przywykły do ciemności, więc nie musiał zapalać światła. Postawił rondelek na gazie i zaczęła się przyglądać niebieskim płomyczkom, liżącym boki naczynia.

Pomyślał o języku Louisa. Zamknął oczy, lecz zaraz usłyszał syk kipiącego mleka.

– Cholera! – szepnął ze złością, przekręcając kurek kuchenki. Musiał jednak zapalić światło.

W pułapce [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz